Jaskółki i nietoperze zjadają u nich wszystkie komary
Lato 2017 stoi pod znakiem owadów. Komary w tym roku dają popalić turystom i mieszkańcom nadmorskich miejscowości.
Deszcz i słońce tworzyły idealne warunki do rozmnażania tych owadów. Świnoujście w tym roku zwołało nawet specjalistów, by odbyć wspólną konferencję na temat tego, jak z komarami sobie radzić. Ogólne wnioski wydawały się dość skromne, bo stwierdzono, że dobrze by było, gdyby mieszkańcy na tyle, ile mogą sami przeciwdziałali komarom poprzez usuwanie stojącej wody z działek, zarybianiu stawów, bo larwy komarów są dla nich pożywieniem lub umieszczając budki lęgowe dla ptaków, które również w menu mają na liście komary. Pomysły wiele osób obśmiało, ale okazuje się, że żyjąc w symbiozie ze zjadaczami komarów, można cieszyć się latem bez zbędnej chemii odstraszającej komary.
Pracują na dwie zmiany
Doskonałym przykładem naturalnej obrony przed krwiopijcami jest Marina Karsibór. Usytuowanie w przyrodniczym centrum miasta, na niewielkiej wyspie otoczonej wodą sugeruje, że jest skazana na komary. A jednak nie.
- Całe lato nie ma u nas komarów - stwierdza dumnie Andrzej Klimczak, właściciel Mariny Karsibór. - Wszyscy się dziwią, jak to możliwe, a ja się śmieję, że mam pracowników, którzy działają na dwie zmiany. W dzień komary zjadają jaskółki, a nocą nietoperze.
Marina od lat stanowi ostoję dla jaskółek, które zakładają tu gniazda. Dzięki ich obecności właściciele i goście mogą spokojnie spędzać czas nad wodą.
- Mamy chyba teraz z 500 jaskółek pod dachem, bo już wykluły się młode. Te ptaki od wielu lat zakładają u nas gniazda pod dachem - opowiada Andrzej Klimczak. - Żywią się głównie komarami. Dlatego, mimo bliskości wody nie ma u nas komarów. Możemy siedzieć i grillować, nie oganiając się od owadów.
Właściciel mariny dodaje, że zachowanie miejsca dla ptaków nie jest łatwe i co roku musi walczyć o to, by mogły spokojnie założyć gniazda.
- Przez dobry miesiąc żona krzyczy na mnie i każe mi usunąć gniazda, które nie wyglądają wybitnie elegancko pod dachem, a małe pisklaki, jak się wyklują, potrafią hałasować. Ale ja zawsze ich bronię, albo odkładam w czasie usuwanie gniazd i kiedy już pojawiają się młode, żona przymyka na wszystko oko. Jednak bój o gniazda jest co roku - opowiada z uśmiechem pan Andrzej.
Obecność ptaków, choć momentami może doskwierać, przynosi więcej korzyści. Poza tym, jak mówi właściciel mariny w Karsiborze, na wszystko znajdzie się rada.
- Jaskółki przyzwyczaiły się do miejsca, a my do nich i do komfortu, że brak tu komarów - opowiada Andrzej Klimczak. - Żeby to funkcjonowanie z nimi było jak najprzyjemniejsze, pod wszystkim gniazdami zamontowałem półki. Dzięki temu, gdy młode są karmione wszystko, co mogłoby znaleźć się na podłodze lub ubraniu osoby przechodzącej pod gniazdem, spada na półeczkę, którą później można sprzątnąć i dzięki temu jest zachowana czystość.
Jaskółki nie są jedynymi zwierzętami, które pracują u pana Andrzeja i jego żony w marinie.
- Jaskółki pracują u nas w dzień, a na drugą zmianę wpadają nietoperze i zjadają komary nocą.
Ptaki w mieście
W Świnoujściu w ostatnich latach przeprowadzono termo-modernizację większości budynków. Sęk w tym, że w elewacjach wielu z nich lęgowiska miały jerzyki, czyli ptaki, które potrafią zjadać 20 tys. owadów w ciągu doby, w tym także komarów. Niestety podczas ocieplania budynków niszczone są często istniejące gniazda, a pęknięcia w murach i szczeliny, które są idealnym miejscem dla ptaków zasłaniane. W Świnoujściu co prawda wstrzymywano prace termomodernizacyjne, gdy okazywało się, że na budynku znajdują się gniazda i do ocieplenia wracano po okresie lęgowym, ale po przeprowadzeniu modernizacji nie zostawiano już miejsca do zakładania gniazd. Najlepszym rozwiązaniem na ochronę jerzyków jest pozostawianie u szczytu budynku szczelin, w których ptaki mogłyby zakładać gniazda. Na to w Świnoujściu nie zgodziła się większość mieszkańców ocieplanych budynków, przez co znacznie spadła liczba ptaków, które zakładają gniazda na terenie Świnoujścia.
- Niestety mieszkańcy przeważnie nie godzili się na pozostawianie szczelin dla ptaków, argumentując tym, że ptaki pozostawiają nieczystości i hałasują. Staramy się edukować naszych mieszkańców, tłumacząc, że obecność jerzyków znacznie pomorze w walce z komarami - mówi Barbara Michalska, zastępczyni prezydenta Świnoujścia.
Miasto na własny koszt kupuje i nawet montuje budki lęgowe dla jerzyków.
- Mieszkańcy, którzy chcą gościć u siebie jerzyki, dostają od miasta budki, jesteśmy w stanie zamontować w mieście nawet kilkaset budek - mówi Robert Karelus, rzecznik prezydenta. - Liczymy, że dzięki jerzykom uda się przeznaczać mniej pieniędzy na odkoma-rzanie.
Właściciele budynków mogą być spokojni o ich stan techniczny po tym, jak zdecydują się na budki z jerzykami, ponieważ ptaki nie powodują zatykania przewodów kominowych, nie gnieżdżą się w rynnach. Wybierają natomiast stropodachy, ale nie uszkadzają dachów budynków.
Sama natura
Choć zdanie się wyłącznie na naturalne sposoby walki z komarami nie wystarczy, by się ich pozbyć całkowicie, to jednak z pewnością ułatwią życie mieszkańcom miasta.
- Podczas badań, które były prowadzone w Świnoujściu, okazało się, że na prywatnych posesjach znajduje się ogromna liczba lęgowisk - mówi dr Aleksandra Gliniewicz z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego. - Dlatego tak ważne jest, by właściciele ogródków dbali o to, by na przykład beczki z wodą były zakryte a najlepiej opróżnione, a oczka wodne zarybione, dzięki czemu larwy komarów zostaną zjedzone przez ryby. Można również stosować dostępne środki chemiczne.
Ważne jest, by utrzymywać suchość dosłownie wszędzie.
- Mało kto pewnie zdaje sobie sprawę, że jedna opona, w której znajduje się choćby niewielka ilość wody, na przykład deszczówki, może być miejscem wylęgu nawet 10 tysięcy komarów - mówi dr Aleksandra Gliniewicz.