Jedni zwalniają drugich. To nie komedia. To WSAP
Władze rektorskie dostały wypowiedzenia. Kanclerz też. A rekrutacja trwa.
Sytuacja w Wyższej Szkole Administracji Publicznej przypomina komedię omyłek. Dziś być może rozstrzygnął się losy kolejnego przetargu na uczelnię i jej majątek. Na spotkanie z wierzycielami do biura warszawskiego syndyka, który prowadzi postępowanie upadłościowe, zostały zaproszone władze uczelni.
Problem tylko w tym, że tydzień temu rektor, prorektor oraz dyrektor liceum mundurowego mieli zostać zwolnieni przez prezesa spółki, która jest właścicielem szkoły. To Rafał Taszycki. Tyle że dzień później syndyk tego samego Rafała Taszyckiego odwołał z funkcji kanclerza uczelni.
Co ciekawe nikt nie czuje się zwolniony. Ani rektor, ani kanclerz. Wszyscy jednak zapewniają, że na tej przepychance studenci nie ucierpią. Mało tego. Kolejnych zapraszają do studiowania na trzech kierunkach w nowym, a nawet następnym roku akademickim.
Kto dziś jest we władzach Wyższej Szkoły Administracji Publicznej w Białymstoku? Tego nie wiedzą chyba nawet sami zainteresowani. Dokładnie tydzień temu Rafał Taszycki - prezes jednoosobowej spółki Professional Quality Education, która jest w upadłości - odwołał ze stanowiska rektora Eugeniusza Nikulina, prorektora Jacka Pietraszewskiego oraz dyrektora liceum służb mundurowych, które mieści się we WSAP.
- Tu jest kwestia sporna. Taszycki faktycznie próbował to zrobić. Ale do odwołania władz, zwłaszcza w trakcie roku akademickiego, najpierw potrzebne jest zwołanie senatu i zebranie odpowiednich opinii. Tego nie było - mówi Jacek Pietraszewski, który jest także rzecznikiem prasowym WSAP.
- Odmówili przyjęcia odwołania, ale jest ono skuteczne i ze skutkiem natychmiastowym. Są na to świadkowie, a pismo oficjalnie wpłynęło do rektoratu. Podejmowanie jakichkolwiek czynności przez tych panów jest bezprawne - mówi z kolei Rafał Taszycki, kanclerz uczelni i prezes spółki PQE. - Działają na szkodę uczeni np. udostępniając tajne informacje osobom trzecim, preparują dokumenty. Sprawę bada już prokuratura.
Na czym miałoby polegać działanie władz - tego nie chce precyzować. Podkreśla jednak, że odwołał rektora, prorektora i dyrektora liceum jako prezes spółki, a nie jako kanclerz.
Co ciekawe, następnego dnia syndyk powołany w tej sprawie, ze skutkiem natychmiastowym, odwołał Rafała Taszyckiego ze wszystkich funkcji pełnionych w WSAP - w tym m.in. z funkcji kanclerza, przedstawiciela i założyciela uczelni.
- Zrobił to bezprawnie - komentuje jednak Taszycki. - Syndyk nie ma możliwości powoływania władz rektorskich. Zarządza majątkiem upadłego, a nie powołaniem władz uczelni. Musiał mieć uchwałę senatu, a taki się nie odbył. Bezprawne działania zostaną zgłoszone do odpowiednich organów.
Jego zdaniem we władzach uczeni jest przedstawiciel założyciela, czyli spółki PQE, czyli właśnie on - Taszycki.
- Kanclerz ewidentnie dąży do likwidacji uczelni - nie ma wątpliwości Jacek Pietraszewski. - Naszym zdaniem jest dbanie o dobro studenta i robimy wszystko co w naszej mocy. Jednak aktualna sytuacja i doniesienie medialne nie sprzyjają budowaniu dobrej atmosfery.
Dziś wspólnie z rektorem Nikulinem został zaproszony do biura warszawskiego syndyka na spotkanie z radą wierzycieli WSAP. - Poproszono nas o pewne dokumenty i wyjaśnienie sytuacji, bo rada wierzycieli jest zainteresowana tym, co się dzieje na uczelni i czy są realizowane postanowienia statutowe - tłumaczy Pietraszewski.
Wierzyciele WSAP (ci, którzy mogą żądać zapłaty długów od swojego dłużnika) zbierają się po raz kolejny. Jest to potrzebne do podjęcia decyzji o ewentualnym kolejnym przetargu na uczelnię. Pierwszy nie został rozstrzygnięty. Cena wywoławcza wyniosła 2,7 mln zł. Przetarg miał wygrać ten, kto zaproponowałby najwyższą ofertę. Oprócz praw założycielskich zwycięzca miał otrzymać również majątek szkoły. W jego skład wchodzi m.in. budynek dydaktyczny przy ul. Suchowolca 6 oraz sąsiedni, zabytkowy Pałac Lubomirskich, który znajduje się w parku na Dojlidach. Nowy właściciel za pośrednictwem syndyka musiałby złożyć wniosek do ministerstwa nauki o pozwolenie na prowadzenie uczelni.
Tyle, że wpłynęła jedna oferta, ale zainteresowany nie wpłacił wymaganego wadium w wysokości 100 tys. zł i przetarg został odwołany. Czy będzie kolejny i na jakich warunkach - o tym decyduje sędzia komisarz.
Tymczasem na uczelni, zdaniem Jacka Pietraszewskiego, wszystko odbywa się zgodnie z planem - trwają obrony i egzaminy. Uczelnia prowadzi też rekrutację na nowy rok akademicki na trzy kierunki: administrację, bezpieczeństwo, narodowe i psychologię. Nabór prowadzi również liceum mundurowe. Chętni mają czas do końca września, ale procedura może być nawet wydłużona. Mało tego w tym roku senat podjął decyzję, że będzie prowadził rekrutację na jeszcze następny rok akademicki, czyli 2018/2019.
- Zainteresowani dzwonią i dopytują o szczegóły. Mamy grono osób zainteresowanych zwłaszcza nauką w liceum - twierdzi Pietraszewski. - Nie ukrywam, że sytuacja, która panuje obecnie na uczelni - doniesienia medialne - zaburza system rekrutacji. Wcale nie ma się co dziwić, że kandydat pyta co się dzieje na uczelni.