Ośrodek narciarski Silvretta Arena Ischgl-Samnau liczy sobie, bagatela, 240 kilometrów tras. Tydzień to za mało, aby zjeździć je wszystkie. Tym razem moim celem była w zasadzie jedna z nich, tzw. przemytniczy szlak, prowadzący z Austrii do Szwajcarii.
Musieli ubierać się ciepło - gruby sweter, kożuch, który często krępował ruchy. No i do tego ciężki, 40-50 kilogramowy plecak, wyładowany po brzegi w jedną stronę masłem, serami i skórami, a z powrotem wszystkim, czego brakowało w domu: kawą, ryżem, mąką, tytoniem, sacharyną, przyprawami. Wyruszali o świcie, kiedy wschodziło słońce. Ale jak to w Alpach bywa, pogoda mogła zmienić się w kilka minut i zamiast bezchmurnego nieba mieli wokół siebie gęstą jak mleko mgłę, a w plecy wiatr, który mógł przewrócić człowieka na kolana. Najodważniejsi wybierali najgorszy czas: śnieżyce, zamiecie… One dawały szansę ukrycia się przed oczami celników, którzy tylko czekali, aby w ich ręce wpadł kolejny przemytnik.
Ale szmuglerzy z doliny Paznaun, leżącej w austriackim Tyrolu, byli twardymi ludźmi. Nie mieli zresztą wyjścia, ktoś musiał utrzymać rodziny. W ich wioskach położonych u stóp przepięknych, wysokich gór panowała prawdziwa bieda. Szczególnie po wojnie, gdy trudno było na tych terenach o jakąkolwiek pracę. Pakowali więc swoje manatki i wyruszali do Szwajcarii, gdzie można było wiele rzeczy kupić taniej.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień