Jedenaście fragmentów z życia Marii Antoniny. Niektóre udane, inne trochę mniej [recenzja, zdjęcia]
Trzecia premiera bydgoskiego Teatru Polskiego w tym sezonie broni się niebanalną scenografią i dojrzałym aktorstwem bardziej doświadczonej części zespołu. „Maria Antonina. Ślad królowej” zostawia jednak niedosyt.
Właściwie to jestem w rozterce. Gdy w sobotę wieczorem wyszłam z teatru, dość szybko zapomniałam o tych mniej więcej 100 minutach spędzonych z Marią Antoniną. Śladu królowa nie zostawiła, a przynajmniej niewielki. Miejsca na interpretację też, bo widz właściwie wszystko dostaje na tacy.
Wielki dom dla pięknie ubranych lalek
Z drugiej strony jednak nie można przejść obojętnie obok wyjątkowej scenografii, którą jej twórca, a zarazem reżyser spektaklu, Wojciech Faruga trafnie nazwał „psychodelicznym domkiem dla lalek”, ani obok kunsztu, jaki pokazuje na scenie część zespołu aktorskiego. Warto też zwrócić uwagę na interesującą warstwę muzyczną, za którą jest odpowiedzialna Joanna Halszka Sokołowska. Pytanie brzmi - czy to wystarczy?
Dalsza część recenzji oraz zdjęcia ze spektaklu w wysokiej rozdzielczości w dalszej części artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień