JAR - strefa zamknięta

Czytaj dalej
Fot. Andrzej Kamiński
Szymon Spandowski

JAR - strefa zamknięta

Szymon Spandowski

W sobotę zakończą się konsultacje społeczne dotyczące przyszłej oficjalnej nazwy osiedla budowanego na terenach zajmowanych kiedyś przez wojska radzieckie. O tym, jak wyglądało przejmowanie tych gruntów przez miasto rozmawiamy z Jerzym Wieczorkiem, który wtedy był prezydentem Torunia, a dziś jest jego Honorowym Obywatelem.

Prezydentem Torunia został Pan w 1990 roku. Jak się wtedy układała współpraca z „wyzwolicielami”?
Mógłbym powiedzieć, że w ogóle jej nie było. Myśmy wiedzieli, że oni są, traktowaliśmy to jako zło konieczne, a oni byli zamknięci na tym swoim ogrodzonym terenie i od miasta nic nie chcieli. Szeregowcy mieli bardzo utrudnione życie, ponieważ nie wolno im było pojedynczo wychodzić poza teren koszar, z tego dobrodziejstwa mogli korzystać jedynie oficerowie i podoficerowie.

Oczywiście między nimi i mieszkańcami od dawna dochodziło do kontaktów handlowych. Sam zresztą pamiętam, jak w czasach, gdy mieszkałem przy ulicy Bankowej, a na sąsiedniej Żeglarskiej znajdował się „Pewex”, wracając z pracy bywałem nagabywany przez krążących obok tego „Peweksu” Rosjan, czy nie interesuje mnie złota biżuteria albo zegarki.

W 1976 roku wprowadzono w Polsce kartki na cukier. Były one robione na dobrym papierze, wyglądały jak jakieś druki ścisłego zarachowania. Wiem, że paru Rosjan z tego powodu ucierpiało, ponieważ wmówiono im, że to są bony PKO. Tak „kwitła” kiedyś przyjaźń między narodami.

Zdezerterował, przez „Solidarność” został przemycony za granicę i opowiadał na antenie radia - cytuję jego słowa - że gdyby w bazie wybuchła amunicja, to część Torunia do Wisły zostałaby zmieciona.

JAR - strefa zamknięta
Andrzej Kamiński

A gdy się już dowiedzieliście, że Rosjanie wyjadą?
Została powołana międzypaństwowa komisja na szczeblu rządowym, która miała rozstrzygnąć wszelkie sprawy majątkowe. Działo się to poza miastem, było załatwiane z wojewodą. Nastał jednak taki dzień, w którym Rosjanie postanowili nawiązać z nami kontakty. Zostałem zaproszony na jakąś uroczystość, która się odbywała w jednostce. Gdy się jedzie ulicą Grudziądzką, to po lewej stronie widać taki plac ze stodołą. Za nią był teren, na którym odbywały się zbiórki żołnierzy. Była tam trybuna, a na niej wykonana z mosiężnej blachy gwiazda i tam dowódca przyjmował defilady.

Później przyszło zaproszenie skierowane do pana wojewody Andrzeja Tyca i do mnie. Poszliśmy tam, a z Legnicy przyjechał radziecki generał Anatolij Łopata, który był Ukraińcem. Akurat doszła do nas wiadomość, że Ukraina ogłosiła niepodległość, więc złożyłem mu gratulacje. On odparł, że to nie będzie długo trwało, bo to jest niemożliwe. Zapytałem, dlaczego? Odpowiedział, że ani wy tego nie chcecie, ani Moskwa nie chce.

Okazało się jednak, że myśmy chcieli, bo na drugi dzień Polska jako jeden z pierwszych krajów uznała niepodległość Ukrainy, a Rosja się pogodziła, choć nie do końca, bo wiadomo co się kilkadziesiąt lat później stało z Krymem. Sam generał Łopata, zresztą bardzo sympatyczny człowiek, pojechał na Ukrainę i jak słyszałem, został później szefem sztabu ukraińskiej armii. Niestety już nie żyje.

Jak Pan zapamiętał pierwszą wizytę w bazie radzieckiej?
Wszystkie budynki były jednokondygnacyjne. Najpierw wchodziło się do takiego baraku po lewej stronie, gdzie w pięknie oświetlonej wnęce, na tle sztandaru z sierpem i młotem stała postać w mundurze. Gdy mijałem ją pierwszy raz, byłem święcie przekonany, że zrobiona jest z gipsu czy czegoś takiego. Dopiero gdy podszedłem, zobaczyłem, że ona oddycha.

JAR - strefa zamknięta
Andrzej Kamiński
Pozostało jeszcze 49% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Szymon Spandowski

W "Nowościach" pracuję od 2006 roku. Zajmuję się przede wszystkim sprawami miasta - jego teraźniejszością, przyszłością, ale również przeszłością. Śledzę pracę gospodarzy miasta, analizuję skutki podejmowanych przez nich decyzji itp. Interesuję się również toruńskimi zabytkami oraz historią miasta i okolic. Piszę o tym m.in. co środę na stronie Retro, której zawartość trafia na stronę internetową gazety w weekendy. Piszę także teksty do Magazynu.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.