Jaki był prywatnie wielki Polak Tadeusz Kościuszko?
Obejrzałem film „Kos”, pokazujący jakiś mało znany fragment życia prywatnego Tadeusza Kościuszki. O gustach się podobno nie dyskutuje, ale prywatnie chcę Państwu doradzić, żebyście na ten film się nie wybierali. Nie jestem znawcą sztuki filmowej, ale ten film mnie nie zachwycił.
Zachęcił mnie jednak do tego, żeby jeszcze raz przyjrzeć się działaniom wspaniałego wodza insurekcji i amerykańskiego bohatera.
Pisywałem już na tych łamach o Kościuszce, ale te teksty eksponowały ważny dla mnie fakt, że Kościuszko osiągał sukcesy głównie jako inżynier. Natomiast dzisiaj chcę opowiedzieć o jego sprawach prywatnych. A jak sprawy prywatne - to oczywiście kobiety!
Czyż może być piękniejszy temat?
Pierwszą kobietą, w której Kościuszko się zakochał, była Ludwika Sosnowska. Jej ojciec, Józef Sosnowski, magnat litewski, protegował Kościuszkę najpierw do Szkoły Rycerskiej w 1765 roku, a potem do wyjazdu na stypendium do Paryża (1769). Kościuszko uczył się nad wyraz pilnie, ale gdy wrócił do Polski w 1774 roku - polska armia została po I rozbiorze radykalnie zredukowana (do 10 tys. żołnierzy), więc na zatrudnienie w wojsku nie miał szans.
Z pomocą pospieszył mu ponownie Józef Sosnowski, który miał już urząd hetmana polnego litewskiego. Zatrudnił on Kościuszkę jako korepetytora swoich córek, które miał uczyć francuskiego, rysunku i gry na fortepianie. Jak to często bywa - korepetytor zakochał się (ze wzajemnością!) w córce hetmana Ludwice i prosił o jej rękę. Jego protektor stanowczo odmówił, bo panna Ludwika była przewidziana do zamążpójścia za magnata Józefa Lubomirskiego.
Kościuszko postawił wszystko na jedną kartę i wraz z panną Ludwiką uciekł z pałacu Sosnowskiego, żeby gdzieś w jakimś wiejskim kościółku wziąć ślub i w ten sposób postawić ojca - hetmana przed faktem dokonanym. Józef Sosnowski dowiedział się o spisku - podobno od samego króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, którego Kościuszko uprzedził listem o swych zamiarach, obawiając się, że jego czyn zostanie potraktowany jako raptus puelle, czyli zgwałcenie dziewicy, a za to groziła kara śmierci.
Uciekinierzy zostali schwytani, zatem do „gwałtu” nie doszło. Kościuszko został obity, a panna Ludwika wysłana do Retna, gdzie ją solidnie zamknięto. Na dalszą protekcję hetmana Sosnowskiego Kościuszko liczyć nie mógł, przeciwnie - było uzasadnione podejrzenie, że niedoszły teść może się mścić, więc Kościuszko czym prędzej wyjechał z Polski.
O tym, co było dalej, wie chyba każdy Polak.
Kościuszko w 1776 roku przedostał się do Ameryki i zdobył wielką sławę wieloma wiekopomnymi czynami podczas wojny wyzwoleńczej Stanów Zjednoczonych. Sam pisałem na ten temat wielokrotnie, podkreślając fakt, że Kościuszko odznaczył się głównie nie jako żołnierz, tylko jako genialny inżynier wojskowy. Ale ten felieton nie ma być o fortecach, tylko o kobietach, więc już wracam do głównej myśli.
W USA Kościuszko zakochał się w córce Elżbiecie generała Filipa Schuylera. Niestety, znowu mierzył za wysoko, bo generał wydał córkę za mąż za Aleksandra Hamiltona, uważanego za jednego z „Ojców Założycieli” USA, znanego między innymi z tego, że był twórcą dolarów amerykańskich. Kościuszce pozostały tylko kolejne sukcesy zawodowe, między innymi właśnie wtedy, gdy „smalił cholewki” do pięknej Elżbiety, wykonał dzieło swego życia - fortecę West Point, gdzie mieści się słynna szkoła wojskowa, w której do dzisiaj studiują najwybitniejsi amerykańscy oficerowie. Zamiast upragnionej panny dostał awans na generała i w 1784 roku wyjechał do Polski.
W Polsce czekały go kolejne przygody miłosne, ale o tym opowiem w następnym felietonie.