O górnictwie rozmawiamy z prof. Jerzym Buzkiem, przewodniczącym Komisji Przemysłu, Badań i Energii w Parlamencie Europejskim, b. premierem i przewodniczącym PE.
W górnictwie wrze. Jak pan skomentuje to, co obecnie dzieję się w tej branży?
Zawrzało przede wszystkim ze względu na sprawy bieżące: brak wypłat za wykonaną pracę, problemy mieszkaniowe. Zachwiane zostały podstawy bezpieczeństwa śląskich rodzin. Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek wcześniej taka sytuacja na Śląsku miała miejsce. To było niedopuszczalne i wymagało natychmiastowego rozwiązania. Nikt nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Ale w tle pojawia się dużo poważniejszy problem.
Wieloletnich zaniedbań?
Dokładnie. Brak działań restrukturyzacyjnych i modernizacyjnych. 17 lat temu dokonaliśmy głębokich przemian w górnictwie. Ale każdy krok był planowany odpowiednio wcześniej. Zmiany były efektem dialogu między rządem, stroną społeczną a zarządem spółek węglowych. Wiadomo było, ile osób skorzysta z pakietu socjalnego, jaki on będzie, ile osób zostanie przeniesionych do innych rentownych kopalń itd. To, co dzisiaj jest moim zdaniem bardzo niebezpieczne, to brak kompleksowego programu działań w górnictwie.
Gdzie popełniono błędy?
Przez 7-8 lat od reformy naszego rządu górnictwo miało dobrą passę, przynosiło zyski. Ale zabrakło decyzji o przeznaczaniu tych zysków na modernizację, a więc inwestowanie w nowoczesne urządzenia, w bezpieczeństwo górników i konkurencyjność naszego węgla. Nie stworzono długoterminowego planu restrukturyzacji kopalń. Teraz boleśnie to odczuwamy.
Czyli restrukturyzacji nie dokończono?
Restrukturyzacja tak naprawdę nigdy się nie kończy. Trzeba ją prowadzić nieustannie, a zwłaszcza teraz, gdy rząd został zaskoczony długotrwałym kryzysem, którego nikt nie był w stanie przewidzieć. Do tego doszedł zalew tanim węglem z Rosji, ale również, o czym zapominamy, amerykańskim. Trafił on na kontynent europejski po tym, jak w Stanach Zjednoczonych zastąpiono go gazem z łupków. To wszystko stawia polskie górnictwo w szczególnie trudnej sytuacji.
Widzi Pan jakieś wyjście?
Na pewno nie rozwiążemy problemu polskiego górnictwa doraźnie dosypując miliony złotych. Potrzebny jest plan dla górnictwa z uwzględnieniem środków na najnowocześniejsze technologie, które możemy pozyskać z Unii. Ale potrzebny jest również plan dla Śląska, dla ratowania zapadających się dzielnic mieszkaniowych i dróg, a także na inwestycje w ochronę środowiska, bo przecież chcemy żyć i oddychać czystym powietrzem.
Czy obecna sytuacja jest porównywalna do tej, kiedy był pan premierem?
Ta sytuacja nie wydaje się tak złożona jak 17 lat temu. Przypominam, że w czasach mojego rządu przeprowadziliśmy restrukturyzację górnictwa najszybciej w historii. Zakres zmian był zdecydowanie większy niż w czasach reformy Margaret Thatcher w Wielkiej Brytanii. Udało się ten program zrealizować dzięki dialogowi z partnerami społecznymi i ich konstruktywnemu podejściu. Można powiedzieć, że wspólnie uratowaliśmy wtedy polskie górnictwo. Mam nadzieję, że uda się to także teraz.
Czy Unia może pomóc w tym trudnym zadaniu?
Oczywiście. Przede wszystkim na rozwiązywanie tych wszystkich problemów, o których mówiłem, można pozyskać duże pieniądze z Unii. Na niskoemisyjne technologie węglowe UE przeznaczy do 2020 r. blisko 1 mld euro. Ale do tego potrzebny jest kompleksowy plan wyjścia z obecnej sytuacji – nie tylko na rok. Teraz interweniujemy od przypadku do przypadku, gasimy kolejne ogniska zapalne. Tymczasem potrzebujemy dobrze zaprojektowanego systemu antypożarowego – konieczne jest całościowe spojrzenie.