Jan Frycz lubi w aktorstwie przede wszystkim nieprzewidywalność
Od zawsze podobał się kobietom. Nic dziwnego, że udało mu się dopiero trzecie małżeństwo. Dziś sam dziwi się sobie, że najbardziej ceni czas spędzony z rodziną. Choćby w swym krakowskim mieszkaniu na Kazimierzu.
Można powiedzieć, że jest aktorem-kameleonem. Z powodzeniem grywa w ambitnych sztukach teatralnych, ale możemy go również obejrzeć w kinie i w telewizji. Do tego tworzy bardzo różnorodne role. Nie tak dawno był przerażającym gangsterem w „Ślepnąc od świateł”, a dopiero co oglądaliśmy go jako wiarołomnego męża w serialu poświęconym Agnieszce Osieckiej. I chyba właśnie ta zmienność najbardziej pociąga aktora w wykonywanej profesji.
- Ktoś powiedział: „Jesteś takim trenerem, jak twój ostatni mecz”. Myślę, że w moim zawodzie jest podobnie. Zawsze są wątpliwości. Zaczynając pracę nad kolejnym spektaklem, filmem czy serialem, budujemy wszystko od początku. Za każdym razem - nowy świat i ludzie, inni partnerzy, nowe sytuacje, miejsca. I ta nieprzewidywalność w zawodzie aktora jest wspaniała – podkreśla w Interii.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień