8-latek w walizce, 13 osób w osobowym aucie, sześciu mężczyzn w chłodni z truskawkami.
Do próby przemytu doszło w czwartek w pociągu relacji Kijów - Przemyśl. Uwagę celników zwróciła nerwowo zachowująca się, 50-letnia Ukrainka.
- Początkowo kobieta nie chciała otworzyć walizki. Odsunęła jej suwak jedynie na kilka cm. Zaczęła nerwowo upychać ubrania wystające z walizki. Okazało się, że pod warstwą odzieży znajduje się chłopiec. Dziecko natychmiast zostało wyjęte z bagażu, choć jego matka próbowała to utrudnić - informuje Edyta Chabowska z Izby Administracji Skarbowej w Rzeszowie.
Ukrainka nie wyraziła zgody na przebadanie chłopca. Wkrótce okazało się, że kobieta już 11 czerwca, czyli w pierwszy dzień ruchu bezwizowego, usiłowała wjechać do Polski ze swoim synem. Ona miała paszport biometryczny, uprawniający do wjazdu bez wizy. Jej syn tylko zwykły paszport i nie miał koniecznej wizy. Wtedy oboje zostali cofnięci z granicy. W czwartek również musieli wrócić na Ukrainę.
50-letnia Ukrainka, która w ub. czwartek w walizce, w pociągu Kijów - Przemyśl, próbowała przemycić do Polski swojego 8- letniego synka, za pomoc w nielegalnym przekroczeniu granicy, została ukarana mandatem w wysokości 200 złotych. Jej syn dostał kolejną decyzję o odmowie wjazdu. Oboje tego samego dnia wrócili na Ukrainę.
Jeszcze nigdy podkarpackie służby graniczne nie ujawniły przemytu dziecka, które ukryte było w walizce. Zdarzały się jednak inne, nie mniej ryzykowne sposoby przemytu ludzi. Na początku 2016 r. przy granicy z Ukrainą w pobliżu Horyńca-Zdroju, osobowym BMW podróżowało aż 13 osób, w tym siedmioro dzieci w wieku 2 do 15 lat. Wszyscy narodowości czeczeńskiej.
Kierowca auta nie chciał się zatrzymać do kontroli prowadzonej przez straż graniczą. Przyspieszył, ale chwilę później stracił panowanie na autem i wpadł do rowu. Na szczęście, nikt nie odniósł poważniejszych obrażeń.
Sześciu Afgańczyków podróżowało w chłodni tira z ładunkiem truskawek. Kierowca jechał aż z Grecji. Zatrzymał się na stacji paliw koło Pilzna. Wtedy z naczepy wyskoczyło sześciu mężczyzn, ukryli się w pobliskich zaroślach. Wezwano policję, a później straż graniczą. Okazało się, że szóstka pasażerów na gapę to Afgańczycy.
Niekiedy jednak zdarza się przemyt ludzi w ekskluzywnych warunkach. Tak było w kwietniu 2015 r. Na lotnisku w Jasionce wylądował mały samolot Piper Saratoga. Leciał z Grecji do Szwecji, jednak strażnicy graniczni ustalili, że miał międzylądowanie w Macedonii, a więc przekroczył strefę Schengen. Z tego powodu, pomimo oporów pilota, który tłumaczył się koniecznością pilnego wylotu, zdecydowali się na kontrolę maszyny. W środku znajdowało się czterech nielegalnych imigrantów w wieku 15 do 32 lat.
Irakijczyk, Syryjczyk i dwóch bezpaństwowców narodowości palestyńskiej. Chcieli się dostać do Szwecji.