Jeśli polityk prawdę powie, to musi szybko przepraszać
Prezydencki minister Krzysztof Szczerski przeprosił za swoje słowa o nauczycielach, celibacie i 500 plus.
To niejedyne przeprosimy, jakie padły wczoraj z ust polityka PiS. Kacper Płażyński przeprosił też Aleksandrę Dulkiewicz, prezydent Gdańska, za stwierdzenie, że została prezydentem przez przypadek. Politycy już tak mają, że jak powiedzą, to co tak naprawdę myślą, to szybko muszą się z tego wycofywać i przepraszać, zanim słupki poparcia zjadą ostro w dół.
Najdobitniej przekonał się o tym w 1997 roku Włodzimierz Cimoszewicz. Były premier podczas powodzi tysiąclecia odwiedzał zalane miasta i wioski. Wtedy pozwolił sobie na chwilę szczerości, którą wypomina mu się do dziś. Powiedział do zrozpaczonych powodzian, którzy stracili dorobek życia, że mogli się ubezpieczyć. Dwa miesiące później zapłacił za to porażką w wyborach.