Jan Piekło: Ukraińców cechuje determinacja
Przez pewien czas wyglądało, że Kijów zostanie poświęcony na rzecz Nord Stream 2, choć Niemcy są postawione pod ścianą przez Joe Bidena. Prezydent USA porzucił politykę sankcji, poszedł na rękę Angeli Merkel, by nie karać sojusznika. Czy Schroeder i Niemcy w Gazpromie to rzeczywiście przyjaciele Zachodu, a nie poplecznicy Putina? Ano właśnie - mówi Jan Piekło, ambasador RP na Ukrainie w latach 2016-2019.
Mobilizacja wojsk rosyjskich przy granicy z Ukrainą jest od wielu tygodni faktem. Żołnierze czekają na rozkaz Kremla, by uderzyć. Czy pana zdaniem szanse na otwarty konflikt zbrojny są tak duże, jak to wynika z zapowiedzi m.in. ukraińskich władz?
Do niedawna popularną wersją w środowiskach eksperckich była teza o niechęci Rosji do pełnoskalowej wojny, a zainteresowaniu destabilizacją Ukrainy, próbami osadzenia w Kijowie przyjaznego rządu. Już mamy do czynienia z atakami o charakterze hybrydowym, choćby w stolicy i we Lwowie z fałszywymi alarmami bombowymi w szkołach. Nie wykluczano też punktowych działań zbrojnych, które pokazałyby rosyjską siłę militarną. W tym kontekście mówi się o dwóch kierunkach: północnym, gdzie stacjonują rosyjskie wojska i odbywają się ćwiczenia wspólnie z Białorusią, oraz o południu Donbasu i Mariupola z utworzeniem korytarza lądowego na Krym. A tego do tej pory nie udało się zrobić Rosjanom. Taka wersja była powszechna, ale teraz pojawia się coraz więcej głosów, że Kreml może przeprowadzić atak militarny na Kijów - z powietrza, na infrastrukturę krytyczną, przy użyciu rakiet. To wszystko wygląda coraz gorzej, niepokoi świat i nas.
Nie możemy zapominać o ukraińskim społeczeństwie. Czy ono podziela też obawy przed neoimperialną polityką Władimira Putina? Są przerażeni czy raczej zachowują spokój?
Można powiedzieć, że naród ukraiński zachowuje się racjonalnie, nie ma tam jakiejkolwiek paniki. Ukraińców cechuje determinacja, zresztą oni mają doświadczenie od 2014 roku, gdy nastąpiła agresja na Donbas i aneksja Krymu. Cały czas żyją w obliczu wojny, która przybrała charakter pozycyjny na wschodzie kraju. To, niestety, część ukraińskiego życia. Prezydent Wołodymyr Zełenski czy mer Witalij Kliczko apelują o spokój i przygotowania do odparcia ewentualnego ataku, stworzenie planów ewakuacyjnych, samoobrony, schronów.
Rosja chce, aby Waszyngton zgodził się na nowy porządek europejski, w którym to Kreml ma prawo weta w sprawie bezpieczeństwa. Rosja chce zamknąć otwarte drzwi dla NATO, zatrzymać współpracę obronną z państwami spoza NATO. Waszyngton, godząc się na to, przyznałby, że względy bezpieczeństwa Moskwy zastępują prawo jej sąsiadów do wyboru swojej strategicznej orientacji. Zgodziłby się, że bezpieczeństwo w Europie musi być za każdym razem (re)negocjowane z Rosją. Taka jest m.in. opinia analityków z USA. Tak to wygląda?
Rosja żąda rzeczy niemożliwych i dobrze, że otrzymała twardą odpowiedź od NATO i Stanów Zjednoczonych. Nie ma jakiejkolwiek mowy o tym, by można było cofnąć ustalenia ze szczytu NATO w Bukareszcie w 2008 r. Wtedy wyraźnie stwierdzono, że Ukraina i Gruzja mają prawo stać się członkami NATO, co nastąpi prędzej lub później. Oczywiście, Rosja zamierza ugrać jak najwięcej, stosując szantaż siły, ale odpowiedź Sojuszu Północnoatlantyckiego jest stanowcza, podobnie jak Białego Domu. Na początku kryzysu deklaracje administracji Joe Bidena były bardziej „miękkie”, ale to się w porę zmieniło. Poza stanowiskiem Berlina i częściowo Paryża to Zachód pozostaje nieugięty. Władimir Putin nie może liczyć na udzielenie mu żądanych gwarancji. Podczas konferencji prasowej Jensa Stoltenberga, szefa NATO, usłyszeliśmy stanowcze „nie” wobec żądań i polityki narzucanej przez Moskwę.
Analitycy zwracają uwagę, że negocjacje amerykańsko-rosyjskie nie przyniosły dotąd przełomu. Władimir Putin oczekuje pisemnych gwarancji, że NATO przestanie „ingerować” w sprawy Kijowa. Liczy też na porzucenie polityki sankcji i przesył gazu Nord Streamem 2. Z kolei Joe Biden i jego administracja skupiają się bardziej na ostrzeżeniach przed rozpoczęciem agresji. Deeskalacja - do której dąży format normandzki - jest jeszcze możliwa? A może Wołodymyr Zełenski i USA tylko blefują, by zmusić Rosję do ustępstw?
Obawiam się, że zarówno porozumienie mińskie, jak i format normandzki to śpiew przeszłości, bez konkluzji, z których coś konkretnego by wynikało. W środę odbyła się w Paryżu narada doradców ds. formatu ze wszystkich czterech krajów, ale nie widać rezultatów - mowa o kolejnym spotkaniu w Berlinie, jednak rokowania na sukces negocjacji są niewielkie. Wieloletnia praktyka uzmysławia, że Rosja wykorzystuje je do politycznych celów, ugrania jak największej liczby spraw.
Amerykanie polecili rodzinom dyplomatów opuszczenie Ukrainy, a dodatkowo odradzają swoim obywatelom podróże do Kijowa. Nie za wcześnie? Unosi się nad Bidenem widmo podobnej ewakuacji jak z Afganistanu?
Rzeczywiście pamięć o ewakuacji po dojściu do władzy talibów w ub.r. wciąż jest żywa. I niewykluczone, że syndrom wyprowadzki z Afganistanu stał się stałą kliszą psychiczną u Amerykanów. Władze Ukrainy dały wyraźnie odczuć, że to zbyt wczesne działanie, sam Waszyngton starał się to sprostować, sugerując, że chodzi tylko o rodziny dyplomatów. Wydaje się, że nie ma mowy o planowanej, masowej ewakuacji personelu dyplomatycznego w Kijowie.
Jak oceniać w takim razie postawę Berlina? Rząd niemiecki zablokował możliwość eksportu haubic D-30 z Estonii do Kijowa. Brytyjskie samoloty też nieprzypadkowo omijały niemiecką strefę powietrzną ze sprzętem dla ukraińskiego wojska. Jednocześnie rząd Olafa Scholza cały czas zapewnia o poparciu dla Ukrainy, podkreśla jej niezbywalne prawo do suwerenności.
Witalij Kliczko - mer Kijowa - komentował, że „to jakiś żart” i pytał, czy następną propozycją będzie wysłanie poduszek dla ukraińskiej armii. A to człowiek silnie związany z Niemcami. Ukraina jest rozczarowana postawą Berlina, który usiłował zazwyczaj grać obrońcę Kijowa na forum międzynarodowym. Obecna polityka rządu niemieckiego nie jest zgodna ze strategią NATO i państw zachodnich - wspólnym problemem stał się gazociąg Nord Stream 2, dziedzictwo byłego kanclerza Gerharda Schroedera.
Nord Stream 2 jest naprawdę tak fundamentalny dla rządów Niemiec, że Berlin na realizację geopolitycznego projektu poświęci Kijów?
Mamy do czynienia z układem finansowo-politycznym, który został uwzględniony w planach rozwoju zielonej energii w Niemczech. Rząd Scholza obawia się, że inwestycja nie dojdzie do skutku, co zrodzi ogromne kłopoty i podważy pozycję Berlina w Europie. Poza tym nastawienie Niemców względem Rosji było sympatyzujące - zarówno w przypadku Angeli Merkel, jak i teraz Olafa Scholza. Nie jest to dobra wiadomość dla UE i NATO, zaobserwować można różne formy nacisku na naszego zachodniego sąsiada, jakiś wpływ próbuje wywrzeć Waszyngton. Ale to wszystko przynosi minimalne rezultaty. Pojawił się też list wybitnych niemieckich ekspertów i intelektualistów, którzy apelują o zmianę strategii niemieckiego rządu ws. Ukrainy i Rosji. To znaczący sygnał, jednak ignorowany przez Berlin. Przez pewien czas wyglądało, że Kijów zostanie poświęcony na rzecz Nord Stream 2, choć Niemcy są postawione pod ścianą przez Joe Bidena. Prezydent USA porzucił politykę sankcji, poszedł na rękę Angeli Merkel, by nie karać sojusznika.
Czy Schroeder i Niemcy w Gazpromie to rzeczywiście przyjaciele Zachodu, a nie poplecznicy Putina? Ano właśnie.
Za to Władimir Putin jest w sytuacji uprzywilejowanej. Nie zaatakuje - wówczas uruchomi Nord Stream 2. Jeśli najedzie na Ukrainę, to z kolei może mu się poszczęścić jak z Krymem, gdzie opinia międzynarodowa właściwie przyjęła do wiadomości brutalną aneksję.
Nie zgadzam się z tak postawioną diagnozą. ONZ, większość krajów łącznie z Turcją nie uznają aneksji Krymu i przejęcia Donbasu. W tej kwestii panuje jasność. Putin ma ogromne problemy w samej Rosji, gdzie coraz mocniej jawi się wizja potężnych sankcji finansowych, ogromna część już jest realizowana. Rubel mocno spadł, tak jak dołuje cała gospodarka rosyjska. „The Moscow Times” pisał, iż klasa oligarchiczna w Rosji jest przerażona utratą majątków, a dodatkowo grozi im zamrożenie pieniędzy na zagranicznych kontach. Putin nie jest w komfortowej sytuacji. Dodajmy do tego proces fragmentaryzacji Rosji - Czelabińsk i daleki wschód protestowały, gdy reżim Alaksandra Łukaszenki sfałszował wyniki wyborów. Putin co prawda wsadził do więzienia liderów opozycji, ale system autorytarny przekształca się w dyktaturę, mającą w założeniu nieuchronne widmo katastrofy.
Analitycy Departamentu Stanu wskazują na chęć zainstalowania prorosyjskiego przywódcy - ten scenariusz przerabiano z powodzeniem w Donbasie i na Krymie.
Ukraińcy wybrali swoją drogę i zrobili wiele, by żyć w kraju należącym do świata zachodniego: struktur unijnych i NATO. Narzucenie prorosyjskiego rządu możliwe jest tylko przy użyciu siły, w sposób, jaki przeprowadzono na Krymie i w Donbasie. Moim zdaniem Rosji na to nie stać w tej chwili.
Niepokojąco brzmią najnowsze informacje o rozmieszczeniu pojazdów sił desantowych w okolicach Brześcia. Czy tak Kreml i Mińsk prowokują za poparcie dla Ukrainy i blokowanie przemytu imigrantów?
Od momentu sfałszowania wyborów na Białorusi i prośby o wsparcie ze strony Rosji przez Łukaszenkę jego państwo nie jest niezależne, a stało się częścią imperium rosyjskiego. Mińsk realizuje politykę Moskwy, bo takie są warunki udzielonego wsparcia przez Putina. Z kolei sterowany atak migrantów z Bliskiego Wschodu na polską granicę, ale też Litwy i Łotwy, był testowaniem flanki wschodniej NATO. Nie mam wątpliwości, że operację wymyślono na Kremlu, a Białoruś podchwyciła pomysł. Ukraina należy w tym kontekście do elementu szerszego planu.
Powinniśmy wysłać polskie wojska w razie konfliktu zbrojnego za naszą wschodnią granicą?
Na podstawie jednego z sondaży można wywnioskować, że Polacy - owszem - chcą pomóc Ukrainie, ale niekoniecznie wysyłać tam żołnierzy. Poza tym jesteśmy członkiem NATO i obowiązują nas wspólne zasady w polityce zagranicznej i obronnej. Czesi zasugerowali gotowość do rozmów na ten temat. Jeżeli wypadki nabiorą dramatycznego rozpędu, to prawdopodobne są dyskusje w obrębie NATO. Z pewnością musimy pomagać Ukrainie, dostarczając broń, dane wywiadowcze, współpracując ws. ewentualnej fali uchodźców i okazując sympatię. Posiadamy narzędzia do prowadzenia wspólnej polityki. Świat Zachodu powinien działać razem na rzecz pokoju.