Jerzy Hausner: Podatki w Polsce wcale nie są wysokie
Założenia planu Morawieckiego są rozsądne, ale dziś nie są implementowane. Choćby polski eksport. Wiadomo, że opiera się on głównie na niskich płacach. Coś się zmieniło pod tym względem w ostatnich trzech latach? Nic - mówi prof. Jerzy Hausner.
Wyniki gospodarcze za 2018 r. są bardzo dobre, ale w tym roku rząd i ekonomiści oczekują spowolnienia gospodarczego. Czy to nie dmuchanie na zimne?
Rok temu prognozowałem, że wyhamowanie bardzo wysokiej dynamiki gospodarczej wystąpi u nas na przełomie lat 2018/2019.
Zapowiadał je Pan w wywiadzie dla naszej gazety w lutym rok temu.
Moment umiarkowanego spowolnienia w każdej gospodarce jest potrzebny - bo to zmusza przedsiębiorstwa do wysiłku. Firmy stają się lepsze tylko wtedy, gdy przezwyciężają trudności. Z tego powodu obniżenie dynamiki wzrostu gospodarczego nie jest problemem. Powiedziałem rok temu, że jeśli tempo wzrostu spadnie o 1 punkt proc., nic złego się nie stanie. Spadek tempa wzrostu o 2 punkt proc. stanie się wyzwaniem dla finansów publicznych, ale dla gospodarki realnej to też jeszcze nie będzie dramat. Dopiero gdy spadek sięgnie 3 punktów proc., zacznie się źle dziać.
Ale to możliwe? Wzrost PKB w 2018 r. wyniósł 5,1 proc. W 2019 r. może dojść do tak mocnego załamania gospodarczego?
Nie prognozuję załamania gospodarczego, a stopniowe obniżenie dynamiki PKB do poziomu rzędu 3,5 proc. w IV kwartale 2019. Hamowanie się już zaczęło, co widać po wskaźniku wyprzedzającym koniunktury PMI, który w trzech ostatnich miesiącach spadł poniżej granicznej wielkości 50 pkt. To przede wszystkim konsekwencja spadku zamówień dla polskich firm produkujących na eksport.
Po PKB tego nie widać.
To normalne. To nie od razu przełoży się na wysokość PKB.
Jest możliwe nawet 5 proc. wzrostu PKB za pierwszy kwartał 2019 r.?
Nie wykluczałbym tego, że będzie jeszcze wyraźnie powyżej 4 proc. Ale to jedynie efekt inercji rozpędzonej gospodarki, która z pewnym opóźnieniem reaguje na zachodzące zmiany. Już weszliśmy w fazę dekoniunktury, choć na razie tylko w sektorze przemysłowym.
Kiedy to będzie zauważalne w całej gospodarce?
Cały czas mamy do czynienia ze wzrostem płac, na plus są ciągle wskaźniki optymizmu konsumentów. Ale widać, że ten optymizm słabnie. Część Polaków zaczyna już myśleć o oszczędzaniu na gorsze czasy, choć większość jeszcze nie, oni zareagują dopiero, gdy zobaczą, że mają mniej pieniędzy w portfelach.
Jak głębokie będzie to rozpoczynające się spowolnienie?
Z badań mojego zespołu, które prowadzimy na zlecenie Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii, wynika, że w pierwszym kwartale 2020 r. poziom wzrostu PKB będzie rzędu 3,5 proc.
I to będzie poziom, od którego się odbijemy?
Wzrost na poziomie 3,5 proc. PKB jest bezpieczny, nie odbije się poważnie na gospodarce. Problem leży gdzie indziej.
Gdzie?
Czy my na tych 3+ się zatrzymamy, czy się od nich odbijemy, czy odwrotnie - zejdziemy jeszcze niżej. A jeśli zejdziemy niżej, to zaczną narastać problemy.
Pan twierdzi, że spowolnienie jest nieuchronne. Czym ono jest spowodowane? Czy to nie jest efekt zagrożeń, których jeszcze nie ma? Wszyscy się boją wolny celnej - ale póki co ona nie wybuchła.
Ale jeśli się obawiamy wojny celnej, to musimy się na nią przygotować - a więc sama jej zapowiedź przekłada się na gospodarkę. Większość światowego handlu dokonuje się w globalnych sieciach dostaw. Napięcia na linii USA-Chiny odczuwalnie osłabią te sieci, a tym samym osłabnie dynamika handlu, a w ślad za tym produkcji.
Tylko w przypadku wojny celnej cały czas mówimy bardziej o ryzyku potencjalnym, a nie realnie występującym. Może się okazać za jakiś czas, że jedynie dmuchaliśmy na zimne?
To spójrzmy na gospodarkę niemiecką, która wyraźnie spowolniła w ostatnich kwartałach. Albo gospodarkę chińską, w której dynamika konsumpcji jest po raz pierwszy wyższa niż dynamika inwestycji. Widać, że Chiny dokonują strukturalnej przebudowy swojej gospodarki. Z jakiego powodu?
Przestają być tak zależni od eksportu.
Tak - a w ten sposób przestają być uzależnieni od tempa, w jakim się rozwija gospodarka światowa, zmniejszą też swoje uzależnienie od decyzji podejmowanych przez amerykańską administrację celną.
Z perspektywy Pekinu przy tak ogromnym wewnętrznym rynku jak chiński, aż prosi się, by na nim oprzeć wzrost.
Tylko, że to wymaga przestawienia chińskiej gospodarki, a to skomplikowany proces. Współczesna gospodarka jest zglobalizowana nie tylko dlatego, że dziś można sprzedawać swoje towary na całym świecie, ale także dlatego, że na całym świecie można je produkować. Ale teraz Donald Trump zapowiada, że zacznie zamykać cłami granice. Chińczycy w obawie przed 20-procentowymi taryfami rozwijają własne sieci gospodarcze. Siłą rzeczy osłabiają sieci globalne. I to oznacza problemy dla innych, także dla Polski - bo jesteśmy powiązani z globalnymi sieciami, przede wszystkim przez Niemcy.
W ostatnich miesiącach 2018 r. Niemcy osłabiały się gospodarczo, straciły 0,2 proc. PKB.
Niemcy też próbują przestawić swoją gospodarkę, częściowo odejść od eksportu i ożywić rynek wewnętrzny. Na pewno nie skręcą w kierunku autarkii, ale wyraźnie próbują przemodelować swoje podejście do globalizacji. Chcą przede wszystkim stworzyć sieć własnego bezpieczeństwa. Dla Polski odnalezienie się w nowej rzeczywistości będzie dużym wyzwaniem. Problemy zaczyna przeżywać nasz przemysł samochodowy, największy polski eksporter. Dziś tego nie widać w dynamice krajowego PKB - ale nie ma siły, żeby się nie odbiło jeszcze w tym roku.
Giełdy od załamania w 2008 r. właściwie nieprzerwanie rosną.
To jeden z najdłuższych okresów koniunktury w historii. Owszem, przed nią doszło do bardzo głębokiej recesji, ale nie można oczekiwać, że wzrost będzie trwał wiecznie. Tym bardziej, że z załamaniem walczono za pomocą niestandardowej polityki monetarnej. Amerykanie z niej się wycofują.
Ale niedawno ścięli podatki.
I to jeden z powodów, dla którego zachowują wzrost gospodarczy na poziomie ponad 2,5 proc. - choć także w USA widać, że dynamika wzrostu powoli słabnie. Rośnie też dług publiczny. Natomiast w Europie ten spadek jest bardziej dotkliwy. W 2017 r. w strefie euro notowano wzrost PKB w wysokości 2,6 proc., ale za 2018 r. będzie pewnie o jeden punkt procentowy mniej. Widać, że cykl dobrej koniunktury się kończy. A jeśli na czynniki cykliczne nakładają się czynniki strukturalne, to ryzyko poważnego załamania jest naprawdę duże.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień