Kraków od kilku tygodni żyje sprawą wyburzania wiaduktu na Grzegórzkach. Kontrowersje, a wśród wielu mieszkańców oburzenie, wywołuje decyzja, która poświęca cenny zabytek na rzecz budowy szybkiej kolei aglomeracyjnej, w ramach której modernizowany jest XIX-wieczny wiadukt. Według wykonawcy inwestycji nie dało się tego zrobić bez zniszczenia obiektu tak charakterystycznego dla miasta. W tej sprawie sprawdza się porzekadło, że w historii wszystko już było, bowiem to nie pierwszy taki przypadek, kiedy Kraków traci bezcenne zabytki. I nie pierwszy też przypadek, kiedy stawano w ich obronie. Dzięki nim ocalały Brama Floriańska i Barbakan, dzisiaj symbole, bez których nie wyobrażamy sobie miasta, a które w XIX wieku zamierzano rozebrać.
Nie ulega wątpliwości, że miasto nie może być historycznym skansenem, bowiem wciąż mieszkają w nim ludzie, którzy mają swoje potrzeby. Poprawa warunków życia jest więc czymś nieodzownym. Na przełomie XVIII i XIX wieku dotychczasowa formuła funkcjonowania aglomeracji uległa wyczerpaniu, bo ścisłe reguły ich zakładania stosowane od średniowiecza przestały się sprawdzać. Nie miały one dużych powierzchni, zazwyczaj były otoczone murami obronnymi i fosą. W źródłach z tamtego okresu często możemy znaleźć sformułowanie, że dane wydarzenie miało miejsce „intra muros” (w murach) i „extra muros” (poza murami).
Miało to wówczas ogromne znaczenie, bowiem „w murach” obowiązywały określone prawa i przywileje. Oznaczały one autonomię i niezależność ośrodka miejskiego. Kiedy na początku XIV wieku zamek na wzgórzu wawelskim połączono murami z Krakowem, mieszczanie ostro zaprotestowali. W konsekwencji toczonego sporu, otrzymali specjalny przywilej, który gwarantował, że bez ich zgody, takie połączenie jest niemożliwe.
Ciasna zabudowa nie sprzyjała też higienie i ogólnym warunkom sanitarnym. Odczuwano to szczególnie podczas epidemii, które były nieodzowną częścią dawnego życia. Przy murach miejskich tworzyły się przedmieścia, z których wyrastały kolejne miasta. W średniowieczu choćby powstało krakowskie trójmiasto, a obok Krakowa funkcjonowały dwa mniejsze ośrodki miejskie: Kazimierz i Kleparz, które na początku XIX wieku zostały wchłonięte.
Mury miejskie przestały spełniać swoją funkcję i stawały się reliktem przeszłości. Ówczesny historyk i miłośnik Krakowa Ambroży Grabowski, tak opisywał stan fortyfikacji w końcu XVIII wieku: „Jak wiadomo, Kraków był otoczony podwójnym murem i obstawiony dookoła basztami. Przestrzeń zewnętrzna około murów, która oddzielała miasto od przedmieść, była to okolica niedostępna, zasypana górami śmieci, błota i rumowiska, wywożonymi z miasta i sypanymi bez ładu, zarosła lasem ostów, pokrzyw, szaleju, psiego mlecza, przerznięta w różnych kierunkach bagnistymi i śmierdzącymi ściekami nieczystości, spływającymi z miasta, skąd rozchodził się nieznośny smród osobliwie w czasie upałów letnich”.
Zabytki zostały docenione
Kraków musiał więc sprostać nowym wyzwaniom modernizacyjnym. Zapanowała wówczas moda na „upiększanie”, które przerodziło się w porządkowanie przestrzeni m.in. poprzez wyburzenie murów miejskich. Decyzję w tej sprawie podjęły już austriackie władze zaborcze. W 1806 r. cesarz Franciszek II wydał dekret, w którym nakazał rozbiórkę obwarowań miasta. Podkreślmy w tym miejscu, że była to decyzja racjonalna, której celem było poprawienie warunków sanitarnych mieszkańców przedmieścia. Nie była to decyzja polityczna i celowe niszczenie zabytku przez zaborcę.
Zmieniał się też w tamtych czasach stosunek do zabytkowych obiektów. Zamiast lekceważenia zaczęto dostrzegać w budowlach, rzeźbach czy w źródłach pisanych wartość historyczną. Wszystko, co stare, nazywano wówczas starożytnościami.
Jak pisał historyk i wydawca źródeł Żegota Pauli:
Starożytności jako pierwsza postawa dziejów każdego narodu, należą niezaprzecznie do najciekawszych i najważniejszych przedmiotów naukowych. One to obznajomiają badacza z niejednym ciekawym szczegółem przeszłości i dają czy to pisarzowi, czy to artyście wierne wyobrażenie życia domowego i publicznego przodków.
Budowanie świadomości historycznej było długim procesem, który napotykał na trudności. Zacytujmy raz jeszcze Ambrożego Grabowskiego, który wspominał, że w ratuszu miejskim, w którym przechowywano m.in. średniowieczne księgi miejskie „tylko wróble miały przystęp przez okna bez szyb, (…) gdzie się ich całe pokolenia wylęgały i gdzie jeszcze dotąd (r. 1843) leży mnóstwo ich gniazd za książkami na półkach, a skąd ślady ich tam długiego pobytu furami wywozićby trzeba”.
Radwański broni Bramy Floriańskiej
Wyburzanie murów miejskich i zasypywanie fosy trwało kilka lat. Akcję kontynuowano w czasach Księstwa Warszawskiego. Jego kawałki sprzedawano mieszkańcom drogą licytacji, o czym świadczy chociażby ogłoszenie magistratu miasta zamieszczone w ówczesnej „Gazecie Krakowskiej” z 1810 r. Kamień z murów był gotowym materiałem, który mógł jeszcze posłużyć w budowanych domach. W 1817 r., już w realiach Rzeczypospolitej Krakowskiej ostały się jeszcze dwa fragmenty murów miejskich: Brama Grodzka (rozebrana ostatecznie ok. 1820 r.) i Brama Floriańska z Barbakanem. Wydział Spraw Wewnętrznych i Bezpieczeństwa Publicznego Rzeczypospolitej Krakowskiej wyszedł z propozycją, by je rozebrać.
Materiał z tych obiektów miał posłużyć do budowy mostów na Starej Wiśle (nieistniejącym już północnym ramieniu Wisły) między Stradomiem i Kazimierzem i na Rudawie na Zwierzyńcu. Przed zniszczeniem Bramy Floriańskiej zaprotestował Feliks Radwański, jeden z senatorów Rzeczypospolitej Krakowskiej. Był niekwestionowanym autorytetem w dziedzinie architektury, profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego, od wielu lat zaangażowany w „upiększanie” Krakowa w pozytywnym tego słowa znaczeniu. To właśnie z jego inicjatywy i Floriana Straszewskiego w miejscu wyburzonych murów założono pas ogrodu miejskiego nazwany plantacją, czyli plantami.
Radwański zdawał sobie sprawę z historycznej wartości Bramy Floriańskiej i Barbakanu. W sprawie ich ocalenia wystosował specjalny memoriał, w którym argumentował, dlaczego Kraków nie może się ich pozbyć. To ciekawy dokument, w którym uczony wykazuje się niezwykłą erudycją, przeplatając argumenty merytoryczne z siłą perswazji. Senator słusznie zauważył, że brama jest atrakcją turystyczną dla cudzoziemców, a ponadto świadectwem potęgi dawnej Rzeczypospolitej. Przetrwała wiele wieków, będąc świadkiem ważnych wydarzeń, np. triumfalnych wjazdów polskich monarchów po wygranych bitwach. Radwański podaje przykład egipskich piramid i rzymskiego Koloseum, których przecież nikt od czasów starożytnych nie wyburzył, a dla krakowian taką „starożytnością” jest właśnie Brama Floriańska.
Stwierdził nawet, że wyburzenie Bramy może być wstępem do rozbiórki zamku na Wawelu! W swoim memoriale zawarł również dość specyficzny argument meteorologiczny, który przeszedł do legendy miejskiej. Jak czytamy:
Wiatry północny, północno-wschodni i północno-zachodni, a z tych pierwszy i ostatni niosą nam zwyczajnie śniegi zadymne, takowe miotałyby je gwałtownie ze samego Kleparza wśród Rynku i gdyby te panowały, ciężko by się komu przyszło na nogach utrzymać, tym bardziej, że plac targowy kleparski potężny, poziomymi po wielkiej części otoczony domami, od ulicy warszawskiej niczym nie zasłoniony, przesyłałby wichry prostą ulicą wśród miasta. Przez wzgląd na zdrowie, pieszczenie wychowanie kobiety i dzieci, byłyby wystawione na częste fluksje (popularna wówczas nazwa zapalenia okostnej - przyp. AW), reumatycy, a może i paraliże.
Funkcjonuje również inna niezweryfikowana źródłowo wersja tego argumentu.
Dobre wiatry
Radwański miał wprost stwierdzić, że Brama i Barbakan „chronią one przed wiatrami wiejącymi pod Kościół Mariacki od Kleparza. Niedobre to wiatry, bo smrody i śmieci znosić będą, a także bezbożne podwiewać spódnice Paniom Matkom i Żonom”.
Czy rzeczywiście wiatr wiejący ze strony Kleparza był tak niebezpieczny dla krakowian? Trudno dzisiaj powiedzieć. Wiemy jednak, że argument o wietrze zagrażającym zdrowiu mieszkańców musiał zrobić duże wrażenie na pozostałych senatorach. Na posiedzeniu Senatu Rzeczypospolitej Krakowskiej w dniu 13 stycznia 1817 r. postanowiono ostatecznie zachować obiekt. W Krakowie zaczęto mówić, że „Radwański wiatrem zatrzymał walącą się już Bramę Floriańską”.