Jak nie ma szybkiego ataku, to nie ma nas
W 17. kolejce rundy zasadniczej gorzowianki poległy w Toruniu.
Dla obu ekip to wieczorne sobotnie starcie było pewną zagadką, co najmniej z dwóch powodów. Pierwszą przyczyną było to, że w tym samym czasie te kluby rywalizowały w półfinałach mistrzostw Polski do 22 lat, przez co w składzie Energi Toruń zabrakło Roksany Płonki, Marty Wieczyńskiej oraz zwłaszcza Moniki Radomskiej. Pod tym względem kadra InvestInTheWest AZS_AJP nie była osłabiona, ale w Gorzowie przed południem wiele młodych podopiecznych Dariusza_Maciejewskiego mierzyło się z VBW GTK_Gdynia. Przede wszystkim Magdalena Szajtauer.
Po drugie, te dwie drużyny przystępowały do tej konfrontacji z zawodniczkami, które przeniosły się do nich w ostatnim dniu styczniowego okienka transferowego i przeprowadziły z nowymi koleżankami jedynie kilka zajęć. Akademiczki wzmocniła niska skrzydłowa Aleksandra Pawlak z Cosinus Widzewa_Łódź, kapitan seniorskiej reprezentacji Polski (ekskoszykarka toruńskiego klubu), a „Katarzynki” zasiliła też grająca na pozycji numer trzy Klaudia Sosnowska oraz występująca na rozegraniu Martyna Cebulska (obie z TS Ostrovia Ostrów Wlkp.), która ma zastąpić Weronikę Gajdę. Ta powędrowała do CCC Polkowice.
Z tych trzech koszykarek najlepiej zaprezentowała się ta druga, ale i cały zespół z Grodu Kopernika zasłużył na wysoką notę. Tę najwyższą notę należałoby wystawić amerykańskiej rzucającej Darxii Morris, która swoją postawą na parkiecie udowodniła, że wybór jej na najlepszą zawodniczkę stycznia w ekstraklasie nie był przypadkowy. Świetnie pokazała się też 34-letnia Amerykanka z polskim paszportem Julie McBride, która aż tak dobrze dyrygowała swoimi klubowymi koleżankami, że Cebulska przesiedziała na ławce rezerwowych.
Wracając do gorzowianek. Te od początku były jakieś takie zagubione, nie tylko w obronie, ale również w ataku. W
ofensywie popełniały błędy kroków, nie kończyły akcji w ciągu 24 sekund, gubiły piłkę i dawały się blokować. W defensywie dopuszczały torunianki do czystych pozycji zarówno pod koszem, jak i na obwodzie.
Jeszcze w pierwszej kwarcie, kiedy gospodynie odskoczyły na 16:9, to tę różnicę udało się gościom zniwelować, ale już w drugich dziesięciu minutach, gdy miejscowe po raz kolejny zbudowały kilkupunktową przewagę, to tej przyjezdne nie dały rady odrobić. Nie jest to możliwe, jeśli robi się 17 strat i ma się 26 proc. skuteczności z gry. Do tego Energa zatrzymała szybki atak AZS AJP. Trójkami ratowała nas Pawlak, jednak potrzeba czasu, by poznała zagrywki Maciejewskiego i lepiej rozumiała się z nowymi partnerkami.
Szansa na dogonienie zawodniczek litwińskiego szkoleniowca Algirdasa Paulauskasa nie pojawiła się też i po przerwie. Z zimowego snu nareszcie przebudziła się Courtney Hurt (17 pkt.), ale Nicole Seekamp nadal nie trafiała (ostatecznie żadna z jej siedmiu prób z gry nie wpadła do kosza). Porażka była przesądzona, chodziło oto, by nie przegrać więcej niż 26 „oczkami” (w Gorzowie było 76:50). To udało się.
Energa Toruń - AZS AJP Gorzów 84:65.
Kwarty: 19:18, 18:11, 21:19, 26:17.
Energa: Morris 25 (3x3), Cain 20, Adamowicz 10 (2), McBride 9 (1), Tłumak 3 (1) oraz Sosnowska 12 (1), Michael 5.
InvestInTheWest AZS_AJP: Hurt 22, Talbot 12 (2), Seekamp 4, Dźwigalska 3 (1), Szajtauer 2 oraz Misiek 14, Pawlak 8 (2).
Sędziowali: Wojciech Liszka (Kraków), Karol Nowak (Kraśnik), Jolanta Mikulska (Warszawa).