Jak wspominasz pochody pierwszomajowe? Czy dziś brakuje Ci takich pochodów?
Pochody z okazji Święta Pracy kiedyś gromadziły tłumy i były jednym z symboli Polski Ludowej. Czy brakuje Panu pochodów pierwszomajowych?
TAK: Ludzie żyjący z pracy najemnej powinni przypominać o sobie
Czy nie brakuje Panu obchodów święta 1 Maja w starym stylu? Tak jak obchodzono ten dzień przed laty, z obowiązkowym pochodem ludzi pracy, którzy niosą w rękach czerwone sztandary?
Trochę tak. Chociaż oczywiście nie tęsknię za obowiązkowymi pochodami. Wiadomo, że często zmuszano ludzi do udziału w uroczystości. Ten dzień składał się jednak z dwóch różnych części: oficjalnej i nieoficjalnej. Ta druga składała się z udziału na przykład w festynie organizowanym w parku przez miasto czy jakiś zakład pracy. Tak ja zapamiętałem ten dzień. Mój ojciec po pochodzie brał mnie na taką imprezę i kupował mi lody. A on sam spotykał się ze znajomymi. Wspominam to z sentymentem.
Na pewno mówiono w tym dniu o polityce. Chyba bez niej nie obeszłoby się na pochodzie?
Na pochodzie była polityka, później już w części nieoficjalnej też. Ale niezbyt dużo. Olbrzymią zasługą nieoficjalnej części, na festynach i piknikach, była możliwość spotkania się z sąsiadami, przyjaciółmi. Jednak chyba najważniejszym elementem, którego dziś brakuje, była demonstracja, że ludzie żyjący z pracy najemnej mają swoje interesy. I że tych interesów będą bronić. Na Zachodzie o tym pamiętają. W Polsce przedstawiane są głównie argumenty pracodawców, a zapomina się o tych w gorszej sytuacji materialnej. Nasze związki zawodowe są słabe, Solidarność upolityczniona. Zwykli ludzie są już tym zmęczeni. Nie wierzą, że mogą coś wspólnie wywalczyć. Inaczej niż w Niemczech i Francji, gdzie związki zawodowe są silne. Liczą się z nimi wszyscy politycy.
Jak Pan będzie obchodził 1 Maja w tym roku?
Chyba tak jak większość Polaków. Zrobię grilla na ogródku i zaproszę sąsiadów. Mam tylko nadzieję, że będzie dobra pogoda. Jeśli będzie zimno, wszyscy będą rozczarowani.
Wspólnoty lokalne wiedzą najlepiej, jakie są ich potrzeby
Czy pochody pierwszomajowe były w Pańskiej ocenie złą rzeczą?
Z jednej strony, odcinając się zupełnie od komunistycznego aspektu tej sprawy, samo świętowanie pracy to dobra sprawa. Ale idea pracy jako takiej była wypaczona przez komunistów, co skutkowało później wypaczeniem też samego świętowania.
A jak Pan to wspomina?
Byliśmy zmuszani przez szkoły do udziału w pochodzie, a ten, kto na nim nie był, od razu miał obniżone sprawowanie, więc ciężko powiedzieć, żebym dobrze to wspominał. Młodzież nie miała jakieś wielkiej ochoty na świętowanie. Pewnie nieliczna część przyszła tam faktycznie w zgodzie ze swoimi przekonaniami... Ale nie było ich wielu. A to, że był to dzień wolny od szkoły, nikogo nie przekonywało. I tak trzeba było gdzieś pójść, gdzieś się pokazać. W podstawówce człowiek może i nie przywiązywał do tego zbyt dużej wagi, ale w liceum już tak.
Buntował się Pan?
Pewnie! Bo jakby nie było, z drugiej strony pochody były pewną okazją do pokazania kolegom – i samemu sobie – swoich przekonań. Bo jasne, szkoła wymagała, żebyśmy przyszli, więc pokazywaliśmy się na początku, a potem część uczniów się urywała i lądowała w katedrze na mszy za ojczyznę.
Czyli nie brakuje Panu takich pochodów?
Zdecydowanie nie, bo to był po prostu mus. Chyba jedynym „plusem” były te wszystkie kolory, atmosfera okołopochodo-wa, pikniki i festyny – to wszystko zapadało w pamięć, nie da się ukryć. Mocno odznaczały się na tle tej całej szarzyzny lat osiemdziesiątych.
Czy organizowanie pochodów dziś jest dobrym pomysłem?
Wszystko zależy od tego, na ile to jest świadome. Mam wrażenie, że anarchizm i lewicowość są dziś w modzie...
Waldemar Kuzio z Górzycy, pracował w straży więziennej
- Obchody pierwszomajowe wspominam niezbyt dobrze. Dyrekcja szkoły, wychowawcy, wychowawcy z internatu pilnowali, żeby wszyscy wyszli na pochód. Każdemu wręczali szturmówki – flagi i transparenty z hasłami i kazali iść w pochodzie. Nie było to miłe. Najmilej wspominam zabawy i kiermasze, które odbywały się po pochodzie.
Piotr Tykwiński z Zielonej Góry
- Od dziecka brałem udział w pochodach pierwszomajowych. Wspominam te chwile jako pozytywne. Nie miałem jakiegoś odczucia przymusu, a i odnosiłem wrażenie, że ludzie podczas takich pochodów są uśmiechnięci. Sam je lubiłem, często szedłem w pochodzie z zakładem pracy mojego ojca i niosłem czerwoną szturmówkę, bo... ten kolor bardziej mi się podobał. A 1 Maja zawsze mi się kojarzy z ciepłą pogodą.
Edward Jabłoński, emeryt z Nowej Soli
- W latach 70. i 80. byłem spikerem, ze Zbigniewem Tatarzyńskim, podczas pochodów w Nowej Soli. Oddelegował mnie do tego zadania Dozamet. To były wielkie imprezy, podczas których zakłady pracy prezentowały to, co miały najlepsze i przedstawiały wyróżniających się pracowników. Niektórzy nie chcą pamiętać o tamtych latach w PRL. Jednak nie można od tego uciekać. W takich czasach przecież żyliśmy.
Krzysztof Kostrzewa z Żar, pracownik restauracji
- Moim zdaniem pochody organizowanie z okazji 1 Maja powinny wrócić. Dawniej sam w nich uczestniczyłem i pamiętam atmosferę, która towarzyszyła tamtemu wydarzeniu. Dla mnie ten dzień miał wyraz patriotyczny, budował ducha patriotyzmu w każdym z nas. Teraz ten dzień nie jest tak hucznie obchodzony, jak kiedyś. Dziś to głównie pretekst to świętowania wolnych dni.