Prokuratura Rejonowa w Iławie została obligowana do wyjaśnienia tragicznej śmierci Marka Mieczkowskiego - policjanta z KPP w Chełmnie. Śledczych z tego miasta wyłączono.
Przypomnijmy, 31-latek zginął pełniąc służbę na motocyklu. Pojawiły się wątpliwości, czy w taką pogodę winien zostać wysłany sam na patrol motocyklem. Przełożeni twierdzili, że gdy wyjeżdżał nie padało. Są głosy, że było inaczej. Sprawą zajęły się chełmińska policja i prokuratura. Nie spodobało się to rodzinie zmarłego.
- O to, by sprawa trafiła do jednostek spoza kujawsko-pomorskiego wnioskowała żona zmarłego - informuje Grażyna Wiącek, zastępca prokuratora rejonowego w Chełmnie. - Decyzją Prokuratury Okręgowej w Toruniu chełmińska policja i prokuratura zostały wyłączone, akta przesłaliśmy do Iławy. Żona prosiła, by wyjaśnianiem sprawy nie zajmowali się podlegli komendantowi policji w Bydgoszczy.
Prokurator zdążyła przesłuchać Katarzynę Mieczkowską.
- Była z adwokatem. Poddała w wątpliwość, czy mąż został właściwie wysłany do służby - dodaje Wiącek. - Jej wniosek był mi na rękę, spotykałam się ze zmarłym zawodowo i nie chciałam prowadzić sprawy.
W Prokuraturze Rejonowej w Iławie mówią, że zebrali materiał dowodowy. - Niezbędne jest, by przyczynę wypadku wskazał biegły rekonstrukcji wypadków drogowych - mówi Jan Wierzbicki, prokurator rejonowy w Iławie. - Był tam, my przekazaliśmy mu akta i czekamy na opinię.
Od tego, co w niej będzie zależy, czy ktoś usłyszy zarzuty. Pytaliśmy komendanta z Chełmna czy on, jego podwładni, w tym ten, który wysłał w feralny dzień policjanta do służby, zostali przesłuchani w prokuraturze? Nie chcą mówić o sprawie. Wdowa nie kryje żalu do policji. Zarzuca, że nie powiadomili jej o wypadku, nie wspierają jak obiecali.
- W miejsce wypadku pojechali policjanci i prokurator, który decydował o czynnościach - tłumaczy Monika Chlebicz, oficer prasowy KWP w Bydgoszczy. - Przełożeni nie zdołali pierwsi przekazać żonie informacji o śmierci policjanta. Chcieli to zrobić z udziałem psychologa. Jechał z Bydgoszczy. Wdowa przyjechała szybko, dowiedziała się co się wydarzyło. Był komendant powiatowy z Chełmna i wojewódzki z Bydgoszczy. W jednostce było spotkanie wdowy z kierownictwem policji w obecności psychologa. Zaproponowano jej pomoc psychologiczną. Komendant wojewódzki spotkał się z rodziną policjanta, zgodnie z życzeniem rodziny, w KWP w Bydgoszczy, a powiatowy jest w stałym kontakcie z wdową.
- Prokurator z komendantem wojewódzkim był o godz. 11, wcześniej komendant Szczepański, ale nie podszedł. Przypomniał sobie o mnie, gdy sprawą zajęły się media - ubolewa wdowa. - Nie otoczono mnie pomocą. Co dzień do pogrzebu wzywano do komendy bym wypełniała dokumenty. Nie mogli wytypować jednego z ponad stu pracowników, by pomógł mi to zrobić w jeden dzień? Szczepański zwał się przyjacielem Marka wiedział, że karmię i nie mogę zostawić dziecka co dzień na tyle godzin. To 30 km w jedną stronę. Musiałam zapewnić osobę karmiącą piersią, to dramat dla mnie i dziecka. A komendant wojewódzki spotkał się z rodziną, ale po interwencji teścia choć obiecał przy generale policji, że przyjedzie do teściów w poniedziałek po pogrzebie.