Jak się podróżuje Pendolino. Wybraliśmy się w podróż...
Do Łodzi przyjechał z opóźnieniem, do stolicy jeszcze je zwiększył. Herbata i kawa dla wszystkich pasażerów, słodkości dla I klasy. Komfort duży, ale prędkość nie zachwyca...
Wybraliśmy się w podróż superpociągiem Pendolino, który z powodu remontu odcinka Centralnej Magistrali Kolejowej, do 31 sierpnia zatrzymuje się w Łodzi, uznawanej za kolejową pustynię. Wyprawa nie jest daleka - raptem do Warszawy. Trwa godzinę i cztery minuty. Przynajmniej według rozkładu.
Miejsce z plamą
Ale gdy zjawiliśmy się nadworcu Łodź Widzew, gdzie Pendolino jadące z Jeleniej Góry ma przystanek, na tablicy informacyjnej wyświetlił się komunikat, że pociąg spóźni się o cztery minuty. Po chwili kolejna informacja - opóźnienie zwiększyło się do pięciu minut. Wreszcie długi jak wąż skład z charakterystycznym długim, aerodynamicznym „nosem” zaprojektowanym przez Giorgetto Giugiaro, włoskiego projektanta samochodów, wjechał na tor przy peronie pierwszym.
Konduktorka stanęła w drzwiach wagonu, zagradzając wejście. Spytała wstrzymanych przez nią kilkoro pasażerów, czy na pewno posiadają rezerwację na ten pociąg. W Pendolino, jak zresztą i w innych pociągach PKP Intercity, obowiązuje całkowita rezerwacja miejsc. Ma to dobre strony, bo ludzie nie szturmują wejścia, nie rozpychają się łokciami, nie biegną, by zająć lepsze miejsca.
Pasażerów, którzy wreszcie przekroczyli próg wagonu, powitała muzyka Fryderyka Szopena. Nokturn Es-dur nr 2, opus 9 odtwarzany jest na każdym postoju (gdy w internecie przeprowadzano identyfikację utworu, internauci żartowali, że to Marsz Pogrzebowy). Wewnątrz jest miło, przyjemnie. Ale oto zgrzyt. Na przypisanym nam fotelu przy oknie - duża plama. Na szczęście możemy przesiąść się na siedzenie obok, jest czyste i nikt go nie zajmuje.
Matka w przedziale
Gdy Pendolino wystartowało, pasażerowie usłyszeli serię komunikatów - o trasie i godzinach przyjazdu Pendolino na dworce w Warszawie. O tym, że pasażerowie wagonu pierwszej klasy dostaną napoje, słodkie przekąski, danie z dedykowanego menu. W wagonie Wars można zjeść śniadanie, obiad, deser. Niektóre dania przygotowuje się namiejscu ze świeżych produktów, dlatego czas oczekiwania na posiłek może wynieść nawet pół godziny. Można go skonsumować na miejscu w części barowej, ale obsługa Warsu na życzenie pasażera doniesie danie do zajmowanego miejsca.
A co z podróżnymi wagonów drugiej klasy, którzy zajęli ich aż pięć, gdy pasażerowie pierwszej klasy zmieścili się zaledwie w jednym? Spokojnie, bo oto pojawia się pracownica Warsu z wózkiem i proponuje kawę, herbatę albo wodę mineralną, oczywiście za darmo.
Komfortowo, ale wolno
Trudno odmówić nowoczesności, komfortu podróżowania i dobrych rozwiązań. W przedsionkach wagonów i na ich końcu wydzielono na przykład miejsce na bagaże. Pasażer nie musi już taszczyć ze sobą wielkich waliz, toreb, tarasując przy okazji przejście innym. Przy każdych dwóch siedzeniach umieszczono kosz naśmieci, a każdy fotel ma rozkładany stolik. W pociągu wydzielono trzy przedziały dla osób podróżujących z dziećmi do lat sześciu i kobiet w ciąży. Z wsiadaniem i wysiadaniem do Pendolino, podróżą, korzystaniem z toalety nie mają problemu ludzie niewidomi, niedowidzący, na wózkach inwalidzkich i poruszający się o kulach. Ale w końcu to Pendolino, jeden z najnowocześniejszych pociągów i takie udogodnienia nie są niczym nadzwyczajnym.
- Niestety, to Pendolino tylko z nazwy - kręci głową pan Stefan, który jechał z Wrocławia do Warszawy. - Mogłem wsiąść w samochód, ale chciałem sprawdzić, czy pociągiem będzie szybciej. 320 kilometrów w cztery godziny - nie ma się czym chwalić. Ale trudno się dziwić, skoro na trasie co chwila zwalniał, zatrzymywał się, wagonem rzucało na prawo i lewo. Czy warto było wydać dużo pieniędzy po to, by Pendolino jeździło z taką samą prędkością jak inne pociągi? - zastanawia się wrocławianin.
200 km/h za kilka lat
To główny zarzut pasażerów. Ponoć Pendolino wykorzystuje swoje możliwości, czyli mknie z prędkością 200 km/h, na trasie Warszawa - Katowice o długości 89 kilometrów. A powyżej 200, do 250 km/h, nie pojedzie przez najbliższe kilka lat. Na trasie Łódź - Warszawa „szaleje” 160 km/h, a do Wrocławia i Jeleniej Góry do 130 km/h.
Opóźnienia naszego pociągu do stolicy nie dało się nadrobić. Pendolino powinno było wjechać na dworzec Warszawa Centralna o godz. 11.15, a było o godz. 11.24.
Ale może nie należy narzekać, tylko cieszyć się z nowoczesnego i komfortowego taboru. Chociaż podróżowanie nim kosztuje - za bilet do Warszawy kupiony w dniu wyjazdu trzeba zapłacić 109 zł, doWrocławia 118 zł. Jest jednak pula tańszych biletów - z Łodzi do Warszawy po 39 zł, a do Wrocławia po 59 zł. Chętnych nie brakuje. Pendolino z Warszawy do Krakowa czy do Gdyni kursują pełne.
Tak to już jest, że najpierw kupuje się drogie pociągi, dla których nie ma odpowiednich torowisk, a potem dopiero się je remontuje. Jednak gdy szlaki kolejowe wreszcie zostaną zmodernizowane, to Pendolino, a PKP kupiło ich 20, będą jak znalazł.