Jak się farmi miniony w LoL-u, czyli w co dziś grają nastolatki [INFOGRAFIKA]
To co, powiedz mi krótko o co w tym chodzi w tym LoL-u i gramy - proszę z entuzjazmem mojego 14-letniego syna Marcina. Jest zapalonym graczem w League of Legends, czyli popularnego LoL-a. Podobno to ulubiona gra gimnazjalistów. To by się nawet zgadzało. Choć mój drugi syn, licealista, także od niej nie stroni.
- No dobra. Zaczyna się od „pikowania” postaci (pick - wybieranie postaci). Masz dostępnych około 140. Żeby je odblokować trzeba zdobywać odpowiednie punkty - zaczyna Marcin.
Eee, spokojnie, myślę. Syn się jednak dopiero rozkręcał...
- Potem trzeba ją zatwierdzić w określonej grupie. Trzeba wybrać runy i masterie. Tu są pokazane postacie przeciwników. Skąd wiemy, którzy są nasi? Pojawiamy się na jednym „spałnie” (spawn). Tu się pokazuje keystone - masteria kluczowa...
Powoli mój zapał zaczął przechodzić w obłęd. O czym on w ogóle mówi?
- Plansza podzielona jest na pół. Jedna należy do nas, druga do przeciwników - kontynuuje moje dziecko. - Drużyna liczy pięciu graczy: ten na górze to „toplejner” (toplaner), w środku „midlejner” (midlaner) lub mid po prostu, na dole „botlejnerzy” (botlaner). Jest jeszcze „dżangler” (jungler). Co jakiś czas na planszy pojawiają się fale minionów, które się „puszują” (pusch - przepychają się) z tymi z drużyny przeciwnej. Nad minionami nikt nie panuje. One same nad sobą panują. Mogą pomagać w grze. Jak mają „mało zdrowia” (widać to na pasku nad ich głowami) to trzeba je pacnąć - kończy Marcin. - To się nazywa „farmienie minionów”. Celem drużyny jest zniszczenie nexusa przeciwników. To taki, jakby skarb na końcu planszy. Rozumiesz mamo?
No tak, wiedziałam, że to się tak skończy. Nic nie rozumiem, język, jakim porozumiewają się gracze dla mnie brzmi jak chiński: zaliczanie kila, pikowanie mida, puszowanie minionów, zdobywanie masterek, szukanie suportów. Rozumiecie coś z tego? Chyba nie dla mnie ten LOL. Ale brnę dalej. Staram się zrozumieć. Jedno wiem na pewno, że mistrzynią LoL-a nie zostanę. Zrozumiałam jednak, że to, w co z wielka pasją grają moi synowie, wymaga od nich myślenia, współpracy i wiedzy. To gra drużynowa, można się porozumiewać z innymi graczami na czacie lub jeśli są to znani nam gracze, przez skype. To ważne, bo trzeba mieć jakąś strategię, pomagać swoim i starać się wygrać, wcale nie krótką rozgrywkę (nawet 40 min.).
Gra, która uwodzi
Od czwartku do niedzieli w Katowicach odbywa się Intel Extreme Masters. To ogromna, międzynarodowa impreza. Święto graczy. Między innymi tych kochających League of Legends. Wśród turniejów odbywa się także turniej LoL-a.
Dlaczego ta gra jest tak popularna? Co sprawia, że młodzież tak angażuje się w rozgrywki? Tylko prawdziwy gracz może coś o tym wiedzieć. Tak, jak Michał Kuszewski, redaktor miesięcznika „CD Action” specjalizującego się w grach komputerowych.
- Rozdzielmy na początku fenomen League of Legends i katowickiego Intel Extreme Masters. To drugie to ewenement sam w sobie, który zawdzięcza popularność nie tylko turniejom LoL-a, ale także wielu innych gier, które wpisują się w szeroko pojęte ramy konkurencji e-sportowych. Wśród nich obok LoL-a prym wiodą strzelanka Counter-Strike: Global Offensive (od wielu lat polscy kibice śledzą losy „Złotej Piątki” - jednej z najlepszych na świecie drużyny Polaków, którzy pod nazwami różnych sponsorów utrzymują wysoki poziom) oraz StarCraft II - strategia będąca głównie domeną zawodników z Korei Południowej. Oprócz tego IEM przyciąga grającą młodzież i kibiców tym, że jest to jedyna tak duża e-sportowa impreza w Polsce, rozpoznawalna jest na całym świecie, profesjonalnie zorganizowana, a wstęp - dla cierpliwych - jest na nią darmowy - podkreśla Michał Kuszewski.
Jak twierdzi, jeżeli chodzi o samą grę i jej sposób na przyciąganie graczy, w grę wchodzi bardzo wiele czynników. Po pierwsze jest ona darmowa i fair wobec graczy. Jej model biznesowy nie wymaga od nich wydawania ani złotówki na to, by dobrze się bawić. Nie blokuje zawartości przed niepłacącymi, nie narzuca ograniczeń, a zarabia przede wszystkim na tym, że przywiązani do swoich ulubionych postaci gracze kupują dla nich „skórki”, czyli modyfikacje wyglądu.
- Nie bez znaczenia jest również podstawowy fakt niewielkich wymagań sprzętowych - w LoL-a zagrasz i na nowej supermaszynie, i na laptopie sprzed paru lat - uważa Kuszewski.
Po drugie jest to gra drużynowa, w której umiejętności pojedynczego gracza są równie ważne, co taktyka, umiejętność dowodzenia i słuchania, wspólnego reagowania na wydarzenia na polu bitwy. Znajdują tu miejsce dla siebie zarówno ci, którzy lubią grać samotnie, bez znajomych (dołączają wtedy do innych, nieznanych wcześniej graczy), jak i całe zgrane piątki przyjaciół. Tu nie rozwija się ulubionej postaci przez setki godzin jak w popularnych grach MMORPG, więc nie ma strachu, że ktoś odcięty od gry na tydzień zostanie w tyle za kolegami i nie zagra już z nimi na równym poziomie.
Po trzecie twórcy gry bardzo wiele uwagi poświęcają problemowi interakcji między nieznajomymi graczami, starając się - często ze spektakularnymi efektami - zmniejszyć „toksyczność” wymian słownych na czacie i ogólnie pojętej frustracji, którą mniej odporni na stres gracze często wyładowują na członkach własnej drużyny. LoL wciąż potrafi być nieprzyjemny pod tym względem, ale na pewno nie tak, jak inne gry tego typu.
Po czwarte otwartość twórców gry na społeczność graczy (są m.in. aktywni na przeróżnych forach) owocuje aktywizowaniem ich do dzielenia się własną twórczością związaną z grą - internet jest pełen opowiadań, rysunków, animacji, teledysków, zdjęć z cosplayów nawiązujących do postaci z gry.
Po piąte sukces gry pozwala twórcom budować wokół niej cały sport - organizować profesjonalne (czyli takie, w których zawodnicy opłacani są regularnie za występy, nie tylko z turniejowych nagród) ligi na kilku kontynentach, tworzyć cotygodniowe relacje na żywo i co roku zapraszać kibiców z całego świata na wielki, zorganizowany z niemałą pompą finał, prawdziwe święto kibiców LoL-a. - Dzięki temu najlepsi zawodnicy - młodzi, pochodzący z szeregów „szarych” graczy - zyskali status supergwiazd, których losy się śledzi i którymi się emocjonuje kończy Kuszewski.
Psychologowie nie mają wątpliwości, że samo granie w gry komputerowe nie jest niczym złym. Ba, nawet pomaga rozwijać u dzieci i młodzieży niektóre umiejętności. Profesor Katarzyna Popiołek ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Katowicach uważa, że wszystko zależy od sposobu podejścia do tego zagadnienia.
- Gry komputerowe mają bardzo dobry wpływ na młodych ludzi. Pomagają rozwijać wiele pozytywnych cech: szybkość reakcji, szybkość podejmowania decyzji, wyobraźnię, pomagają nawiązywać interakcje z innymi graczami - wylicza prof. Popiołek. - Jednak wszystkie te plusy nic nie znaczą, jeśli świat gier staje się ucieczką od rzeczywistości. Jeśli ktoś zaczyna się dobrze czuć tylko w wirtualnej rzeczywistości, a kompletnie nie radzi sobie w zwykłym życiu, to nie jest dobry symptom. W dzisiejszych czasach tworzą się społeczności graczy, to sprawia, że każdy z nich czuje, że ma jakieś zaplecze, że jest wśród kolegów. Ważne, żeby oddzielali życie rzeczywiste od tego w grze, by to drugie nie determinowało pierwszego - ocenia prof. Katarzyna Popiołek.
To jednak nie dla mnie
- No to grasz czy nie? - pyta w końcu młodszy syn. Starszy od pewnego czasu podejrzliwie nam się przygląda.- Naprawdę uczysz mamę grać w LoL-a? - nie może uwierzyć.
Po krótkim wstępie i pierwszej rozgrywce z drużyną „botów” („przecież nie możesz grać z żywymi graczami, bo nic nie umiesz”) już wiem, że to nie dla mnie. „Zaliczyłam kila” w rekordowym tempie, co w skrócie oznacza, że moja postać nie przetrwała na planszy długo. „Boty” mnie pokonały. Trochę wstyd. Choć, zauważyłam w oczach synów iskierkę zrozumienia i szacunku, że przynajmniej próbowałam pojąć, co ich tak kręci w LoL-u.
Od dziś ja też zaczynam darzyć szacunkiem graczy. Przynajmniej tych świadomych, którzy oczekują od gier czegoś więcej, niż tylko prostych strzelanek.