Od 1 marca wchodzi w życie reforma administracji podatkowej, kontroli skarbowej i służby celnej. Pozostaną trzy urzędy skarbowe.
- Przede wszystkim schludnie, aby strojem godnie reprezentował swój urząd i swoich wyborców - pouczał Andrzej Tomiałowicz, przewodniczący rady miejskiej w Lubsku. Wtórował mu również Tomasz Apanowicz, który zwrócił uwagę na stroje radnych, które nie zawsze są odzwierciedleniem funkcji, jaką pełnią na co dzień.
- Wiadomo, że nie każdy ubiera się na sesję w garnitur, koszulę i krawat, zresztą nikt nie ma takiego obowiązku. W ustawie nie ma żadnego zapisu, który zawierałby ramy stroju dla radnych i urzędników - mówi A. Tomiałowicz.
Gołym okiem widać było, że T. Apanowicz chciał zwrócić uwagę na ubiór Ireneusza Kurzawy, który nie miał na sobie garnituru, a jedynie marynarkę i koszulkę.
Temat ubierania się wywołał spore poruszenie na sali, ponieważ nie wszyscy mężczyźni mieli na sobie garnitury tego dnia. Z drugiej strony jeżeli tzw. dress code miałby obowiązywać radnych-mężczyzn, to kobiety również musiałyby się dostosować i przychodzić na posiedzenia w garsonkach.
- Wszyscy reprezentujemy wyborców i wydaje mi się, że w takich sytuacjach najstosowniejszy byłby garnitur - brnął dalej radny, widząc uśmiechających się pod nosem swoich kolegów.
Nikt z nas nie chciałby przecież, żeby jego przedstawiciel w radzie pojawiał się na obradach w dresie, czy krótkich spodenkach, nawet jeśli na dworze panuje 30 -stopniowy upał. Choć nie wszyscy pamiętają, że jeżeli decydują się na krawat, to nie może być on poluzowany. Sandały do garnituru podczas lata też nie są dobrym pomysłem. Niewybaczane są też białe skarpetki do ciemnego „garniaka”. U części samorządowców uwaga T. Apanowicza wywołała uśmiech, ale bądź c0 bądź ich strój to też wyraz szacunku dla tych, co na niego oddali głos.