Poczucie naszej wyjątkowości w świecie, popularyzowane przez obóz rządzący, jest niezrozumiałe. Polska jest rozpoznawalna, ale nie wyjątkowa.
Prof. Jan Żaryn, historyk Instytutu Pamięci Narodowej i senator PiS tej kadencji, nie ukrywał po wyborach, że chciałby zająć się polityką historyczną i w tym kontekście zmianami w oświacie oraz szeroko pojętej humanistyce.
Jest też członkiem senackiej komisja nauki i edukacji. Jakich działań spodziewać się w działalności prof. Żaryna jako polityka, dowiedzieliśmy się m.in. z ostatniego wywiadu w tygodniku „wSieci”.
Wdzięczność świata
Senator PiS proponuje, aby setną rocznicę Bitwy Warszawskiej w 2020 roku uczcić zaproszeniem do Radzymina „delegacji z całego świata, by uklękły, pochyliły głowy, dziękując narodowi polskiemu za ocalenie Europy”. A znakiem dla potomnych ma być gigantyczny łuk triumfalny spinający brzegi Wisły.
O ile prof. Jan Żaryn ma rację, mówiąc, że polska historiografia lat 1945-1989 pomijała znaczenie bitwy pod Warszawą, o tyle problematyczne jest przekonanie, iż była ona „ocaleniem Europy”. Zdaniem historyka IPN tego rodzaju obchody święta nic nie kosztują, a mogą przypomnieć światu o wielkiej roli Polski w historii Europy, o roli muru przed nawałnicami bolszewickimi ze Wschodu.
Czy pomysł, by delegacje państw świata podziękowały Polsce i Polakom za rozbicie sto lat temu Armii Czerwonej ma sens? Wprawdzie brytyjski polityk lord D’Abernon dawno temu zaliczył wiktorię warszawską do jednej z 18 przełomowych bitew w historii świata, ale czy można liczyć na obecność na rocznicy delegacji choćby tylko z Europy?
Zaprosić delegacje świata na setną rocznicę? Naprawdę? By klęknęły?
- zdumiewa się toruńska posłanka Joanna Scheuring-Wielgus z Nowoczesnej. - Mam wrażenie, że politycy PiS mają bardzo poważny problem z poczuciem własnej wartości. Za każdym razem domagają się wdzięczności Europy, a nawet świata. Coś tu jest nie tak w mentalności ludzi PiS, a wynika to chyba z jakiegoś kompleksu niższości.
Od tego kategorycznego stwierdzenia odżegnuje się Tomasz Latos, lider bydgoskich polityków PiS: - Na tym etapie pomysłu nie potrafię powiedzieć, czy jest to realne. Nie oczekuję również klękania innych nacji podczas obchodów stulecia bitwy. Natomiast jedno to pewnik - w świecie jest niedosyt informacji na temat roli Bitwy Warszawskiej, jednej z najważniejszych w historii świata. Historycy nie mają co do tego żadnych wątpliwości. Losy Europy na pewno potoczyłyby się inaczej, choć nie wiadomo jak.
Megalomania do potęgi
Wiedzę o tym historycznym wydarzeniu miał popularyzować film Jerzego Hoffmana „Bitwa Warszawska” nakręcony w 2011 roku. Okazał się jednak całkowitą klęską. Krytycy nazwali produkcję patriotyczną widokówką i narodową szmirą. Hoffmanowi zarzucano, że nie może uwolnić się od sienkiewiczowskich stereotypów. Jednak senator Żaryn ma nadzieję, że dziś, pod rządami PiS, powstanie dzieło godne wielkości wydarzenia sprzed blisko wieku.
Krytyk filmowy o Bitwie Warszawskiej Jerzego Hoffmana (źródło: TVN24/x-news)
Ale trudno podejrzewać, że setna rocznica Bitwy Warszawskiej zainteresuje polityków świata, skoro w większości nie odróżniają nawet Powstania Warszawskiego od powstania w Getcie.
- I właśnie dlatego - komentuje poseł Latos - o tym też powinniśmy informować. Możemy spierać się co do kształtu naszej polityki historycznej, natomiast co do jednego jesteśmy zgodni, że w PRL polska historiografia w świecie się nie liczyła. A w ostatnim ćwierćwieczu władze nie przywiązywały dużej wagi do popularyzacji naszej historii.
Eugeniusz Kłopotek, poseł PSL, tylko wzdycha z rezygnacją słysząc o pomyśle prof. Żaryna: - O litości... To megalomania do potęgi! Naprawdę, totalne wariactwo! Oczywiście, rozumiem, że będą duże uroczystości z okazji setnej rocznicy, Bitwa Warszawska była wspaniałym zwycięstwem przede wszystkim dla nas, Polaków i dla odradzającej się Polski. Ale skąd przekonanie, że dla świata to było wydarzenie takiej rangi? Mierzymy siły na zamiary!
Poseł PSL dodaje, że
dziś każdy pisze historię pod siebie i dla własnych celów, lecz brakuje w tym wszystkim umiaru i proporcji, a przede wszystkim prawdy historycznej.
Obecne władze z PiS wiele obiecują sobie po działalności Jarosława Szarka, nowego prezesa Instytutu Pamięci Narodowej. Czasy Łukasza Kamińskiego, poprzedniego szefa instytutu, oceniają źle. Zdaniem polityków partii rządzącej ta placówka była zbyt słabo wykorzystywana, blokowano niektóre tematy. Prezes Szarek zapowiada zatem ofensywę, szczególnie w sferze kultury. Zamierza spotykać się z artystami, pisarzami i reżyserami, by zachęcać do włączenia się w budowę polityki historycznej IV RP.
Przewidywał to już wiosną inny historyk, prof. Andrzej Friszke, członek rady IPN. W jednym z wywiadów stwierdził, że instytut stanie się tubą propagandową PiS, a jego prezes zostanie sprowadzony do roli pionka - w każdej chwili będzie go można odwołać. W rozmowie z „Wyborczą” przekonywał też, że IPN będzie miał monopol na narzucanie państwowej polityki historycznej. Nie tylko w tym, co robi sam, ale też w szkolnictwie, kinematografii i kulturze. W ten sposób stanie się instrumentem zaprowadzania ideologicznego monopolu.
Uśmiechy politowania
Zwieńczeniem setnej rocznicy ma być odsłonięcie w 2020 r. gigantycznego łuku triumfalnego spinającego oba brzegi Wisły.
- Ta rocznica powinna być obchodzona wyjątkowo uroczyście - komentuje lider regionalnej Platformy Tomasz Lenz. - Bitwa powstrzymała zalew bolszewickiego wojska.
Ale PiS popada w jakąś megalomanię, jeśli chodzi o dzieje państwa. Kreują Polskę jako anioła Europy, a nawet świata już od czasów wiktorii wiedeńskiej.
Poseł Lenz słuchając czasami polityków PiS ma wrażenie, że ich mesjanizm graniczy z groteską: - Zdają się mówić, że gdyby nie Polska, to świat przestałby istnieć. Za granicą budzi to, najdelikatniej mówiąc, obojętność, często uśmiech politowania. Polska jest, oczywiście, rozpoznawalna w świecie, ale poczucie wyjątkowości jest niczym nieuzasadnione.
Znów rozbili Bolszewików. Rekonstrukcja Bitwy Warszawskiej (źródło: TVN24/x-news)