Jak pierogami wypromować wieś?
O święcie Budachowskich Ruskich Pierogów oraz promowaniu się wsi własnymi imprezami, rozmawiamy z sołtys Budachowa, Danutą Spychałą.
Zorganizowaliście już 15 odsłon święta Budachowskiego Pieroga. Spodziewała się pani, że tak to się rozwinie?
Szczerze? Nikt się nie spodziewał, że nasza impreza tak się rozrośnie i będzie tak długo trwać. Z każdą kolejną odsłoną święta ludzie się coraz bardziej wciągali. Teraz chyba nikt nie chce tego zostawić, zwłaszcza, że nasza impreza wpisała się na stałe w kalendarz wydarzeń w powiecie krośnieńskim, a nawet w województwie.
Pojawiają się następcy, więcej pomocników?
Liczymy na to. Chcemy żeby więcej młodych ludzi się angażowało. Może niekoniecznie przy samym lepieniu pierogów. My, starsze panie, sobie z tym poradzimy (śmiech). Chodzi o przygotowanie, organizację imprezy. Na szczęście już pomocnicy się pojawiają. W tym roku mocno zaangażowała się miejscowa, młodzieżowa drużyna pożarnicza. To bardzo nam pomaga i cieszy.
Wróćmy do czasów sprzed pierwszej edycji święta. Dlaczego akurat wybraliście pierogi?
Nie byłam wtedy sołtysem, nawet nie brałam udziału w pierwszych edycjach. Zaangażowałam się trochę później, ale słyszałam, że propozycji było wiele. Ktoś zauważył, że jest tutaj bardzo dużo ludzi zza Buga. Wtedy wpadli na pomysł, że ruskie pierogi będą pasować. Tak się przyjęło. Jak widać, to była trafiona decyzja.
Jak pani myśli, czy każda wieś powinna mieć jakiś element, z którego słynie? Promować się produktami? To coraz popularniejsze.
Wystarczy spojrzeć tylko na naszą gminę. Budachów ma pierogi, w Bytnicy organizują Festyn Łowiecki, w Dobrosułowie od lat odbywa się Festyn Pieczonego Ziemniaka. W większych miejscowościach bardzo często się zdarza, że organizuje się własne święta. To świetna promocja nie tylko dla wsi, ale też dla gminy, powiatu i województwa.
Takie święta, to najlepszy moment, aby wyjechać z miasta i zwiedzić wieś?
Myślę, że tak. Odwiedzają nas ludzie z różnych zakątków. Chętnie zajeżdżają na nasze pierogi rowerzyści. Tych ludzi z zewnątrz jest naprawdę dużo.
Na brak popularności nie możecie narzekać. Nawet podczas minionej imprezy, która odbyła się w sobotę, gości nie odstraszała pogoda.
Zawsze możemy na nich liczyć. Pamiętam jak dziś dziesiątą edycję święta. Było wtedy bardzo gorąco, ale też burzowo. Kiedy nagle zerwała się nawałnica, w wielu miejscach powstały potężne kałuże. Myślałam, że wszyscy pójdą do domu. A dopiero zabawa się rozkręciła, młodzież zdejmowała buty, tańczyli w deszczu. To było piękne.