Nowe kierunki na studiach czy praca u swoich mają zatrzymać odpływ Lubuszan.
- Nastawieni jesteśmy na długofalową współpracę z młodymi ludźmi. To oni w przyszłości zastąpią odchodzących na emeryturę pracowników. Promujemy naszą firmę i zachęcamy studentów wyższych uczelni podczas spotkań na Uniwersytecie Zielonogórskim. Zależy nam na werbowaniu młodych ludzi do pracy w naszej firmie. Choć, niestety, okazuje się to dość trudne, bo dziś młodzież jest bardzo ambitna. Wielu studentów otwarcie mówi, że w dużych miastach mają większe możliwości rozwoju, kuszą ich wyższe zarobki – mówi nam Jarosław Masina, rzecznik żarskiego Swiss Krono, jednego z największych na świecie producentów płyt i wyrobów drewnopochodnych.
O tym, co w naszym regionie robi się, aby zatrzymać młodych ludzi, rozmawiamy nie bez powodu. W ciągu ostatnich dziesięciu lat liczba studentów spadła u nas z 41 tys. do 16,5 tys. (pisaliśmy o tym w zeszły piątek w artykule „Wyparowało 24.500 osób! I to młodych”). Najliczniejszy w studentów jest Uniwersytet Zielonogórski. Jest ich tu 11,5 tys. Druga pod względem liczebności jest Akademia im. Jakuba z Paradyża w Gorzowie – 2,3 tys. studentów. Około 1 tys. osób studiuje w Zamiejscowym Wydziale Kultury Fizycznej w Gorzowie. Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Sulechowie, która od nowego roku akademickiego stanie się wydziałem zamiejscowym Uniwersytetu Zielonogórskiego ma 370 studentów.
Skąd tak znaczny spadek osób na studiach? Rektor Akademii im. Jakuba z Paradyża powodów wymienia kilka: - Dziesięć lat temu był czas, że uczelnie stawiały na ilość. Nie było niżu demograficznego. Oprócz tego dziś rynek jest już nasycony absolwentami różnych kierunków studiów – mówi Elżbieta Skorupska – Raczyńska.
Przypomnijmy jeszcze, dlaczego młodzi uciekają z naszego regionu. Gorzowianka Paulina Kwapis, która przyszłość wiąże z Poznaniem, zwraca uwagę, że stolica Wielkopolski daje więcej rozrywki, kultury i pomysłów na spędzenie czasu. Z kolei Sylwia Sierko z Pokotu wyjechała za granicę, bo tam ma lepsze możliwości rozwoju i zarobku. Z kolei zielonogórzanka Marta Bortnowska nie wraca z Warszawy do rodzinnego miasta, bo jej zdaniem w południowej stolicy Lubuskiego nie ma ciekawych ofert.
Podobne przykłady można mnożyć. W związku z tym rodzi się pytanie: jak nasze uczelnie, samorządy czy firmy rywalizują o lubuską młodzież z większymi miastami?
Recepta? Jakość!
Jak mówi nam rektor UZ, prof. Tadeusz Kuczyński, za sukces i receptę na stale postępujący niż demograficzny, uczelnia poczytuje sobie uruchomienie tak prestiżowych kierunków jak prawo, psychologia, dziennikarstwo czy kierunek lekarski. Ale nie tylko tworzenie nowych kierunków zatrzymuje młodych ludzi w Lubuskiem. To także inwestycje i unowocześnianie bazy dydaktycznej. Największą inwestycją był Park Naukowo-Technologiczny UZ, dofinansowany 71 mln zł. Funkcjonuje w nim Inkubator Przedsiębiorczości. Działające w nim firmy włączają studentów do swoich projektów badawczo-rozwojowych.
A jak starają się zatrzymać studentów w Gorzowie? – Przede wszystkim stawiamy na jakość kształcenia. Jesteśmy też najlepiej przystosowaną w dolinie Wisły uczelnią do kształcenia osób niepełnosprawnych. I nie chodzi tu jedynie o dwie czy trzy windy. Przygotowani do tego są nauczyciele. Jest też pełnomocnik ds. osób niepełnosprawnych – mówi rektor E. Skorupska – Raczyńska.
Collegium Polonicum w Słubicach jest w fazie przekształcania. Ma być Międzynarodowym Wydziałem Polsko-Niemieckim Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz Uniwersytetu Europejskiego Viadrina we Frankfurcie nad Odrą. – Przygotowujemy nowe oferty dydaktyczne. Będą to kierunki nakierowane na to, żeby młodzież zatrzymać, kierunki bardziej praktyczne, czyli nieco odchodzące od kształcenia akademickiego. My na prowincji musimy oferować kierunki, które dają młodym ludziom nadzieję na pracę – mówi Agnieszka Brończyk, zastępca dyrektora Collegium Polonicum.
Miasta też pomagają
Dwie największe lubuskie uczelnie wspomagane są przez lokalne samorządy. Zielona Góra wspiera rozwój uniwersytetu m.in. zamieniając się działkami, kupując ośrodek jeździecki, remontując obiekt i wydzierżawiając go na potrzeby wydziału prawa. Gorzów robi podobnie. Też odkupił nieruchomość w centrum miasta, a prezydent Jacek Wójcicki zadeklarował ostatnio, że miasto przekaże uczelni 15 wyremontowanych mieszkań z przeznaczeniem dla ściąganych do akademii profesorów.
Pomysły na zatrzymywanie młodych Lubuszan, także tych po studiach, mają też w Żarach. – Od dwóch lat do naszych przedszkoli przyjmujemy wszystkie zgłoszone trzylatki, nie brakuje też miejsc w żłobkach. Mamy też kompleks Zielony Las, krytą pływalnię, basen, stadion. Na tle regionu Żary wyróżnia też najbogatsza gama handlowa i usługowa. Zauważamy przypływ młodych ludzi, których kuszą nie gorsze niż w dużych ośrodkach zarobki w firmach.
Na ciekawy pomysł wpadły władze powiatu nowosolskiego. Stworzyły kampanię „Ucz się u nas”. Filmy promocyjne i bilbordy sprawiły, że udało się zahamować odpływ młodzieży z powiatu. – Tak było już w zeszłym roku. Pomimo spadku populacji, ilość absolwentów gimnazjów, która przyszła do naszych szkół była podobna jak w roku poprzednim. Poza powiatem uczy się około stu absolwentów gimnazjów. To nie jest dużo – mówi Andrzej Ogrodnik, członek zarządu powiatu nowosolskiego.
O młodych walczą też lokalne, firmy. W Nowej Soli i okolicach powstała inicjatywa „Nowa Praca”. – Dajemy wyraźny sygnał, że nowosolska strefa to miejsce, gdzie można znaleźć ciekawą pracę, gdzie można się rozwijać i gdzie można zrobić karierę zawodową – mówi Agnieszka Ożóg z Alumetalu.
Zdaniem Stanisława Iwana, wiceprezesa Kostrzyńsko-Słubickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, nadzieją na zatrzymanie młodych są powstające tu firmy. – Zaczynały u nas od śrubokręta, a teraz są marką znaną na cały świat – mówi.
- Młodzież szuka atrakcyjnej pracy i wyjeżdża z Lubuskiego. Ale od pewnego czasu ta sytuacja zaczyna się poprawiać. Pracodawcy podnoszą płacę. W zeszłym roku zarobki wzrosły u nas średnio o 6,8 proc. Lasy, grzyby i jeziora to stanowczo za mało, by zatrzymać młodych ludzi – mówi Jarosław Nieradka, dyrektor biura Organizacji Pracodawców Ziemi Lubuskiej. Firmy starają się więc przyciągnąć młodych m.in. organizacją letnich praktyk (tak jest np. w informatycznym Cinkciarz.pl) czy umożliwiając młodym ludziom zobaczenie firmy jeszcze w czasie nauki (tak wobec pracowników nieprodukcyjnych robi gorzowska Faurecia).
I tak wyjadą?
- Jakoś tak się przyjęło, że lepiej na studia wyjechać z rodzinnego miasta. Musiałabym mieszkać z rodzicami, a chcę posmakować studenckiego życia. Chciałabym po studiach wrócić, ale czy tak się stanie, dziś nie wiem. Życie pisze przecież różne scenariusze – mówi nam Elwira Kamińska z Zielonej Góry.