Jerzy Buzek. 40 lat w polityce, całe życie dla Polski [WYWIAD]
Premier Polski w latach 1997-2001, europoseł od 2004 roku i w latach 2009-2012 przewodniczący Europarlamentu. A to tylko mała część z osiągnięć politycznych Jerzego Buzka, który na Śląsku cieszy się niezmienną popularnością. W ostatnich eurowyborach uzyskał najwyższy wynik w województwie z sumą 420 tys. głosów. Niedawno także obchodził 80. urodziny - i w cale nie zamierza zwalniać!
Mateusz Borda: Na początku chciałbym złożyć Panu najserdeczniejsze życzenia z okazji niedawnych urodzin – przede wszystkim tyle samo energii i zdrowia co do tej pory!
Jerzy Buzek: Dziękuję, Panie Redaktorze, dziękuję też wszystkim za przesłane, ciepłe, wzruszające ale i energetyzujące życzenia.
Skąd w Panu tyle zaparcia, żeby działać dalej? Wiele osób już dawno podziękowałoby polityce.
Na pewno w dużej mierze z pięknej rodzinnej tradycji, która mnie ukształtowała. Jako dziecko, z rozmów dorosłych wiedziałem, że przed wojną była jakaś całkiem inna Polska, do której tęskniono, a o tej powojennej najlepiej było wcale głośno nie mówić. Dużo opowiadano za to o przodkach. O tym, że dziadek od strony ojca zbierał nagrody za ochotnicze straże pożarne, które organizował w regionie, o tym, że w czasach sanacji ukrywał się u niego Witos. Jego brat zaś był polskim posłem ze Śląska w Wiedniu, a potem senatorem ze Lwowa, twórcą GUS, ułożył też Statut Organiczny Województwa Śląskiego i tę niezrozumiałą dla dziecka nazwę mogłem wymówić zanim nauczyłem się pisać. Był jeszcze profesor z AGH – też Jerzy Buzek, autor wzoru do dziś obowiązującego w odlewnictwie, założyciel huty w Węgierskiej Górce. Drugi dziadek kierował Polską Szkołą Ludową, a wszystkie trzy córki, w tym moja mama, były nauczycielkami.
Mój ojciec, inżynier, kształtował śląską energetykę. Nigdy nie zapisał się do partii mimo ogromnych nacisków, które odcisnęły się na jego zdrowiu - zmarł, gdy miałem 13 lat. Z jego biblioteczki naczytałem się książek o wolnej Polsce, o demokracji, o naszej historii, a z jego studenckich zapisków wiem, że marzył o zjednoczonej Europie.
Zawsze – w najtrudniejszych, ale i w najpiękniejszych momentach politycznej ścieżki myślałem i myślę o nich. Dzięki nim nie miałem żadnych problemów ze stwierdzeniem, że jestem równocześnie Ślązakiem, Polakiem i Europejczykiem.
Jest Pan obecny w polityce od 40 lat. To kawał czasu – jakie najważniejsze wydarzenia, oprócz oczywiście pierwszych wolnych wyborów czy wstąpienia Polski do UE Pan wspomina?
W 1981 przewodniczyłem I Krajowemu Zjazdowi Delegatów Solidarności w Gdańsku. Potem stan wojenny i mozolne organizowanie solidarnościowego podziemia gdzie dojrzewało przesłanie „S”, zwłaszcza program „Samorządna Rzeczpospolita”. Zawsze czułem się odpowiedzialny za realizację tego przesłania. Stąd prosta droga do celów mojego rządu: budowa Polski opartej o samorządność i obywatelską odpowiedzialność, o dobrą edukację i dobre warunki leczenia dla wszystkich, o zdrową gospodarkę; temu ostatniemu wyzwaniu mogłem dać wyraz przygotowując, jako szef zespołu 140 ekspertów, wyborczy program gospodarczy AWS.
Jako premier rozpocząłem negocjacje o członkostwo w UE. W 1999 mój rząd wprowadził Polskę do NATO, a na oficjalną uroczystość zaprosiłem wszystkich moich poprzedników – premierów w wolnej Polsce. Powtarzanie przez obecnie rządzących, że wszystko dobre zaczęło się od nich, uważam za kuriozalne i nieprzyzwoite wręcz nadużycie.
Przewodnictwo w Parlamencie Europejskim oraz praca poselska - zwłaszcza na czele komisji ITRE na rzecz europejskiej i polskiej gospodarki, przemysłu, MŚP, energetyki i nauki czy ochrony środowiska i klimatu to kolejny ważny rozdział - ciągle jeszcze otwarty.
Żałuje Pan czegoś? Zrobiłby Pan coś inaczej?
Żałuję, że zawetowano nam dwie kluczowe ustawy dla reformy samorządowej. Reprywatyzacyjną, co przyniosło wszystkie znane potem patologie reprywatyzacji oraz ustawę o finansowaniu samorządów, która uniemożliwiała dodawanie samorządom zadań bez zapewnienia finansowania na ich realizację. To dzisiaj wyjątkowo drastycznie nadużywany przez rząd mechanizm, który pogarsza sytuację finansową samorządu a więc nas wszystkich, mieszkańców społeczności lokalnych, i będzie miało ogromny wpływ na pogorszenie komfortu naszego życia.
Jakie wyzwania czekają Polskę przez kolejnych 40 lat?
Mam wrażenie, że największym wyzwaniem jest odbudowanie, a potem - umacnianie poczucia wspólnoty; przywrócenie opartej na argumentach, ale i szacunku do rozmówców wymiany zdań – czy to w życiu publicznym – na mównicach i w mediach czy obywatelskim – w rodzinach, na marszach i wiecach. Nie musimy przestać się różnić, żeby zakopać te głębokie, nacechowane nieufnością, często niestety również wrogością i agresją podziały.
Drugim ważnym wyzwaniem będzie walka ze skutkami ocieplenia klimatu - dobrze przygotowana i rozplanowana na lata transformacja energetyczna.
Poradzimy sobie z kryzysem klimatycznym? Nie tylko jako Polska, jako cały świat.
Nie mamy wyjścia! Tu chodzi o przyszłość naszych dzieci i wnuków. Czy będą nadal skazane na przedwczesne umieranie w wyniku oddychania zanieczyszczonym powietrzem - tak jak w Polsce co roku dzieje się z blisko 45 tysiącami ludzi; czy będą mieli gdzie mieszkać - gdy, w skali świata, morze zatapia coraz większe połacie lądu, a pożary czy huragany o niespotykanej sile potrafią w kilka sekund pozbawić setek tysięcy osób dachów nad głową; skąd będą brali wodę pitną, której już brakuje, i żywność - przy występujących coraz częściej suszach? Bez mądrych działań, ziszczać się zaczną najbardziej katastroficzne scenariusze - dużo gorsze niż obecna pandemia koronawirusa. Globalne ocieplenie to nie tylko pytanie o 1,5 stopnia zmiany temperatury; to pytanie o nasze, ludzkie, „być albo nie być”.
Co więc należy zrobić, by odpowiedź na to pytanie była jednak pozytywna?
Przeprowadzić wspomnianą już transformację energetyczną, rozumianą jako coś znacznie bardziej złożonego niż odchodzenie od węgla, które już ma miejsce. Powinno się ono jednak odbywać w sposób przemyślany, uczciwy społecznie, w pełnym dialogu z górnikami - a tego rządzący obecnie Polską kompletnie nie robią. Nie potrafią też skutecznie zabiegać w Unii Europejskiej o środki na tę transformację - choćby dla Śląska czy Zagłębia. Z myślą o takich właśnie regionach dwa lata temu zaproponowałem powołanie Funduszu Sprawiedliwej Transformacji - Polska ma dostać z niego co najmniej 35 mld zł. W Parlamencie Europejskim udało się nam zbudować większość za tym, by z Funduszu można było finansować inwestycje w gaz, na przykład w ciepłownictwie - tak istotne dla walki ze smogiem i ubóstwem energetycznym w naszych miastach i wsiach. Niestety, stoi to dziś pod znakiem zapytania, bo rząd PiS nie zbudował podobnej większości w Radzie UE. Polki i Polacy potrzebują rządzących, którzy zamiast straszyć transformacją, energetyczną, potrafiliby ją przeprowadzić w sposób skuteczny, odpowiedzialny i sprawiedliwy – tak jak minister mojego rządu Janusz Steinhoff przeprowadzał reformę górnictwa.
W niedzielę spodziewa się Pan wysokiej frekwencji?
Tak i mam nadzieję, że każdy kto chce zagłosować, będzie mieć taką możliwość – także Polonia, od której znów płynie sporo niepokojących sygnałów. A tych, którzy jeszcze wahają się czy pójść oddać głos – z całego serca proszę, by to zrobili. Oczywiście przy zachowaniu wszelkich środków ostrożności i o ile nie należą do najwyższej grupy ryzyka. Po pierwszej turze bardzo ucieszyła mnie duża frekwencja wśród pań, bo to oznacza, że Polki coraz mocniej wierzą w swoją sprawczość. Tak trzymać!
Dlaczego zatem warto iść na wybory?
Bo od nich będzie zależeć czy poradzimy sobie z wyzwaniami, o których wspomniałem – czy zakopiemy jako naród topór wojenny, damy czerwoną kartkę tym, którzy dzielą nas na gorszy i lepszy sort, na Polskę powiatową i „elytarne” miasta, na prawdziwych patriotów i zdrajców. Tym, którzy chcą decydować o tym, kto z nas kocha Polskę, a kto nie, dla których śląskość to ukryta opcja niemiecka i którym uwiera nasze członkostwo w Unii Europejskiej. Podobnie z polityką klimatyczną – stoimy przed wyborem dalszego, nieodpowiedzialnego zaprzeczania problemowi wbrew opiniom naukowców i naszym własnym doświadczeniom (smog, susze, pożary, huragany, powodzie) a odpowiedzialnym, wspólnym z naszymi partnerami z UE, działaniem na rzecz ochrony klimatu. Jest takie powiedzenie, że przyszłość należy do tych, którzy przygotowują się do niej dziś. Przygotujmy mądrze przyszłość swoją, naszych dzieci i wnuków.