Jak zarządzać wodą w mieście?
Rozmowa z dr. Tomaszem Jurczakiem z Katedry Ekologii Stosowanej Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska UŁ
W ostatniej dekadzie mamy do czynienia ze zmianami klimatu. Przez dużą część roku panuje susza, a potem następuje gwałtowna ulewa, która zalewa ulice i sprawia, że miasto staje się nieprzejezdne. Innymi słowy, niedostatek wody zamienia się w jej nadmiar i wtedy myśli się tylko, żeby jak najszybciej pozbyć się deszczówki. Jak można złagodzić te skrajności, jakie rozwiązania podsuwa nam tutaj ekohydrologia?
Od kilku lat w Katedrze Ekologii Stosowanej wdrażamy rozwiązania, mające na celu racjonalne gospodarowanie skarbem, jakim staje się dla człowieka woda. Przykładem takich rozwiązań jest projekt zrealizowany w latach 2010-2015 w łódzkim Arturówku. Projekt ten, realizowany wspólnie z władzami miasta i Łódzką Spółką Infrastrukturalną, objął ekohydrologiczną rekultywację zbiorników na Bzurze w Arturówku. Chodziło nam jednak o coś więcej - o zademonstrowanie, jak można innowacyjnie zarządzać wodą w mieście. Bo rzeczywiście, woda staje się wielkim problemem dla miasta - w ciągu krótkiego, ale bardzo intensywnego opadu potrafi nieraz spaść tyle deszczu, ile spada przez miesiąc. A ponieważ są to przeważnie obszary uszczelnione, deszczówka natychmiast przepełnia kanalizację i spływa nią do rzek, wnosząc bardzo dużo różnych zanieczyszczeń. Na dodatek okazuje się, że nasze systemy odprowadzania deszczówki nie są w stanie odbierać tak wielkich ilości wody w tak krótkim czasie i występują niekontrolowane rozlewiska.
A potem nastaje kilkutygodniowy okres bez opadów, co szczególnie odczuwają mieszkańcy zabetonowanych centrów miast, które stają się tzw. wyspami ciepła. Ludzie cierpią, bo panujące tam temperatury są wyższe niż na zewnątrz tego obszaru.
I otóż projekt zrealizowany w Arturówku miał wykazać, że jeżeli wprowadzimy w mieście pewne rozwiązania z zakresu ekohydrologii, unikniemy kataklizmów. Jeśli mianowicie uda nam się zatrzymać i zmagazynować wodę w momencie, gdy występuje jej nadmiar, aby ją następnie wykorzystać w okresie suszy, uzyskamy efekt korzystny dla środowiska i dla mieszkańców. Efekt będzie podwójny: mniej terenów wysuszonych z korzyścią dla roślinności oraz lepszy mikroklimat z korzyścią dla ludzi. Łatwiej się nam oddycha, lepiej się odpoczywa wśród zieleni i nad wodą.
Czy w Arturówku udało się taki korzystny efekt uzyskać?
Głównym celem projektu było zapobieganie corocznym zakwitom sinicowym na stawach w Arturówku, które uniemożliwiały korzystanie z kąpieliska. I to się nam udało – od 2013 roku nie ma tam zakwitów. Przy okazji okazało się jednak, że rozwiązania, jakie wprowadziliśmy w Arturówku, znakomicie rozwiązują problemy z deszczówką w mieście. Skąd biorą się te problemy? W każdym prawie polskim mieście deszczówka trafia w końcu z kanalizacji deszczowej do wyprostowanej i wybetonowanej rzeki, bo w obecnym systemie chodzi tylko o to, aby jak najszybciej się jej pozbyć. Ogromne masy wody z gwałtownej ulewy nabierają więc niebezpiecznej prędkości, bo nic ich nie wyhamowuje; w takich warunkach nie ma też oczywiście mowy o naturalnych zjawiskach hydrologicznych i biologicznych, prowadzących do ich oczyszczenia. A tymczasem w Arturówku pokazaliśmy, jak można retencjonować (zatrzymywać) deszczówkę i jak ją oczyszczać. Deszczówka trafia tam najpierw do podziemnych separatorów, które oczyszczają ją z namułu, a następnie do strefy biofiltracyjnej, gdzie roślinność wodna w połączeniu z różnymi organizmami (fitoplanktonem, zooplanktonem i rybami) tworzy środowisko stanowiące doskonały filtr, zatrzymujący pozostałe zanieczyszczenia.
Podobne rozwiązania zastosowaliśmy przy ulicy Wycieczkowej w Łodzi, gdzie woda deszczowa spływała wprost do rzeki, a potem - do stawów w Arturówku, niosąc ze sobą masy namułu. Wykorzystaliśmy istniejący tam zbiornik, będący we władaniu Zarządu Zieleni Miejskiej. Obecnie deszczówka trafia do tego zbiornika poprzez system podziemnych separatorów, wkopanych w pasie drogowym. W samym zbiorniku znajduje się strefa biofiltracyjna, wykorzystująca rośliny wodne. I co się okazuje? Że woda, która spływa do rzeki ze strefy biofiltracyjnej, jest teraz lepszej jakości niż woda w samej rzece. Dodatkowo zbiornik przy Wycieczkowej zapobiega powodziom, gromadząc nadmiar wody w okresie dużych opadów i oddając ją powoli w następnych dniach, już oczyszczoną, do rzeki.
W Arturówku i przy ulicy Wycieczkowej mamy jednak stawy w środowisku leśnym i na obrzeżach zwartej zabudowy. Jak przenieść te rozwiązania do miasta?
Proszę zwrócić uwagę na oszczędność miejsca – strefy biofiltracyjne zbudowane zostały w obrębie czaszy zbiorników, a więc bez zaboru dodatkowej przestrzeni. W mieście, gdzie przestrzeń jest poszatkowana na działki należące do różnych, często prywatnych właścicieli, jest to rozwiązanie jedynie możliwe. Na wsi można sobie niekiedy pozwolić na szerokie strefy roślinne wokół zbiorników; w mieście liczy się każdy metr kwadratowy i trzeba sobie radzić w bardzo ograniczonej przestrzeni. Dlatego nasze rozwiązania są praktyczne i łatwe do zastosowania.
Czy także do utrzymania? Czy nie ma problemów z ich konserwacją?
Ważna uwaga: to nie są rozwiązania bezobsługowe. Na przykład separatory powinny być regularnie czyszczone, przynajmniej dwa razy w roku. A wiemy, że nie są i wiemy, że gromadzą się tam warstwy namułu. Konieczne jest także coroczne wykaszanie roślinności wodnej. Jeśli jej nie wykosimy i nie usuniemy, zgromadzone w butwiejących roślinach zanieczyszczenia ponownie trafią do tego samego zbiornika, z którego zostały usunięte... Podsumowując – aby nasze rozwiązania były skuteczne przez lata i dekady, użytkownik musi trzymać się pewnych zasad eksploatacji, spisanych w przygotowanej dla niego instrukcji, Jeżeli nie będzie się trzymać tych zasad, jakość wody ponownie się tam pogorszy.
Czy po sukcesie projektu w Arturówku, wyróżnionego nagrodą Komisji Europejskiej, wasze nowatorskie rozwiązania trafiły do przekonania samorządowcom? Czy macie zgłoszenia ze strony innych samorządów?
Mamy zgłoszenia ze strony władz Zgierza i Konstantynowa, które chcą wykorzystać nasze pomysły na rzece Malince i na zbiorniku rekreacyjnym na Nerze. W maju będziemy gościć przedstawicieli Stowarzyszenia Gmin Polskich. A zatem gminy widzą u siebie szanse na zastosowanie innowacyjnych rozwiązań w zakresie błękitno-zielonej infrastruktury. Taką szansę dostrzegł już także dla siebie Radom. Występujemy tam w roli eksperta doradczego - projekt dotyczy adaptacji miasta do zmian klimatu w ramach europejskiego programu Life.
A konkretnie?
Podam dwa przykłady ciekawych mini-rozwiązań. W jednym z radomskich przedszkoli retencjonujemy deszczówkę z dachu. Zamiast do kanalizacji, deszczówka trafia - poprzez dodatkowe separatory, które podczyszczają wodę - do oczka wodnego ze strefą roślinną. Całość znajduje się w ogródku i jest ogrodzona, ale dzieci mogą skorzystać z hydrantu połączonego z separatorem. Mogą więc odpompować część wody i wykorzystać ją na przykład do podlewania ogródka. Drugie rozwiązanie to zielone przystanki. Na dachy wiat przystankowych wprowadzona została warstwa roślinności, zatrzymująca część opadów; pozostały nadmiar wody odprowadzany jest do pobliskiego trawnika. A zatem woda deszczowa nie jest stamtąd usuwana, tylko pozostaje na miejscu. To są rozwiązania w niewielkiej może skali, ale pokazujące, w jaki sposób można zarządzać wodą. Pomnóżmy efekt przez liczbę posesji przy jednej ulicy, a okaże się, ile deszczówki da się wykorzystać w miejscu, gdzie nastąpił opad.
Mam jednak wrażenie, że opisane przez Pana rozwiązania przyjmują się bardzo powoli. Od lat mówi się, że trawniki powinny być zakładane poniżej powierzchni chodników, aby można było wykorzystać deszczówkę do ich nawadniania. I dalej nic się w tej kwestii nie zmienia...
To prawda, takie rozwiązanie jest przecież proste i nie wymaga specjalnych nakładów, a jakoś nie trafia do projektantów i wykonawców zieleni miejskiej. Wierzę jednak, że kropla drąży kamień... Jeśli nie zmienimy sposobu myślenia o wodzie, będziemy zmuszeni do inwestowania w drogie systemy nawadniania - z konieczności tylko w reprezentacyjnych miejscach - i większość naszej zieleni miejskiej ulegnie degradacji, zaś zdrowie ludzi – pogorszeniu.
WOJEWÓDZKI FUNDUSZ OCHRONY ŚRODOWISKA I GOSPODARKI WODNEJ W ŁODZI,
ul. Dubois 118, 93-465 Łódź
tel. 42 663 41 00,fax 42 663 41 01
fundusz@wfosigw.lodz.pl
"Bioróżnorodność województwa łódzkiego naszym wspólnym skarbem, który należy chronić. Projekt edukacyjny obejmujący faunę i florę naszego regionu”.
Projekt został dofinansowany ze środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Łodzi.
Koszt całkowity projektu 78.500 zł netto, kwota dotacji 68.000 zł netto.