Jak łatwo spaść z konia w łódzkiej polityce
Łaska pańska na pstrym koniu jeździ, jak już spaść to z wysokiego konia. Przez pryzmat tych przysłów można popatrzeć jak układały się w ciągu ostatniego roku kariery łódzkich polityków i wysokich urzędników.
Zwraca uwagę jak coraz większy wpływ na politykę lokalną wywiera ta wielka, kierowana z Warszawy, szczególnie teraz, za rządów PiS. Na początku stycznia 2016 roku wydawało się, że nic nie zagraża prezydent Hannie Zdanowskiej, często pokazywanej w Polsce jako przykład popularnego prezydenta dużego miasta, który dobrze sobie radzi. Druga połowa roku postawiła jednak jej karierę pod wielkim znakiem zapytania. Najpierw zarzuty prokuratorskie dotyczące rzekomego wyłudzenia dawno spłaconego kredytu i poświadczenia nieprawdy, które podminowały szanse na trzecią prezydenturę. Wyrok skazujący uniemożliwiłby jej start, ale samo wielomiesięczne wałkowanie sprawy przez prokuraturę to także nic dobrego. Samo z siebie zostawia nieprzyjemny zapach, nawet jeśli samo postępowanie miałoby się zakończyć umorzeniem lub uniewinnieniem przed sądem. Jakby tego było mało, PiS ogłosił, że będzie dążył do zmiany ordynacji wyborczej, aby uniemożliwić start kandydatom sprawującym rządy przynajmniej drugą kadencję. Paradoksalnie, cieniem na dalszej karierze Hanny Zdanowskiej kładą się więc okoliczności, które nie mają żadnego związku z wywiązywaniem się przez nią z obowiązków gospodarza miasta i w żaden sposób nie zależą od woli mieszkańców miasta. A to przecież oni wybrali Hannę Zdanowską na prezydenta w 2014 roku i to w pierwszej turze.
Z drugiej strony mamy byłego prezydenta Jerzego Kropiwnickiego, który wyraźnie jest na fali, odkąd wybory wygrało PiS. Pięć lat po odwołaniu w referendum ze stanowiska prezydenta miasta nie zdołał przekonać łodzian do siebie i bardzo wyraźnie przegrał walkę o miejsce w Senacie z Ryszardem Bonisławskim z PO. Na początku stycznia 2016 roku tenże Senat wybrał go na członka Rady Polityki Pieniężnej, co zapewne nie byłoby możliwe, gdyby PiS nie miało większości w tej izbie.
Jak polityka potrafi czasem poniewierać swoimi niegdysiejszymi pieszczochami pokazuje przykład posła Cezarego Grabarczyka. Stracił wpływy w centrali partii, w Łodzi i regionie także przegrał rywalizację o partyjne stanowiska. Nawiasem mówiąc, Cezary Grabarczyk to także ciekawy przykład polityka, którego siła oddziaływania zależy przede wszystkim od posiadanej władzy. To bardzo wyraźnie wychodziło w przeprowadzanym przez Dziennika Łódzki rankingu osób najbardziej wpływowych w regionie łódzkim. Przez kilka lat z rzędu to Cezary Grabarczyk zajmował pierwsze miejsce w tym plebiscycie. Tak się składa, że był to okres rządów Platformy.
Przykładem łódzkiego polityka dużego, krajowego formatu, który na własne życzenie właśnie przegrywa karierę jest Krzysztof Kwiatkowski, prezes Najwyższej Izby Kontroli. Miał bardzo dobre notowania jako minister sprawiedliwości w pierwszym rządzie Donalda Tuska, wydawało się też, że prezesura w NIK przygotuje go do startu w wyborach prezydenckich. Wyszło inaczej. Jego telefoniczne rozmowy z posłem Burym dotyczące obsady kierowniczych stanowisk w NIK pozostaną kompromitujące, nawet jeśli prezes obroni się w sądzie. Prezesowi nie przynosi też chwały szaleńcza jazda ulicami Łodzi w lutym zeszłego roku, na której przyłapali go policjanci. Nie znaczy to oczywiście, że przed Krzysztofem Kwiatkowskim zatrzasnęły się drzwi kariery. Jest cierpliwy i potrafi walczyć jak długodystansowiec. Kiedy w 2006 roku przegrał z Jerzym Kropiwnickim walkę o prezydenturę Łodzi, potrafił się szybko pozbierać i zagrać o wyższą stawkę.
Są politycy samobieżni, którzy poruszają się dzięki własnemu napędowi i tacy, którzy czekają aż podjedzie winda. Do widy znakomicie wsiada posłanka PiS Joanna Kopcińska. Z kretesem przegrała walkę o prezydenturę w Łodzi w 2014 i wygląda na to, że to PiS pcha ją do przodu, a nie odwrotnie. Miejsce w komisji ds. Amber Gold, kierownictwo w łódzkim okręgu PiS - trudno się tu dopatrywać autentycznej podmiotowości posłanki. W przeciwieństwie do nowej gwiazdy łódzkiej polityki, Katarzyny Lubnauer. Do niedawna nikomu nie znana posłanka Nowoczesnej, błyszczy w mediach, zyskuje na rozpoznawalności, trudno jej zarzucić jakieś spektakularne wpadki. Tyle że każda gwiazda potrzebuje solidnego firmamentu. Którym Nowoczesna na razie chyba jednak nie jest i nie wiadomo czy będzie.