Jak wygrać z "chwilówkami"? Społecznicy udowadniają, że da się

W całej Polsce społecznicy tropią reklamy parabanków w przestrzeni publicznej. Za ich sprawą zniknęły m.in. nadruki Nobilona z miejskich rowerów.

- Przestrzeń należąca do miasta powinna być wolna od promocji firm, których działalność jest, delikatnie mówiąc, etycznie dyskusyjna - mówi Artur Eichhorst, zaangażowany w tę sprawę. I, faktycznie, jest delikatny wobec parabanku. Już w 2015 roku UOKiK nałożył na tę firmę ponad 66 tysięcy zł kary za naruszanie zbiorowych interesów konsumentów. Dziś Nobilon najbardziej znany jest z kontrowersyjnych metod windykacyjnych - imiennych plakatów.

Szybka akcja i błyskawiczna reakcja - tak podsumować można październikową historię z reklamami Nobilona na Toruńskim Rowerze Miejskim. Z jednej strony, skutecznością wykazali się młodzi ludzie z partii Razem. Z drugiej, odpowiedzialnością wykazał się Urząd Miasta. Ale zacznijmy od początku.

Zła sława i kary UOKiK

Nobilon nie cieszy się dobrą sławą. Specjalizująca się w chwilówkach firma z Włocławka do dziś stosuje kontrowersyjne metody windykacji. W wielu toruńskich klatkach schodowych wiszą plakaty w żółto-czerwonej tonacji, krzyczące: „Dłużniku!”. Imię i nazwisko klienta, zalegającego z ratą spłaty, w ten sposób poznają wszyscy sąsiedzi. Ale to nie wszystko...

W 2015 roku Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nałożył na Nobilon ponad 66 tys. zł kary za naruszanie zbiorowych interesów konsumentów. W umowach pożyczkowych Nobilon zastrzegł sobie, że jeśli wezwany do osobistego spotkania klient nie stawi się, to nałoży na niego karę pieniężną. UOKiK zakwestionował też m.in. zastrzeganie w umowie, że brak zawiadomienia przedsiębiorcy o zmianie danych teleadresowych w terminie 7 dni oznaczać będzie, że: „próba kontaktu zgodnie z podanymi danymi osobowymi i/lub teleadresowymi będzie uważana za skuteczną”.