Sprawny samorząd terytorialny to jeden z sukcesów polskiej transformacji po 1989 roku. Jak powstał obecny system? Kim byli „ojcowie założyciele”, a także „matka chrzestna” polskich gmin i powiatów?
Cowboy z przypinką „Solidarność” to jeden z najważniejszych plakatów w historii Polski. Zachęcał do głosowania w „wyborach czerwcowych”. Dokładnie 4 czerwca 1989 roku odbyła się pierwsza tura wyborów kontraktowych do sejmu i senatu. Pierwsze częściowo wolne wybory, które zmieniły bieg historii.
Polacy wybrali Zachód, zamiast Wschodu. Było jasne, że gospodarka nie może być już centralnie sterowana, a władza podporządkowana jednej partii. Komuniści, mający władzę autokratyczną, bali się samorządu lokalnego jak ognia. Nie mogli pozwolić na cień niezależności. Ale partyjny beton w latach 80. zaczął powoli pękać. Mówił mi o tym Zbigniew Walczak, samorządowiec ze zdecydowanie najdłuższym stażem – a do tego z wieloma sukcesami.
- Pod koniec ubiegłego systemu nowo wybrani wójtowie, burmistrzowie i pracownicy administracji, czyli ówczesny Terenowy Oddział Administracji Państwowej, byli objęci szkoleniem. Wykładano tam wszystko, co powinniśmy wiedzieć o samorządzie terytorialnym, od planowania przestrzennego, przez inne dziedziny, po takie pojęcia jak renta położeniowa – mówi mi Walczak. Przyznał też, że poznał wtedy wielu opozycjonistów, a wkrótce także twórców reformy samorządowej.
„Ojcowie założyciele”
Rodzimi „ojcowie założyciele” samorządu to trzech panów: profesor Jerzy Regulski, profesor Michał Kulesza i Jerzy Stępień. Pierwszy z nich, pracując na Uniwersytecie Łódzkim, marzył o samorządzie na wzór francuski, o którym debatował studiując po wojnie w paryskim Centre de Recherche d’Urbanisme. Swoją koncepcję przedstawił studentom w Łodzi w czerwcu 1981 roku. Skupiał się na planowaniu przestrzennym, które stało się później orężem a także zmorą samorządów w walce chociażby z modną ostatnio „betonozą”.
Profesor Rogulski nieprzypadkowo zaczął silnie interesować się samorządem w latach 80. Wierzył, że komuna w Polsce szybko upadnie. Sympatyzował też z opozycją, której tłumaczył, jak ważne jest oddanie części władzy gminom czy powiatom. Gdy w grudniu 1988 roku powstawał Komitet Obywatelski przy Lechu Wałęsie, Regulski miał już całą koncepcję reformy. Chciał, żeby Jednostki Samorządu Terytorialnego były małymi wspólnotami, połączonymi silnymi więzami społecznymi, które same rządzą się na swoim terenie.
Stolik poświęcony samorządowi był też częścią „okrągłego stołu”. Wprowadzono go w ostatniej chwili, a całą sprawę traktowano po macoszemu. Eksperci z ówczesną komunistyczną władzą próbowali rozmawiać przez trzy dni. A właściwie mówili i spotykali się ze ścianą. Dyskusji nie było. Podpisano protokół rozbieżności i na tym sprawę zakończono.
„Ustawa o jakimś tam samorządzie”
Sprawa wróciła w 1989 roku. Kierownictwo polityczne „Solidarności” temat „wrzuciło” do senatu. Tam opozycja po wyborach miała aż 99 ze 100 miejsc. Była więc przestrzeń do dyskusji, a do tematu życzliwie nastawiony był marszałek Andrzej Stelmachowski, który jednak tematem na co dzień się nie zajmował. Miał wtedy powiedzieć do swojego prawnika, obecnie profesora Michała Kuleszy, że trzeba przygotować „ustawę o jakimś tam samorządzie”. Ten zabrał się zatem do pracy. Razem z innymi „ojcami założycielami”.
Rangę przyszłej reformie samorządów nadał premier Tadeusz Mazowiecki. - Zadaniem wielkiej wagi jest stworzenie w Polsce autentycznego samorządu terytorialnego. (…) Z powstaniem samorządu wiążemy nadzieje na wyzwolenie ogromnej energii obywatelskiej, spętanej do niedawna poczuciem bezsilności wobec państwowej biurokracji i centralnych dyrektyw. Samodzielność decyzji, własny aparat administracyjny i własny majątek stworzą społecznościom lokalnym możliwości rozwoju – powiedział ówczesny premier z sejmowej mównicy 12 września 1989 roku.
Choć pierwsze wybory samorządowe udało się rozpisać szybko – bo już 27 maja 1990 roku – dyskusja na temat sposobu organizacji społeczności lokalnej trwała jeszcze długo. - To w latach 1991–1998 rozegrała się zasadnicza bitwa o kształt samorządu. Rozstrzygnięcia nie dawała nawet uchwalona w 1997 roku Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej. Dopiero rok później rząd Jerzego Buzka przesądził, że samorząd lokalny to jest i gmina, i powiat - mówił Jerzy Stępień, jeden z „ojców założycieli” w rozmowie z Dziennikiem Warto Wiedzieć. Zasłynął on powiedzeniem, że „Polska powiatami stoi”. Ich ideę zapożyczył od sąsiadów – Niemców. Po latach dalej uważa, że było to słuszne rozwiązanie.
Na koniec warto wspomnieć również o pieniądzach. Pierwotny system finansowania samorządów powiązany z podatkami PIT i CIT, a także dotowany z subwencji z budżetu państwa, współtworzyła Danuta Wawrzynkiewicz, dawniej wicedyrektor departamentu budżetu państwa. Przez samorządowców, tych z dłuższym stażem, nazywana jest do dziś „matką chrzestną samorządu terytorialnego”.