W tej historii jest wszystko, co powinno znaleźć się w dobrym kryminale: władza, pieniądze, miłość, zdrada, a w finale - zbiry, które chcą utopić biznesmena w jeziorze, aby zagarnąć nazistowski skarb. W epilogu jest też wizja odsiadki. Paradoksalnie nie dla napastników, ale dla dewelopera.
To był człowiek z wielką fantazją. Prosty, ale inteligentny i sprytny. Miał łatwość w przekonywaniu do siebie ludzi - wspomina pan Robert, który kilka lat temu chciał kupić mieszkanie na ul. Partyzanckiej w Opolu od spółki Dariusa Dziewiatka. - Oddanie mieszkania do użytku opóźniało się, więc jeździłem na budowę, żeby sprawdzić, jak idą prace. Utkwił mi w pamięci widok robotników szwendających się bez celu. Chcieli robić, ale nie mieli materiałów. Mówili mi kiedyś, że Dziewiatek dał im tysiąc złotych, żeby kupili trochę cementu, ale ile z tego można zrobić?
Po trzecim podejściu Opolanin zerwał umowę i zażądał zwrotu zaliczki. Pieniądze odzyskał dopiero wtedy, gdy wykupił w internecie domenę z nazwiskiem dewelopera i opublikował pod tym adresem wykaz spółek powiązanych z Dziewiatkiem. Niby nic, ale przedsiębiorca przestraszył się. Następnego dnia pan Robert dostał swoje pieniądze. Przyszły przekazem pocztowym.
Już wtedy mówiło się „na mieście”, że deweloper ma spore kłopoty finansowe, a robienie biznesów z nim to inwestycja podwyższonego ryzyka. Było to zaledwie kilka lat po tym, gdy w Opolu zrobiło się o przedsiębiorcy głośno.
Lubię ludzi szybko podejmujących decyzje, nigdy nie dałem i nie dam łapówki, bo ja na wszystkie moje pieniądze ciężko pracuję. Wiele lat temu zaczynałem od dorabiania na budowach w Niemczech, teraz chcę inwestować w Opolu - mówił dziennikarzowi nto pod koniec 2005, roku. Plan był ambitny, bo deweloper chciał zbudować dwa osiedla, a na nich kilkaset domów i mieszkań.
Dziewiatek roztaczał wokół siebie aurę człowieka, który zna się na rzeczy i ma pieniądze, aby kolorowe prospekty stały się rzeczywistością. Twierdził, że w Niemczech postawił już kilkaset domów. „Mocno opalony mężczyzna koło czterdziestki, przyjmuje nas w niepozornym budynku przy ulicy Fabrycznej. To siedziba kilku spółek, w których ma udziały. Siadamy w skórzanych fotelach, na ścianach pamiątki z licznych podróży, kilka miniaturowych modeli jachtów. Imponujące wizualizacje osiedli” - odnotował dziennikarz nto blisko 14 lat temu.
Ludzie z branży, na wieść o jego planach, uśmiechali się wtedy z niedowierzaniem. - To trochę marzyciel, nie bierze pod uwagę realiów, tego, że na jedną decyzję czeka się u nas w ratuszu często miesiącami - opowiadał anonimowo jeden z architektów. - Na dodatek chce sam budować i sam sprzedawać mieszkania, bierze za dużo na siebie - dodawał jeden z pośredników.
Kim dziś jest deweloper?
Darius Franz Dziewiatek. Lat 55. Obywatelstwo niemieckie. Wykształcenie wyższe, z zawodu inżynier budowy maszyn. Zajmował się m.in. zagospodarowywaniem i sprzedażą nieruchomości, wykonywaniem robót budowlanych oraz recyklingiem odpadów. Karany.
- Dziewiatek roztaczał wokół siebie aurę człowieka, który zna się na rzeczy i ma pieniądze, aby kolorowe prospekty stały się rzeczywistością
- Dziś Darius Dziewiatek mieszka w Niemczech, Zapowiada, że będzie się starał, żeby właśnie tu odbyć karę więzienia...
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień