Jak założyć w zwyczajnym ogrodzie prawdziwie romantyczny zakątek
Współczesna „romantyczna” rabata miesza rośliny (kwiaty) jednoroczne z wieloletnimi bylinami i krzewami
Mało kto zdaje sobie sprawę, że większość współczesnych założeń ogrodowych wywodzi się z XVIII-wiecznej Anglii, gdzie zrodziła się koncepcja stylu romantycznego. Uporządkowane, regularne ogrody, oparte na zasadzie podporządkowania przyrody regułom geometrii, zastąpione zostały wtedy przez bardziej swobodne kompozycje, naśladujące naturalne krajobrazy. Moda na „nieokiełznaną” naturę stała się tak dominująca, że przybrała formy dyktatu: pod topór poszły wypielęgnowane, odwieczne żywopłoty i bukszpanowe obwódki, formowane latami drzewa i krzewy. W XIX wieku zastąpione zostały przez malownicze zagajniki, rabaty w „wiejskim” stylu, posępne ruiny i szeroko rozlewające się stawy.
W późniejszych czasach sztuka ogrodowa nie przeżyła już tak radykalnej rewolucji, a i my – współcześni – jesteśmy chyba inni, bo nie poddajemy się tak łatwo kolejnym modom i tendencjom, wybierając z nich – jak z półki w supermarkecie – jedynie to, co odpowiada naszym indywidualnym gustom i wyobrażeniom.
Większość współczesnych ogrodów jest więc raczej eklektyczna w stylu, zawierając w sobie elementy stylów historycznych (francuskiego, angielskiego oraz lokalnych tradycji) przemieszane z pomysłami modernistycznymi. To, co w nich zostało z dawnej idei romantycznego ogrodu, jest tylko echem i wspomnieniem silnych niegdyś uniesień.
Komponując współczesną rabatę, nie sposób jednak nie nawiązać – najczęściej zresztą nieświadomie – do dorobku Gertrudy Jekyll, angielskiej malarki i znakomitej ogrodniczki, która rozwinęła własną koncepcję doboru roślin, „unowocześniając” styl angielski. To jej zawdzięczamy rozumienie rabaty jako zagęszczonej kompozycji ziół i kwiatów, skontrastowanej abstrakcyjną płaszczyzną krótko strzyżonego trawnika, kamiennej płyty lub tafli wody.
Współczesna „romantyczna” rabata, różnorodna pod względem składu gatunkowego, miesza rośliny jednoroczne (astry, dzielżany, dziewanny, malwy, ostróżki i rudbekie) z wieloletnimi bylinami i krzewami. Wśród tych ostatnich szczególnie cenione są róże, sadzone bezpośrednio w towarzystwie roślin o delikatnym pokroju, czyli skontrastowanych z różami pod względem formy, a nie na oddzielnych różankach. Obok róż ważną rolę pełnią pnącza (bluszcze, glicynie, hortensje pnące, wicio-
krzewy, a współcześnie powojniki), rosnące „swobodnie” na wybranych krzewach, jak i byliny tzw. architektoniczne, to znaczy o wyrazistej, „mocnej” formie, stanowiącej oparcie dla tłumu niższych i wiotkich gatunków.
Dla Gertrudy Jekyll ważne były kolory i faktura roślin. I to także nam pozostało w spadku. Barwy kwiatów powinny zatem kontrastować ze sobą albo dopełniać się wzajemnie; podobnie, tzn. na zasadzie kontrastu, przedstawia się dobór sąsiedzki pod względem formy liści i ogólnego pokroju rośliny. Przykład: kępy wyniosłych słoneczniczków i rudbekii o jasnozielonych i szarozielonych liściach dobrze kontrastują z nisko rozkrzewionymi, ciemnozielonymi astrami wieloletnimi, a także z rozłożystymi funkiami, brunerami czy miodunkami.
Współczesny ogród, nawiązujący do romantycznej tradycji, nie może się też obejść bez romantycznych drzew. Na pewno nie są nimi sztywne, niebieskie świerki – parweniusze z Ameryki Północnej, goszczące w naszych ogrodach prawem ślepego przyzwyczajenia. W polskim klimacie romantycznych drzew mamy aż nadto, że wspomnę tylko o „płaczących” wierzbach i bukach, „smutnych” brzozach czy zapatrzonych w przeszłość dębach. Jeśli dodamy im zwyczajne bzy ze starych polskich ogrodów i pnącza w postaci dzikiego wina czy bluszczu, zaś pod okapem gałęzi, gdzieś na końcu ścieżki, drewnianą czy żeliwną altankę lub ławkę – romantyczny zakątek będzie prawie gotowy.
Prawie – bo brakuje jeszcze rzeźby. O nią najtrudniej, gdyż w sklepach ogrodniczych pełno jest galanterii betonowej i plastikowej, ale gustownej rzeźby z naturalnego tworzywa raczej się nie uświadczy. Nie musi to być rzeźba nawiązujące do antyku, może być coś współczesnego, a zresztą wystarczy kamienny lub ceramiczny dzban, a nawet żeliwny element starej fontanny czy mebla.
Gdy miała 5 lat, rodzina Gertrudy osiadła w wiejskiej posiadłości z rozległym ogrodem. Wspomnienia z dzieciństwa nigdy nie wyblakły i były podstawą jej przyszłych osiągnięć. Po zaprojektowaniu ogrodu swojej matki, jej ogrodnicze kompetencje stały się głośne, zaczęła też dostawać nagrody i medale za uprawę roślin. W 1889 r. rozpoczęła współpracę z architektem Edwinem Lutyens, co zaowocowało nowym rozdziałem w jej życiu. Architektoniczne zdolności Lutyensa uzupełniały się z wiedzą i doświadczeniem Gertrudy na temat roślin i projektowania ogrodów. Dom Gertrudy, stojący naprzeciw domu jej matki, był pierwszym przejawem ich współpracy. Tworzenie tego domu i ogrodu przy nim opisała, krok po kroku, w swoich książkach: „Las i Ogród” oraz „Dom i Ogród”. Napisane przystępną prozą i wzbogacone fotografiami, zyskały wielkie uznanie czytelników.