Film„Pitbull. Nowe porządki” to kawał kina nakręconego z nerwem i rozmachem (te „amerykańskie” ujęcia z fruwającej nad Warszawą kamery).
Choć wydaje się, że Patryk Vega trochę za mocno sensacyjnie „odleciał” od swojego pierwszego „Pitbulla” sprzed 10 lat. Tam byliśmy jednak bliżej „życia wewnętrznego” grupki zwykłych gliniarzy granych przez team: Dorociński - Gajos - Stroiński - Grabowski. Z ekipy został tylko ten ostatni w bezbłędnej roli „Gebelsa”.
Pola ustąpić tu musi gangsterowi „Babci” (Bogusław Linda znów gra twardziela) i niezłomnemu młodemu gniewnemu, policjantowi o ksywie „Majami” (Piotr Stramowski), którego irokez i tatuaże mówią o tej postaci wszystko. Za bardzo „Nowe porządki” przypominają kalejdoskop scen, by trzymać w nieustannym napięciu, ale... Poszczególne sceny to majstersztyk dramaturgii.
Krwiste, zabawne dialogi (z osobistego nasłuchu reżysera w półświatku Mokotowa i na tamtejszych komisariatach) plus galeria wygłaszających je typów efekt dają piorunujący. To, że bywa zabawnie, nie znaczy, że „Pitbull” to nie kino spod znaku przemocy. I tu chyba nie dla każdego. Znanym aktorom trochę show kradnie mocarz Tomasz Oświeciński (miłośnik siłowni, choreograf walk, znany ostatnio z serialu „M jak miłość”) w roli nie grzeszącego inteligencją „Stracha”. Jego problem z imieniem Zbigniew przejdzie pewnie do kanonu najzabawniejszych kwestii w polskim filmie.
Kapitalnie w roli Olki, „prostej” dziewczyny „Majamiego”, odnajduje się Maja Ostaszewska, która swoje słynne „Żabciu...” w serialu „Przepis na życie” zamieniła tu na „ku...”. No i „nasz”, bo znany z Lubuskiego Teatru - Aleksander Podolak, którego kamera kocha za wiarygodność. Zielonogórzanin ma m.in. scenę z Lindą w przełomowym dla granego przez niego gangstera - momencie.