Jeszcze nie przebrzmiały andrzejkowe wróżby, a u nas też o przepowiadaniu przyszłości, pokazach spirytystycznych i innych tajemnych sztukach.
W czerwcu 1892 roku do Torunia przybył „znany okultysta” dr Czesław Czyński, którego wcześniejsze wykłady w Poznaniu zgromadziły 500 słuchaczy. W Toruniu miał wygłosić dwa odczyty: jeden po polsku w sali hotelu „Muzeum” i drugi po niemiecku w Dworze Artusa.
Ponad 5 lat później inaczej już go oceniano: „Magnetyzer Czyński, który w Krakowie i w Galicji był przedmiotem ogólnego śmiechu, ale w miasteczkach zaboru pruskiego przez swe sztuczki hipnotyzerskie wywołał podziw, i w mieście Toruniu licznych znalazł - mimo ostrzeżeń lekarzy - wielbicieli i protektorów…”.
W kwietniu 1894 r. na trzy występy, organizowane w sali „Strzelnicy” w Toruniu, przyjechał prof. G. Dryss, który rzekomo miał za sobą 18-letni pobyt w Indiach, Afryce, Ameryce Południowej, USA i Kanadzie. W prasie zapowiadano, że „przedstawi sensacyonalne modne cuda z dziedziny ciemnego królestwa”.
W okresie międzywojennym, gdy Pomorze było już w Polsce, wszelkiej maści przepowiadacze mieli się dobrze. Jak pisało w 1934 roku „Słowo Pomorskie”: „(...) w miesiącu kanikuły spadła na Toruń plaga wróżbitów, astrologów, grafologów, chiromantów i im podobnych szalbierzy”.
Cechą charakterystyczną większości z nich było „wywodzenie się od hinduskich jogów”. Każdy z nich szczycił się też tytułem profesora. Rzekomo hinduskie korzenie nie przeszkadzały jednak w obieraniu scenicznych przydomków rodem z kabaretu, dla przykładu: prof. Futurini czy Wacław Pyfello.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień