Jerzy Stuhr: Umiejmy się śmiać z siebie
O spektaklu „Na czworakach”, który pokazany zostanie w ramach Krakowskich Miniatur Teatralnych.
- Niebawem zagości Pan i Pański spektakl „Na czworakach” Stanisława Różewicza w Teatrze im. Słowackiego podczas inauguracji „ Krakowskich Miniatur teatralnych”. Proszę przypomnieć swoje pierwsze, młodzieńcze spotkanie z twórczością Różewicza
- Mój Boże, bardzo młodzieńcze, bo pisałem pracę magisterską „Rozwój inscenizacji teatralnych w sztukach Tadeusza Różewicza”. Różewicz był jednym z najważniejszych poetów mojej młodości, byłem jego tekstami wręcz zafascynowany. To była dla mnie i myślę, że nie tylko dla mnie, wielka lekcja teatru, począwszy od „Kartoteki”. Z radością po latach wróciłem do „Na czworakach”, bo prawdę powiedziawszy był to utwór, który w młodości najmniej rozumiałem.
- Trudno było młodemu człowiekowi zrozumieć autoironię starego bohatera?
- Otóż to. Jest to historia inteligenta, który w życiu dostąpił wszystkiego: zaszczytu, medali, orderów….
- Ale i upokorzenia. Mówi Pan: „Idea sztuki Różewicza zbiega się z moją sytuacją życiową, a zawsze taka zbieżność jest pociągająca twórczo, zwłaszcza jeśli stawia tę realną moją sytuację w świetle autoironii. Wielki Różewicz daje mi swą sztuką zakpić z siebie samego”. Jak to należy rozumieć
- Ależ oczywiście. Dopiero jak sam zostałem obsypany orderami i zaszczytami to zrozumiałem, że nigdy nie wolno tych honorów traktować zbyt serio.
- Pan miał i ma do nich dystans?
- Staram się. W tym sensie jest to bardzo europejska sztuka, mało polska. Autoironia, autoparodia, bycie odważnym w podejścia do swojego procesu starzenia się. Właśnie dziś realizując tę sztukę chcę podkreślić jakim walorem jest umiejętność patrzenia na siebie z boku. Jakże wielu politykom przydałaby się taka umiejętność. Przyznam się pani, że ja nadal tkwię w tej Różewiczowskiej poetyce i ona jest mi bardzo bliska. Nawet jeśli się nieco zestarzała i nie jest awangardowa to widzę, że lubi ją również publiczność. Umiejmy śmiać się z samych siebie, to bardzo ważna umiejętność.
- Spektakl zrealizował Pan w zaprzyjaźnionym Teatrze Polonia, gra Pan w nim rolę inteligenta - jak jest przyjmowane przedstawienie?
- Fantastycznie. Walą tłumy. Jest świetna obsada, bo gra również Dorota Stalińska i Wiesław Komasa, młodzi, m.in. nasz student, absolwent wydziału naszej szkoły w Bytomiu. Wielką radość sprawia nam granie tego spektaklu, widzę, że publiczność też się świetnie bawi, choć przecież bywa na nim nie tylko śmiesznie ale i gorzko. Zwłaszcza gdy zaczyna się komentować niedołężność starszego wieku. Pomysł na ten spektakl miała Krysia Janda, ja z radością przyjąłem propozycję. Można powiedzieć, że pracowaliśmy w rodzinnej atmosferze. No i z wielką ochotą przyjedziemy do Krakowa.
- Przed kilkoma dniami dzwoniąc zastałam Pana we Włoszech - czy pobyt miał także charakter zawodowy, często Pan przecież tam pracuje?
- Nie, nie wyłącznie wakacyjny. Ale plany na przyszły sezon mam bogate.
- Proszę uchylić rąbka tajemnicy
- Przede mną stoją dwa poważne wyzwania w najbliższej przyszłości. Przygotowuję się do realizacji „Szewców” Witkacego w Teatrze Nowym w Łodzi na zakończenie jubileuszowego Roku Awangardy. A następnie, w Teatrze Polonia, będę realizował „Bal manekinów” Brunona Jasieńskiego, z synem Maćkiem w roli głównej. Przed tymi wszystkimi wyzwaniami trzeba solidnie odpocząć więc świetnie się składa, że wakacje przed nami. Dobrego urlopu życzę wszystkim Czytelnikom. I do zobaczenia w teatrze.
WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie? - odcinek 7
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto