Jak wygląda hutniczy mercedes? Ma 60 metrów wysokości i kosztuje 2,1 mld zł
Porównanie z budową piramidy jest uzasadnione. Wyobraźcie sobie dwa tysiące ludzi uwijających się wokół gigantycznej konstrukcji. Ale to nie przeszłość. To szansa na przyszłość huty.
Jak wygląda piec wart grubo ponad 2 mld zł? Wyobrażaliśmy sobie wielkie urządzenie wstawione do gigantycznej hali. Jest rzeczywiście wielki, ale to na dobrą sprawę ogromny, wielokondygnacyjny budynek wypełniony... No właśnie, trudno powiedzieć czym, gdyż cała ta budowla to w znacznej części wielki piec zawiesinowy w towarzystwie pieca elektrycznego. Do tego dwa tysiące ludzi z ponad stu firm.
- Nie, nie czuję się zagubiony. W końcu dla KGHM pracuję już kilkanaście lat, a tutaj wszystko jest w odpowiednim rozmiarze - żartuje Wiesław Hajdukiewicz z zielonogórskiego Zinstalu, który pracuje przy budowie systemu chłodzenia pieca.
Jeden zamiast trzech
Jak tłumaczy dyrektor ds. produkcji Huty Miedzi Głogów Zbigniew Gostyński, dzięki budowie nowego pieca zawiesinowego uda się zrealizować kilka strategicznych celów. Oznacza unowocześnienie starzejącej się w zastraszającym tempie infrastruktury Huty Głogów I, czyli trzech archaicznych pieców szybowych. Jak dziś - nie bez pewnej dozy złośliwości - mówią hutnicy, piec szybowy to tylko nieco większy koksownik. Najprostsze urządzenie na świecie.
- Musieliśmy podjąć decyzję. Mimo serwisu, wszystko zaczynało się sypać, a remont kapitalny kosztowałby 60 procent tego, co wydamy na budowę nowego pieca - tłumaczy dyrektor Gostyński. - Na dodatek z każdej strony jesteśmy bombardowani coraz bardziej wyśrubowanymi normami środowiskowymi. Pozwolenia zintegrowane, dyrektywy, normy... Piec zawiesinowy to głęboki ukłon w stronę ekologii, bo to jej wymogi zaważyły na decyzji o budowie. Parametry tego pieca nawet na nas robią wrażenie - to hutniczy mercedes. Mamy dobrze ogarnięte wszystkie procesy technologiczne. Wychwytujemy 99 proc. siarki, która wykorzystywana jest do produkcji kwasu siarkowego. Pyły w układzie zawrotowym są zbierane i wracają do pieca. Będziemy emitować do atmosfery 89 proc. pyłów mniej, ołowiu prawie 10 proc., arsenu 71 proc., dwutlenku siarki 81 proc.
Tak ziarnko do ziarnka... Nowy piec oznacza o 10 proc. niższe koszty produkcji. Ale też i ominięcie pojawiających się co chwilę finansowych niespodzianek. Chociażby związanych z ługiem posulfitowym, czyli odpadem ze starych celulozowni, który stał się materiałem deficytowym, a co za tym idzie droższym. Piec szybowy potrzebował kilka tysięcy ton tego „specyfiku” miesięcznie. I wreszcie rzecz najważniejsza. Nowy piec daje przyszłość hucie, jakieś pół wieku funkcjonowania... Dziś zatrudnia ona około 2,5 tys. osób.
Pójdą na żyletki
A co ze starym piecem, a raczej trzema piecami? Cóż, pójdą na przysłowiowe żyletki. Jeden został wygaszony już w ubiegłym roku. Pozostałe dwa zgasną 16 lipca. - Oznacza to dla nas postój, do którego przygotowywaliśmy się od dłuższego czasu, zrobiliśmy odpowiedni zapas anod, aby elektroliza miała co robić - dodaje Gostyński. - Owszem, każdy dzień to 800 ton miedzi mniej, ale tutaj możemy mówić o planowanym przestoju. Nowy piec powinien wystartować w październiku.
Dyrektor Gostyński nawet nie próbuje ukryć dumy. I, jak mówi, piec zawiesinowy to jakby jego biografia. Przyszedł do pracy w trzecim roku pracy starego pieca zawiesinowego. Przeszedł całą ścieżkę kariery: od stażysty, przez mistrza, kierownika, szefa produkcji, dyrektora... A tak na marginesie... Dyrektor urodził się w dniu, w którym Wyżykowski odkrył w okolicy Lubina miedź.
- Wiem, że to nieco dziwnie zabrzmi, ale to piec, który daje... satysfakcję - dodaje. - W piecu szybowym, o którym często mówi się, że jest śmieciożercą, nie są potrzebne jakieś reżimy. Można wrzucić wszystko. Zawiesinowy to nieustanne analizy, kontrola. A w tym naszym nowym piecu są dziesiątki tysięcy punktów kontrolnych, które dostarczają informacje do centrum sterowania. Często porównujemy naszą pracę do tego, co robi kucharz w kuchni. Dobre produkty i gotowanie według przepisu. To jak dwie zasady hutnika: przygotuj wsad do pieca, aby był jak najbardziej efektywny, i utrzymuj piec w reżimie temperatury.
Nowy piec zawiesinowy zastąpi trzy przestarzałe technologicznie piece szybowe Huty Głogów I
Inny wymiar piękna
Dziesiątki tysięcy punktów pomiarowych... To chyba koniec z romantycznym wymiarem hutnictwa i zachwytów hutniczych weteranów, mówiących, że nie ma nic piękniejszego niż skrząca się płynna miedź sunąca rynną... Wielbiciele nowego pieca mówią, że tu mamy do czynienia z innym wymiarem piękna.
Na razie nie widać ani romantyzmu, ani skrzącej się miedzi. Widać tylko skalę. Piec zawiesinowy, a raczej jego gmach, jest gigantyczny i z trudem jesteśmy w stanie zorientować się, która część to sam piec. Jak chociażby suszarnia parowa koncentratu, gdzie koncentrat, czyli surowiec, osiąga pożądaną wilgotność. I już tutaj „nowalijka”. Energię potrzebną tej suszarni czerpie się z kotła odzysknieniowego, czyli instalacja w pewnym stopniu jest energetycznie samowystarczalna.
- Wsad do pieca zawiesinowego musi mieć odpowiednią wilgotność, stabilną recepturę koncentratu ze zbilansowaną zawartością miedzi i węgla - tłumaczy Emanuel Łobaczewski, główny inżynier ds. certyfikacji. - Technologia pieca szybowego polega na przetapianiu zbrykietowanego koncentratu, w wyniku czego powstaje kamień miedziowy. W piecu zawiesinowym, gdzie surowcem jest przypominająca mąkę zawiesina koncentratu, produktem jest bezpośrednio miedź blister i żużel z dużą zawartością miedzi, który, w celu jej odzyskania, trafia do pieca elektrycznego. To dodatkowe 12 proc. metalu.
Jak słyszymy na każdym kroku, piec ten szyty jest na miarę. Wraz z piecem elektrycznym ma zastąpić piece szybowe - mercedes zamiast trzech trabantów. Stary piec zawiesinowy, który działa w hucie II, to jakby protoplasta tego nowego.
Dokumentacja na ciężarówki
Generalnie projektantem nowego pieca jest firma Bipromet Katowice. Od początku było to przedsięwzięcie gigantyczne, potrzeba było ponad trzy tysiące projektów. Aby przetransportować pełną dokumentację, nie wystarczą skrzynie, potrzebne są... ciężarówki.
- Oczywiście przy tej skali inwestycji trudno jest zapiąć wszystko na ostatni guzik. Skala prac wykonywanych na czynnym zakładzie z wykorzystaniem modernizowanej, istniejącej infrastruktury powoduje, że należy dostosować projekty z desek kreślarskich do rzeczywistości, gdzie rury i przewody mijają się na centymetry, a są ich tutaj setki tysięcy - tłumaczy kierownik projektu Mariusz Wróbel. - W trakcie realizacji sporo niepotrzebnego zamieszania uniknęliśmy dzięki projektowaniu w 3 D, ale nie wszystko dało się przewidzieć. Projektanci w miarę rozwoju projektu uświadamiali sobie, z czym się zmierzyli. Wszyscy mamy świadomość celu i upływającego czasu.
Piec jest składany z najlepszych elementów dostępnych na światowym rynku. O ile sam piec to projekt Biprometu, o tyle elektrody i zasilanie jest dziełem Norwegów. Rozwiązanie załadunku wymyślili Finowie... Wiele rozwiązań jest autorskich i powstało w KGHM, gdyż w przypadku tej inwestycji to nie tylko dzieło teoretyków ślęczących przy deskach kreślarskich, ale praktyków, którzy współtworzyli efekt finalny. Na przykład rozwiązanie zawracania żużlów ołowiowych, wychładzanie...
I cena inwestycji robi porażające wrażenie. Założenia budżetowe mówią o kwocie 2,1 mld zł. Jednak wpięcie nowego pieca w starą hutę ma dużo większe oddziaływanie na istniejącą infrastrukturę niż pierwotnie zakładano. W praktyce oznacza to, że nie jest to tylko wstawienie nowego urządzenia, ale również zmiana całej huty. Energetyka, rurociągi, taśmociągi, maszyna odlewnicza, przepompownia, wentylatorownia, granulacja żużla... Na dodatek ciągle wchodzące nowe wymogi Unii Europejskiej, które nie były znane nawet w chwili pierwotnych założeń projektowych.
Poziom 27 metrów
Schodzimy z dachu (poziom powyżej 66 m) po schodach na poziom 27 m. To najwyższa kondygnacja, na którą dociera winda. W pewnym momencie przestaliśmy nawet słuchać naszego przewodnika, który tłumaczył, że stąd koncentrat trafia do pieca, a tutaj... Całość wygląda jak budowa egipskiej piramidy, wokół tysiące budowniczych. I badaczom, turystom pozostaje tylko pełne niedowierzania pytanie: jak oni to zrobili?
- Przekładki i przyłącza robiono kilka lat wcześniej, aby przygotować teren pod inwestycję. Nowe estakady, nowe przewody i kable przerzucane są sukcesywnie od wielu lat - mówił Łobaczewski, gdy staliśmy na dachu hali nowego pieca. - Fenomenem jest to, że przez cały czas zakład pracuje. To operacja na żywym organizmie.
I wreszcie coś, co rzadko się zdarza: wchodzimy do wnętrza pieca. Najpierw elektrycznego, później zawiesinowego. Zbudowany jest z kesonów miedziano- -ceramicznych, stanowiących bloki miedzi z zatopioną cegłą chromitowo-magnezytową. W kesonach tych znajdują się również wężownice: nimi tłoczona jest woda chłodząca w ilości 7 tys. metrów sześc. na godzinę. To wnętrze pieca zawiesinowego. Po co ten cały ambaras, ze względu na temperaturę? Także: przecież będzie tutaj panowała temperatura rzędu 1300-1400 stopni Celsjusza. Ale wnętrze pieca musi być też odporne na... miedź. Otóż okazuje się, że płynny metal jest agresywny i wchodzi w powierzchnię jak w gąbkę. Stosowany tutaj materiał ma dużą gęstość i na to nie pozwala. Na starcie piec czeka wygrzewanie, które będzie trwało mniej więcej tydzień. Ma zapewnić długą żywotność wymurówce.
- Mimo tej całej elektroniki, wokół jest prawdziwe serce pieca - dodaje pan Emanuel. Wnętrze tego zawiesinowego wygląda jak przeciwatomowy bunkier, a elektrycznego jak wyrzutnia rakiet. I w jednym, i w drugim przypadku wrażenie jest porażające.
Kto jest w stanie ogarnąć tak ogromną inwestycję? Grupa 36 osób plus zespół inżyniera kontraktu, czyli kolejnych 56 ludzi. W szczytowym okresie nad inwestycją pracowało 800 projektantów.
- Jak to ogarniamy? - odpowiada pytaniem na pytanie Mariusz Wróbel. - Cóż, pracują tutaj dobrzy fachowcy, z tzw. doświadczeniem ruchowym, czyli tacy, którzy niejedną inwestycję hutniczą prowadzili. Także pracownicy tych kilkuset firm, które dla nas pracują, nie są przypadkowi, to świetni fachowcy. I, co ważne, huta nie tylko pracowała przez cały czas, ale przekraczała nawet zakładane plany produkcyjne. Co na mnie robi wrażenie? Wiem, że zabrzmi to patetycznie, ale właśnie ludzie i ich ogromna świadomość celu. Takiej drugiej huty nie ma, nie ma też takiej skali inwestycji w tej branży. Cóż, szczerze? Jestem dumny... Zarządzanie takim projektem to wyzwanie, które udało się utrzymać pod pełną kontrolą. Wieloletni cel jest na wyciągnięcie ręki.
Sokoła nie będzie
Z dachu nowego pieca widać skalę tej budowy. I jak trudno było wpiąć ją w pracującą hutę. Klasyczny obrazek z tego miejsca powinien kończyć się sceną lecącego, krzyczącego sokoła, który mieszka na jednym z kominów. Drapieżniki są na hutniczych etatach i mają płoszyć skrzydlatych intruzów. Nawiasem mówiąc, dochowały się właśnie kolejnego pokolenia potomstwa. Jednak na nas większe wrażenie robią liczby. Dwa tysiące pracowników, kilkaset firm i wielomiliardowa inwestycja.
45 lat temu... 7 lipca 1971 roku w Głogowie przekazany został do rozruchu piec konwertorowy oraz ruszyła brykietownia na wydziale przygotowania wsadu. 17 lipca 1971 r. nad kominem wydziału metalurgicznego uniósł się dym. Oznacza to, że ruszył pierwszy piec szybowy. 20 lipca kierownik wydziału metalurgicznego, mgr inż. Sylwester Pękała, wytapiacz Jan Szopa i wsadowy Jan Ziarnkowski zameldowali przybyłym z tej okazji do huty Edwardowi Gierkowi i Piotrowi Jaroszewiczowi, że w ciągu trzech dni wyprodukowano 324 tony kamienia miedziowego. Podjęto zobowiązanie wyprodukowania w 1971 r. tysiąca ton miedzi konwertorowej i trzystu ton miedzi elektrolitycznej oraz skrócenia drugiego etapu budowy huty. Drugi piec anodowy ruszył na 11 miesięcy przed terminem, a kilka miesięcy później oddano do eksploatacji drugi piec szybowy.