Z prof. Jarosławem Sławkiem, ordynatorem oddziału neurologii w Szpitalu im. św. Wojciecha na gdańskiej Zaspie, rozmawia Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Czy lekarze potrafią rozmawiać z chorymi?
Nie wszyscy, bo nie ulega wątpliwości, że lekarze nie są uczeni komunikowania się z pacjentem. Paternalistyczny stosunek do pacjenta jest w Polsce wynikiem pewnej złej tradycji, według której lekarz jest bogiem, a pacjent siedzi przed nim jak petent, którego trzeba odhaczyć, załatwić. W wielu krajach odchodzi się już od takiego systemu, bo lekarz ma być partnerem dla pacjenta, który mu doradza w podejmowaniu decyzji, a nie za niego tę decyzje arbitralnie podejmować.
Pacjenci skarżą się, że lekarze przekazują im często informacje w biegu, na korytarzu. Tak się rzeczywiście zdarza.
Niestety, warunki, w jakich pracują lekarze, nie ułatwiają im tego zadania. Proszę przyjść do szpitala, w którym pracuję, i zobaczyć, gdzie my mamy udzielić w sposób godny informacji choremu. Czy w dyżurce lekarskiej, które mamy dwie, a w każdej z nich siedzi po pięciu lekarzy i pięciu rezydentów? Czy w sali, gdzie jest kilku pacjentów, którzy słuchają, o czym mówimy? Pytanie również - kiedy mamy udzielać tej wyczerpującej informacji, jeśli w poradni specjalistycznej mamy 15 minut na udzielenie świadczenia? Dla porównania - kolega w Szwecji ma na pierwszorazowego pacjenta 60 minut, a gdy przychodzi on na drugą wizytę, może mu poświęcić pół godziny, a w ciągu dnia przyjmuje 6-8 pacjentów. Często więc tak proste rzeczy jak możliwości lokalowe decydują, czy rozmowa z pacjentem odbywa się w godnych warunkach, czy na korytarzu. A w biegu są wszyscy, szczególnie zabiegowcy, bo lekarzy, podobnie jak pielęgniarek, bardzo w Polsce brakuje. W wielu krajach właśnie wykształcone pielęgniarki przejmują rolę informatorów, my ich mamy jednak za mało.
Ile tak naprawdę wiedzy powinien pacjent otrzymać?
To bardzo trudne pytanie. Prawa pacjenta ładnie wyglądają w deklaracjach i konwencjach międzynarodowych, które się przyjmuje, jednak każdy kraj jest inny, ma inną tradycję, kulturę i sposób finansowania. Kompletnie różne są też możliwości lekarzy w Niemczech, Szwecji czy w Polsce. Mamy też grupę pacjentów, za których musimy czasem podjąć decyzję, jak, i zastanowić się, ile informacji im przekazać, by nie zniechęcili się do leczenia. Jak powiemy za dużo, czy pacjent przeczyta ulotkę dołączoną do leku, to często pacjenci z terapii rezygnują.