Jak przetrwać święta bez gafy [PORADNIK]
Jak wybierać prezenty, zachować się przy wigilijnym stole i być dobrym gospodarzem przyjęcia, mówi dr Andrzej Szteliga, wieloletni dyplomata, wykładowca etykiety i protokołu dyplomatycznego Akademii Dyplomacji przy Uniwersytecie Śląskim.
Kupił pan już prezenty świąteczne?
W większości tak...
Kupowanie ich dla osób bliskich jest prostsze, gorzej, gdy musimy dać prezent osobie, której tak dobrze nie znamy. O czym należy pamiętać?
Jeśli chcemy kupić prezent dla osoby, którą mniej znamy albo z którą mamy rzadsze kontakty, to trzeba po prostu przeprowadzić wcześniej małe śledztwo. Musimy poznać bliżej tę osobę: czym się interesuje, jakie lubi zapachy, jakie kolory. Ja lansuję taką zasadę, że prezent powinien mieć charakter osobisty. To powinna być miła niespodzianka.
Bywają jednak prezenty niezbyt sympatyczne, aluzyjne, które mają dwuznaczny wydźwięk, choć często nie taki był zamiar darczyńcy.
Inaczej wybiera się prezenty dla oficjalnych delegacji, dyplomatów - wtedy to są np. dzieła sztuki, kilimy, płyty z nagraniami polskich artystów, jakaś edycja dobrych wydawnictw, rzadkie monety - coś, co promuje nasz kraj. W tej sferze jest jednak trochę inaczej niż na gruncie towarzyskim. Jeśli chodzi o kosmetyki, trzeba być bardzo ostrożnym, bo nie należy nigdy nikomu nic narzucać. Podobnie bielizna damska. Bieliznę można podarować swojej partnerce, którą dobrze znamy, ale dawanie takiego prezentu bratowej czy szwagierce jest nietaktem. Podobnie jest z kosmetykami, każdy ma swoje pH, ulubione kolory, zapachy. Chyba że wiemy, jaki jest czyjś ulubiony zapach, marka. By dać komuś biżuterię, trzeba wcześniej tego kogoś poznać. Łatwiej jest z mężczyznami: odpowiedni krawat, spinki, książka bądź płyta CD ze sfery zainteresowań - z pewnością sprawią przyjemność.
Mamy już jasność, co do prezentów, zbliżają się święta, uroczysta kolacja w gronie najbliższych lub w większym. Jaka jest rola gospodarza?
Inaczej jest na przyjęciach oficjalnych, które zwykle odbywają się w restauracjach, rezydencjach. Zwykle wynajmuje się wtedy obsługę, kelnerów, kucharzy etc. Przyjęcie prywatne to coś innego. Gdy pojawiają się goście, gospodarz zawsze ma obowiązek ich przywitać. Drugi obowiązek to przedstawienie gości. Trzeci, jeśli to przyjęcie zasiadane, to odpowiednio usadzić gości...
No właśnie, czy małżeństwa muszą koniecznie siedzieć obok siebie?
Wprost przeciwnie. Zgodnie z protokołem dyplomatycznym czy nawet savoir-vivre’em, należy przemieszać gości. Klasycznie są trzy zasady rozsadzania gości. Jest reguła prawej ręki, jest precedencja i jest reguła alternacji. Reguła prawej ręki ma historyczne uzasadnienie, wiadomo, po prawicy zawsze siedział najważniejszy dla gospodarza człowiek. W naszym przypadku może to być np. gość honorowy. Zasada precedencji, czyli według hierarchii, ma znaczenie np. na przyjęciach służbowych. Trzecia zasada to zasada alternacji, czyli przemienne usadzanie panów i pań. Staramy się nie sadzać małżeństw obok siebie. Możemy być wyrozumiali wobec narzeczonych. Savoir-vivre to przewiduje. Jednak małżeństwa powinny być rozsadzane.
A gospodyni? Na mniejszych przyjęciach praktycznie nie wychodzi z kuchni.
Tak często bywa, ale na większych przyjęciach należy kogoś zaangażować do pomocy (kucharz, kelnerzy). Rolą gospodarzy jest bowiem nie tylko ugoszczenie przyjaciół czy znajomych, ale także zabawianie ich. Trzeba animować konwersację, pilnować, czy wszyscy mają to, co trzeba, i czy są należycie obsługiwani. Na mniejszych przyjęciach, domowych, gospodyni obsługuje osobiście, a gospodarz nalewa trunki. W tego typu przypadkach niektóre obowiązki można powierzyć biesiadnikom.
Żyjemy w Europie, jeździmy i pracujemy również za granicą. Nie są już rzadkością małżeństwa z cudzoziemcami. Często gościmy u nas cudzoziemców, także reprezentujących zupełnie inną kulturę czy religię. Jeśli gościmy ich np. w święta - jak powinniśmy się zachować? Dyskretnie udawać, że nie ma świąt, by nie urazić niczyich uczuć czy przeciwnie - celebrować święta?
Etykieta mówi wprost bardzo jasno: dokąd przybywasz, musisz się dostosować do tych warunków. Więc jeśli ja jadę za granicę, to muszę się dostosować do prawa i zwyczajów obowiązujących w tym kraju. Kropka. I vice versa. Jeśli my kogoś zapraszamy, ktoś do nas przyjeżdża, powinien się dostosować do zwyczajów panujących w Polsce. Oczywiście jeśli mamy do czynienia z inną kulturą i z inną religią, to trzeba wszystko uwzględnić. Natomiast ci goście, którzy przyjęli nasze zaproszenie, przyjechali do nas, muszą się do naszych zasad dostosować. Jeśli siedzimy przy wigilijnej kolacji, nie muszą celebrować naszych religijnych obyczajów, wystarczy, jak złożą sobie życzenia. Nie muszą wszystkiego jeść, jeśli zabrania im tego religia lub np. są wegetarianami. Nie należy ich do tego zmuszać. Gospodarze wiedząc o tym, że np. ktoś nie je mięsa, powinni przygotować też potrawy bezmięsne.
Wykłada pan w Akademii Dyplomacji przy Uniwersytecie Śląskim etykietę i protokół dyplomatyczny - co odróżnia je od savoir-vivre’u?
Savoir-vivre, jak nazwa mówi, to zbiór zasad potrzebnych do tego, by wiedzieć, jak żyć, a więc ich znajomość i umiejętność stosowania; sztuka życia. Etykieta jest zbiorem norm zachowania i powinności w danej grupie społecznej. A protokół dyplomatyczny jest wycinkiem etykiety, który skatalogował pewne zasady zachowania między dyplomatami i przedstawicielami oficjalnych delegacji w układzie międzypaństwowym. To już pewnego rodzaju kodyfikacja. Za króla Ludwika XIV ustalono dworską etykietę: zachowania się przy stole, witania, prezentowania. Natomiast współczesny protokół dyplomatyczny bazuje na konwencji wiedeńskiej o stosunkach dyplomatycznych i konsularnych. Ponadto większość krajów wprowadziła dodatkowo swoje unormowania, w tym również Polska - jak Ustawa o służbie zagranicznej.
Istnieje jakaś lista zakazów dla dyplomatów, czegoś, czego kategorycznie nie wolno im robić?
Nie ma listy zakazów, natomiast jest zbiór zasad mówiących o tym, co powinni robić.
Ludzie, którzy dopiero wchodzą do polityki, powinni przejść specjalny kurs, by o tym wiedzieć?
Powinni. Dyplomaci przechodzą. Politycy też powinni.
Jak pan ocenia znajomość protokołu dyplomatycznego i etykiety u obecnych polityków?
Nie mnie jest to oceniać. Wiem, że ostatnio nawet było jakieś szkolenie dla parlamentarzystów, ale z tego, co relacjonowały media, wynika, że frekwencja nie była tam zbyt duża. Z drugiej strony jest sporo literatury na ten temat. Można doczytać.
Nie mogę nie nawiązać i nie zapytać o gafy polityków. Co jest gafą, a co nietaktem?
Nietakty są poważniejszymi uchybieniami. Gafy to mniejsze błędy. Najczęściej są popełniane z niewiedzy i nieumiejętności znalezienia się w jakiejś sytuacji. Np. premier lub prezydent przekręci imię lub nazwisko gościa, źle przywita ich na lotnisku, źle zostaną rozsadzeni przy stole, w samochodach. Wtedy protokół dyplomatyczny państwa powinien zareagować i oficjalnie przeprosić.
Poproszę o przykłady.
Uczestniczyliśmy z ambasadorem w Paryżu w konferencji w senacie w Pałacu Luksemburskim. Przyjechaliśmy nieco wcześniej. Wchodzimy na salę, są flagi francuskie, unijne i polskie. Ale te polskie jakieś dziwne. Okazało się, ze powieszono je odwrotnie i zamiast biało-czerwonych były czerwono-białe - to flagi Monako. Zareagowaliśmy wtedy od razu. Był czas. Dyskretnie zmieniono flagi. Ale to już jest z pogranicza naruszenia protokolarnego. Wracając do pytania o gafy. Niedawno w Brukseli na dwóch, trzech przyjęciach obserwowałem pewnego polityka unijnego, trochę skrajnego, który zaczepiał ambasadora jednego z krajów arabskich o małżonkę. „Nie widzę pańskiej małżonki, kiedyż to poznam pana małżonkę?” Itd. Wiadomo, że kobiety islamskie nie uczestniczą w życiu publicznym i on tej małżonki nigdy nie zobaczy najprawdopodobniej. To już był nietakt. Bo ten polityk o tym wiedział i celowo drażnił ambasadora.
Mieliśmy kiedyś przykład takich delegacji, gdzie któryś z wysokich przedstawicieli samorządowców, zaproszony na oficjalne przyjęcie, bierze serwetki i zakłada je sobie pod szyję, za koszulę, choć powinno się je położyć na kolanach. Nie jest to nietakt, ale gafa. Szef tej delegacji powinien zareagować. Zwrócić temu panu uwagę. Inny przykład. Gościłem kiedyś w Paryżu jednego z ministrów, który poza oficjalną wizytą został trochę dłużej w tym mieście. Towarzyszył mu w tej oficjalnej delegacji 18-letni syn. Zaprosiłem ich do eleganckiej, starej restauracji w Paryżu. Tam są dania wykwintne, ale objętościowo - wiadomo - dość skromne. Pięknie skomponowane, podane, udekorowane. Siedzimy, rozmawiamy, smakujemy, aż w pewnym momencie ten chłopak odzywa się: - Tata, a nie można tu zamówić jakiegoś normalnego schabowego z ziemniakami i kapustą?... Oczywiście to był młody człowiek, ale powinien wiedzieć, jak się zachować, zwłaszcza jeśli towarzyszy ojcu w oficjalnej zagranicznej podróży.
dr Andrzej Szteliga
doktor nauk ekonomicznych, absolwent Akademii Ekonomicznej w Katowicach, a także podyplomowych studiów dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego oraz podyplomowych studiów doskonalenia protokolarnego Międzynarodowej Akademii Dyplomatycznej w Paryżu. Wieloletni dyplomata; radca-minister Ambasady RP we Francji, delegat Polski przy Międzynarodowym Biurze Wystaw w Paryżu, szef Przedstawicielstwa Regionalnego Woj. Śląskiego wobec instytucji UE w Brukseli. Autor bądź współautor wielu publikacji, w tym książki „Etykieta menedżera”. Aktualnie wykładowca protokołu i etykiety w Akademii Dyplomacji przy UŚ w Katowicach.