Jak Lipki wdepnęły na wielką minę
Lipki chciały mieć swój staw rekreacyjny. Zamiast tego mają kłopot z olbrzymim magazynem pocisków z II wojny światowej.
Podczas ofensywy w styczniu 1945 roku armia radziecka forsowała Odrę m.in. w okolicach Lipek (dzisiaj w gminie Skarbimierz), kilka kilometrów od Brzegu. Prawdopodobnie to właśnie wtedy w sąsiedztwie wałów niemiecki oddział zgromadził w jednym miejscu arsenał. 24 stycznia 1945 roku Rosjanie przekroczyli Odrę i zajęli wieś. Niemcy próbowali jeszcze kontrataku, ale ostatecznie zostali wyparci w stronę Brzegu.
Co było dalej? Tego nie wiadomo, ale niewykluczone, że Niemcy, widząc że nie powstrzymają czerwonoarmistów, sami zasypali magazyn znajdujący się obok jednego z kilku w tym miejscu stawów.
Amunicja przeleżała w ziemi 70 lat, aż do ubiegłego wtorku, kiedy to operator koparki pracujący przy porządkowaniu terenu wokół stawu natrafił łyżką na pierwsze pociski.
- Chcieliśmy pogłębić i odmulić oczko wodne, żeby służyło nam do celów rekreacyjnych - mówił Zdzisław Uryga, sołtys Lipek. - Teraz z dokończeniem robót będziemy musieli poczekać do zakończenia pracy saperów.
Wszystko wskazuje na to, że poczekać trzeba znacznie dłużej. Wezwany patrol z 1 Pułku Saperów przez kolejne dni miał pełne ręce roboty. Żołnierze wydobyli z ziemi ponad dwa tysiące pocisków przeciwpancernych, artyleryjskich i przeciwpiechotnych, a do tego kilka min i pociski do granatników.
Co ciekawe, jak mówili saperzy detonujący znaleziska na poligonie, niektóre pociski nie były wypełnione materiałami wybuchowymi, tylko inną substancją, przypominającą smołę.
Żołnierze podejrzewają, że pod koniec wojny, np. z powodu braku materiałów, zdesperowani Niemcy mogli używać również pocisków bez wybuchowej zawartości.
- W piątek zakończyliśmy działania, a w protokole przekazanym policji zaleciliśmy oznaczenie terenu jako niebezpieczny. Najlepiej byłoby go jednak ogrodzić, bo w ziemi na pewno pozostały znaczne ilości amunicji - mówi mjr Jacek Obierzyński z 1 Pułku Saperów.
To oznacza, że na razie nie wypalą plany sołectwa, które chciało tam urządzić teren rekreacyjny nad wodą. Najpierw trzeba byłoby osuszyć staw i zbadać, czy broni nie ma też na dnie. Kto ma się tym zająć?
Na pewno nie patrol rozminowania, bo on służy do doraźnego usuwania niewybuchów i niewypałów, a nie oczyszczania terenu, i jest wzywany do pilnych akcji na terenie kilkudziesięciu powiatów w czterech województwach.
- Pojawiła się sugestia, żebyśmy zlecili to prywatnej firmie, ale nie bierzemy pod uwagę takiej możliwości - mówi wicewójt Skarbimierza Jacek Monkiewicz. - Liczymy, że jednak zajmie się tym wojsko.
Oczyszczaniem terenu mogłaby się zająć saperska jednostka z Brzegu, ale wymagałoby to podpisania specjalnej umowy i wcześniej na jej użycie musiałby się zgodzić minister obrony narodowej.