Jak reagujemy na koronawirusa, jak reagowaliśmy wcześniej na zagrożenia? Zapasy, paskarstwo i spekulacja w czasach wielkiego kryzysu
Kiedy nadchodzi kryzys, w górę idą ceny, a towary znikają z półek. Miało tak już nigdy nie być w globalnym, otwartym, coraz bardziej zdemokratyzowanym świecie, w którym się znaleźliśmy trzy dekady temu.
A jednak znów mamy kryzys. Nową dla nas sytuację, jakiej nie znamy z wcześniejszych doświadczeń, jakiej sobie nie byliśmy dotąd w stanie wyobrazić. Niesie ona trudne wyzwania. Towarzyszy im strach przed chorobą, czasami śmiertelną, i niepewność - nikt nie wie, jak długo ta sytuacja będzie trwać.
Choć pierwsza fala kupowania już opadła, półki zapełniły się ponownie, jak to się dzieje w świecie nadprodukcji, w każdej chwili sytuacja może się powtórzyć.
Jeszcze przed pierwszymi przypadkami zarażenia koronawirusem Polacy robili zapasy żywności na wypadek zbliżającej się nieuchronnie epidemii. W wielu marketach wykupiono kasze, makarony, ryże i inne produkty spożywcze, które mają długą datę przydatności do spożycia. Mniej zapobiegliwi oglądali tylko puste półki. Na szczęście przez krótki okres. „Poszły” też od ręki wielomiesięczne zapasy papieru toaletowego i innych artykułów higienicznych. W aptekach w hurtowych ilościach nabywano podstawowe leki na przeziębienia, jak i suplementy diety. Choć pierwsza fala kupowania już opadła, półki zapełniły się ponownie, jak to się dzieje w świecie nadprodukcji, w każdej chwili sytuacja może się powtórzyć. Zwłaszcza, jeśli pandemia potrwa wiele miesięcy.
Zapasy „w granicach budżetu”
Tej sytuacji towarzyszy prawdziwy wysyp internetowych porad, jakie zapasy warto zgromadzić w domu na najbliższe dni, np. na dwutygodniową kwarantannę. Warto się z nimi najpierw zapoznać, zanim wybierzemy się po zakupy, bowiem nadal w wielu sklepach nie brakuje klientów, przez co tworzą się tam sytuacje grożące kolejnymi zakażeniami. Z pewnością lepiej wybierać się do sklepu po zakupy jak najrzadziej, najlepiej może właśnie raz na dwa tygodnie.
Już tylko najstarsi mogą pamiętać powszechne apele z lata 1939 roku, kiedy to zalecano gromadzenie zapasów na wypadek wojny.
Gromadzenie domowych zapasów na dłuższy czas to dla wielu Polaków wcale nie nowość.
Już tylko najstarsi mogą pamiętać powszechne apele z lata 1939 roku, kiedy to zalecano gromadzenie zapasów na wypadek wojny. Według ówczesnego Polskiego Komitetu Żywnościowego, zapasy miały mieć „charakter możliwie wszechstronny i zawierać produkty łatwe w przechowywaniu”. Chodziło też o to, „by możność zakupów mieściła się w granicach skromnych budżetów robotniczych i pracowniczych”.
Pomidory w butrtelkach 1 kg
Oto zalecany przez PKŻ przykład zapasu jedzenia na 2 tygodnie dla rodziny pięcioosobowej: „mąka 30 kg; groch, fasola 5 kg; kasze 10 kg; ziemniaki 30 kg; kapusta kiszona 10 kg; cukier 3 kg; marmolada 1 kg; słonina 2 kg; olej 1 kg; ser chudy, suchy 2 kg; boczek lub żeberka wędzone 1 kg; kawa zbożowa 5 kg; pomidory w butelkach 1 kg; jarzyny świeże 10 kg; sól 1 kg. Do tego dochodzi mleko, którego ilość powinna wynosić około 5 puszek mleka skondensowanego, a 400 gr w razie gdyby miało ono dochodzić, co nie jest konieczne, w skład zapasu domowego. Zestaw ten przedstawia, równowartość pieniężną około 50 zł oraz około 3.600 kalorii na jednostkę konsumpcyjną dziennie. Odchylenia w nowym składzie 2-tygodniowego zapasu są możliwe zarówno ilościowo, jak i jakościowo w zależności od zamożności rodziny, przyzwyczajeń itp.”
Lektura powyższego zestawu jest naprawdę frapująca i daje obraz sposobów przechowywania żywności przed laty.
Mleko suszone i kondensowane
Trochę bardziej urozmaicony zestaw proponowało Przysposobienie Wojskowe Kobiet. Według publikacji „Zabezpieczenie produktów spożywczych przed gazami bojowymi w gospodarstwie domowym” z 1939 roku, należało zaopatrzyć dom w jedzenie na okres od dwóch do czterech tygodni w: mąkę pszenną i żytnią, kasze, grysiki, cukier, płatki owsiane, suche kiełbasy, boczek, różnego rodzaju konserwy, smalec, masło, mleko suszone lub kondensowane, sery, czekoladę, suszone jarzyny i owoce, sól i przetwory owocowe.
Papier toaletowy pozostał dla wielu symbolem braków PRL-owskich.
Z innego rodzaju gromadzeniem zapasów mieliśmy do czynienia w latach 80. ub. wieku, kiedy na rynku brakowało dosłownie wszystkiego. Kupowano wówczas wszystko, co wpadało w ręce, albo akurat „rzucili” do sklepu. Przeważnie było to artykuły drogeryjne - papier toaletowy, który pozostał dla wielu symbolem braków PRL-owskich, mydła, proszki do prania, których zapas wystarczał potem na wiele lat.
Kryzys już prawie zapomniany
Tak ludzie reagują zawsze w sytuacjach kryzysowych. Wiele podobnych porad pojawiło się np. w 2009 roku, kiedy wybuchł ogólnoświatowy kryzys gospodarczy, o którym mówiono w czarnych barwach, radząc gromadzić zapasy na dłużej. Tamten kryzys udało się, na szczęście, stosunkowo łagodnie przejść.
Łatwo można sobie wyobrazić, co byłoby w sklepach, gdyby ludzie ruszyli masowo wykupywać towary.
Co zgromadzić na czas ograniczeń związany z pandemią koronawirusa? Jakie artykuły kupować, by żywić się racjonalnie, a jednocześnie nie wydać za dużo pieniędzy?
Trudno byłoby dziś przy gromadzeniu zapasów kierować się wskazówkami sprzed ponad 80 lat, kiedy to w obliczu zagrożenia wybuchem II wojny światowej publikowano je we wszystkich gazetach. Poza pierwszymi powojennymi latami, w czasach PRL-u nikt takiego opracowania nie ważył się publikować w obawie przed powszechną paniką w obliczu bardzo kruchego rynku.
Łatwo można sobie wyobrazić, co byłoby w sklepach, gdyby ludzie ruszyli masowo wykupywać towary. Zresztą parokrotnie, w reakcji na pogłoski o potajemnej podwyżce cen, co akurat bywało uzasadnione, znikały na kilka dni, a nawet tygodnie niektóre trwalsze produkty.
Uniwersalnie, po niemiecku
Dziś w porównaniu z 1939 rokiem zmieniły się nie tylko poglądy na sposoby żywienia, ale i sposoby wytwarzania i konserwowania żywności. Przydatne są zatem tylko współczesne porady, co zgromadzić na dłuższy czas pobytu „pod kluczem”.
Niestety, oficjalnych wskazówek polskiego Ministerstwa Zdrowia czy też innego resortu na razie nie ma. Porady bez trudu za to można znaleźć np. na stronie departamentu bezpieczeństwa wewnętrznego USA czy Federalnego Urzędu Ochrony Cywilnej Niemiec. Nie są one związane bynajmniej z koronawirusem, ale to sukcesywnie modernizowane uniwersalne zestawy na wypadek różnych kataklizmów i zagrożeń terrorystycznych. Nasi zachodni sąsiedzi uważają, że taką żelazną rezerwę trzeba mieć w domu stale.
Sucharki i słone paluszki
Co zatem radzą posiadać Niemcy? Pierwsza sprawa to 20 litrów wody. Do tego dochodzi 3,5 kg zbóż, produktów zbożowych, chleba, ziemniaków, makaronu i ryżu, 2,5 kg owoców w puszkach lub słoikach i orzechów, 4 kg suchych roślin strączkowych i warzyw w puszkach lub słoikach, 2,6 kg mleka i produktów mlecznych, 1,5 kg mięsa, ryb i jajek, ewentualnie jajek w proszku, 0,4 kg tłuszczu i olejów. Dobrze jest zgromadzić także produkty spożywcze, które nie muszą być podgrzewane ani gotowane: cukier, miód, czekoladę, mąkę, rosół w proszku, sucharki, słone paluszki - w ilościach odpowiadających upodobaniom. Trzecia porcja zapasów dotyczy niezbędnych lekarstw, podręcznej apteczki, świec i zapałek lub zapalniczki, kochera kempingowego z paliwem, zapasowych baterii oraz środków odkażających. Ten zapas ma wystarczyć na jedną osobę na 10 dni.
Puszki - tak czy nie?
Wraz z nadejściem obecnej pandemii pojawiły się dziesiątki porad i propozycji zestawów na niezbędny zapas na polskich internetowych portalach. Wśród nich można znaleźć wiele ciekawych pomysłów, np. zamrożenie świeżych owoców i warzyw oraz porcjowanego mięsa, a także zrobienie domowych przetworów. Dietetycy radzą też unikać gromadzenia nasuwających się jako oczywiste produktów na zapas - zupek instant, puszek, słodyczy, trwałych wypieków i przekąsek. Inni sugerują z kolei, by, dobierając produkty, zwrócić uwagę, aby można je było przechowywać przez dłuższy czas bez konieczności chłodzenia (np. w razie przerwy w dostawie prądu) i spożywać również na zimno. Dziś wybór jest przeogromny, dlatego uniwersalnych wykazów sporządzić się nie da poza listą produktów higienicznych, jak mydło, proszek lub żel do prania, papier toaletowy etc.
Maseczki i mięso
Obok gromadzenia zapasów, drugim symbolem sytuacji nadzwyczajnej są zmiany cen, w górę, masowy wykup towarów i ogólnie zachwianie rynku. To także Polacy wielokrotnie w przeszłości przerabiali. Obecnie w cenę poszły najbardziej jednorazowe rękawiczki i maseczki - ale to specyfika każdej epidemii. Poszybowały w górę też ceny mięsa oraz pieczywa i żywności o przedłużonym terminie ważności, a na bazarach warzyw. Podobnie stało się też w popularnych sklepach internetowych. Jak wyliczył portal dlahandlu.pl za koszyk z 50 wybranymi popularnymi produktami w sklepach internetowych trzeba obecnie płacić nawet o 40 zł więcej niż jeszcze kilka tygodni temu.
Poszybowały w górę też ceny mięsa oraz pieczywa i żywności o przedłużonym terminie ważności, a na bazarach warzyw. Podobnie stało się też w popularnych sklepach internetowych.
Nc dziwnego, że w tej sytuacji wprowadzenie cen i marż maksymalnych w projekcie tzw. tarczy antykryzysowej proponuje Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Za oferowanie towarów i usług po cenach wyższych, przedsiębiorcy byliby surowo karani. Wygląda na to, że będzie to konieczne.
Obłożyć towary aresztem
Podobne wykupywanie towarów i podnoszenie cen przez sprzedawców na Kujawach i Pomorzu pierwszy raz miało miejsce… sto lat temu, kiedy Bydgoszcz, Toruń i całe Pomorze wracały do Polski.
Na rynku zabrakło wówczas niemal wszystkiego. Co sprytniejsi wykupili wszystko ze sklepów, a że chwilowo nowych dostaw nie było, mieszkańcy, cieszący się wolnością, przeżywali prawdziwy dramat. Nie było nic do jedzenia ani do ubrania. Zabrakło też dostaw węgla do gazowni, na skutek czego w mieszkaniach panowało przejmujące zimno.
Ceny wynajmu mieszkań, kwater hotelowych i żywności natychmiast poszybowały w górę, kiedy w Toruniu i Bydgoszczy pojawili się uchodźcy z kresów.
Na porządku dziennym były paskarstwo i spekulacja, z którymi to zjawiskami próbowano walczyć, co i rusz „obkładając aresztem” towary zbywane na pokątnych targowiskach po moc-no zawyżonych cenach.
Drugi raz tak się stało ledwie parę miesięcy później, w czasie wojny z bolszewikami. Ceny wynajmu mieszkań, kwater hotelowych i żywności natychmiast poszybowały w górę, kiedy w Toruniu i Bydgoszczy pojawili się uchodźcy z kresów. Oburzenie mieszkańców było ogromne, władze miast próbowały powstrzymać tę lawinę, ale w niewielkim stopniu to się im udawało.
Walka ze spekulacją
Dużo szerszy zasięg miało zjawisko spekulacji po II wojnie, kiedy kłopoty z zaopatrzeniem w podstawowe produkty, naturalne w kraju zniszczonym wojną, nałożyły się na specyfikę gospodarki socjalistycznej. Powstała specjalna komisja do walki ze spekulacją, która ścigała handlarzy zawyżających ceny i wykupujących trudno osiągalne dobra. Takie zachwianie rynku było też w 1981 r. na skutek katastrofalnej sytuacji gospodarczej pod koniec dekady Gierka. PIH urządzała naloty na targowiskach, a Inspekcja Robotniczo-Chłopska na sklepy i zakłady produkcyjne. Po 1989 r. wydawało, się, że już nigdy nie trzeba będzie tego przerabiać. Niestety, pomyliliśmy się, choć skala tego zjawiska dziś jest zdecydowanie mniejsza