Jak można pływać z dziećmi, gdy w głowie szumią procenty!
Kilka piwek i łódka na jeziorze czy rzece kołysze tak jak głowa „konsumenta”. Nawet jeśli nie ma fali. I o tragedię nietrudno.
O krok od dramatu była rodzina korzystająca w niedzielne popołudnie z roweru wodnego z silnikiem, pływającego na Brdzie w centrum Bydgoszczy. Jednostka rozbiła się o podwodną przeszkodę, nabrała wody i przewróciła się. Na szczęście wszyscy - rodzice i troje małych dzieci - mieli założone kamizelki ratunkowe. Akcję ratowniczą podjęła załoga przepływającego w pobliżu stateczku wycieczkowego Ondyna XXI. Nikomu nic się nie stało. Niestety (według wstępnych ustaleń), rodzice byli nietrzeźwi: kobieta miała promil alkoholu we krwi, mężczyzna - 1,7. Obsługa przystani mówi, że oboje pili alkohol już po wypożyczeniu jednostki - na wodzie.
- Na pewno możemy już w tej chwili mówić o zarzutach dotyczących narażenia człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia i o zarzutach prowadzenia jednostki wodnej pod wpływem alkoholu - mówi st. asp. Lidia Kowalska z KWP Bydgoszcz. - Kwestią dodatkową będzie ustalenie, czy tym osobom nie grożą sankcje związane z prowadzeniem silnikowej jednostki pływającej. Ale to ustalą oględziny jednostki przez biegłego.
Rowery wodne wyposażone są w silniki 6-konne. Przepisy mówią zaś o tym, że uprawnienia do prowadzenia jednostek silnikowych wymagane są powyżej 15 KM. Wydaje się więc, że rodzice unikną najpoważniejszej sankcji, a to 2 lata pozbawienia wolności (jak za prowadzenie po alkoholu auta).
Prowadzenie po kieliszku roweru wodnego, łódki wiosłowej, kajaka grozi mandatem od 50 do 500 zł. Sankcje grożą już za 0,2 promila alkoholu we krwi. Tak jest od nowelizacji przepisu w 2015 r., która obniżyła próg odpowiedzialności z 0,5 promila. Kilka lat wcześniej za pływanie „pod wpływem” nie groziła żadna odpowiedzialność.
Trzeba jednak przestrzec wodniaków, że mandat do 500 zł to nie wszystko. Policjant może zdecydować (jeśli na łodzi wszyscy są pijani lub nie ma osoby, która może nią sterować) o odholowaniu jednostki pływającej i jej zabezpieczeniu. A to dodatkowe koszty. - Osoby korzystające ze sprzętu pływającego powinny myśleć o własnym bezpieczeństwie, a jeśli zabierają na łódkę dzieci, wtedy przede wszystkim o nich - radzi podinsp. Monika Chlebicz, rzecznik prasowa komendanta wojewódzkiego policji w Bydgoszczy. - Często zaś jest tak, że ludzie nie przyjmują do wiadomości, że gdy wypiją, to spotka ich coś złego. To błąd.
Policjanci z tzw. ogniw wodnych i wydziałów prewencji patrolujący największe i popularne akweny w regionie często kontrolują trzeźwość wodniaków. - Pływanie pod wpływem alkoholu jest wyjątkowo niebezpieczne i to nie tylko dla samego pijącego - przekonuje Jan Wielgosz z Tucholi, instruktor kajakarstwa, ratownik WOPR, członek Instytutu Ratownictwa na Wodach Górskich i Powodziowych. - Ostatnio na spływie sam byłem świadkiem takiego zdarzenia w środkowym biegu Brdy. Pijana załoga kajaka napłynęła na kajak, którym płynęła matka z dzieckiem. Przewrócili ich. Matka i dziecko wpadli pod leżące w poprzek drzewo. Nie wiem, jak by się to skończyło, gdyby nie pomoc mojej grupy - ratowników i nieskromnie powiem, moja.
Jan Wielgosz zdecydowanie odradza dość popularne na szlakach kajakowych „piwkowanie”, bo dla wielu załóg problemem jest samo pokonanie powalonych drzew. A w ostatnim czasie, po nawałnicach, leży ich w korycie Brdy bardzo dużo. Wywrotki zdarzają się często. Po wypiciu motoryka kajakarza słabnie i rośnie prawdopodobieństwo wywrotki.