Jakub Kochanowski: Nie spoczniemy na laurach
Kapitan mistrzów świata do lat 21 i MVP turnieju zapewnia, że 48 wygranych z rzędu to początek. Zaczyna przygotowania do seniorskiego Euro w Polsce
Czy to był najcięższy turniej, w jakim miał Pan okazję grać?
Tak, mistrzostwa świata w Czechach były najbardziej wymagającą imprezą, w jakiej przyszło nam grać. Po wynikach można stwierdzić, że wszystko poszło gładko, ale to tylko pozory. Tak naprawdę mieliśmy bardzo dużo problemów i kontuzji. W wielu meczach mieliśmy nóż na gardle, ale udało nam się uciec spod topora i zdobyć tytuł.
Każdy kolejny mecz napędzał reprezentację Polski?
Zgadza się. Z każdym wygranym meczem zyskiwaliśmy coraz więcej pewności siebie. Po dramatycznym meczu z Chinami byłem przekonany, że wygramy ten turniej.
48 waszych spotkań bez porażki robi wrażenie…
Do każdego meczu podchodziliśmy maksymalnie skoncentrowani. Nie stawialiśmy sobie jakichś wielkich planów na przyszłość. Graliśmy z dnia na dzień, a naszym celem było wygrać kolejne spotkanie. To towarzyszyło nam przez całą egzystencję w tej drużynie.
Od czterech lat wygrywacie wszystko. Jesteście porównywani do mistrzowskich drużyn z 1997 i 2003 r. Nie wywierało to na was dodatkowej presji?
Cieszymy się, że dostarczyliśmy naszym kibicom tylu wspaniałych emocji podczas mistrzowskich imprez. Przed każdym turniejem odcinaliśmy się od tych wszystkich porównań. Skupialiśmy się tylko i wyłącznie na swojej pracy. Teraz pewna historia dobiegła końca, ale nie spoczniemy na laurach.
Wszyscy czekali, aż wam się powinie noga. Czy to w ogóle możliwe?
Wygrywaliśmy głównie dla siebie. Cieszymy się, że mogliśmy utrzeć nosa tym, którzy w nas nie wierzyli.
Zazwyczaj każda drużyna podczas turnieju ma jakiś słabszy moment.
Mecz z Chinami był niezwykle trudny. Oni postawili nam naprawdę trudne warunki. Pomimo że graliśmy dobrą, agresywną siatkówkę, to oni umieli się temu przeciwstawić. Tak jak wspomniałem, ten mecz był przełomowy.
Tyle lat na szczycie, a jednak ciągle nie brakuje wam motywacji.
Pamiętam, że już od pierwszego meczu w mistrzostwach świata kadetów wytworzyła się między nami niesamowita chemia. U nas jest tak, że wszyscy motywujemy się nawzajem. W każdym meczu gramy na pozytywnej agresji i to nas napędza.
Nagroda MVP turnieju to dla Pana tylko dodatek?
Zgadza się. Mistrzostwo, które razem wywalczyliśmy, jest o wiele bardziej wartościowe niż ta statuetka. Cieszę się, że byłem kapitanem takiego zespołu.
To teraz czas na podbój dorosłej reprezentacji. Powołanie do drużyny seniorów to duża sprawa.
Bardzo duża! Różnica poziomów pomiędzy drużyną juniorów a seniorów jest ogromna. Bardzo się cieszę, że będę miał okazję pokazać się w pierwszej reprezentacji. Wycisnę z tego powołania jak najwięcej.