Jest rok 2030. Jedziemy w Beskidy. A tutaj: raj dla narciarzy i turystów
Jak Beskidy mogą wyglądać za lat kilkanaście? Swojego uroku nie stracą nigdy. Ale dzięki inwestycjom mogą wiele zyskać. Ja rozmarzyłem się tak.
Postój w kilkukilometrowym korku już od Buczkowic, długie szukanie miejsca parkingowego, aż wreszcie wyjazd „prehistorycznymi” orczykami - brr... co to były za czasy! - myślę dojeżdżając do Szczyrku wygodną, dwupasmową drogą. Przed wjazdem do miasta zostawiam samochód na ogromnym parkingu, z którego co chwilę kursuje szynobus na zmianę ze skibusem, dowożący narciarzy i turystów pod wyciągi. Fajnie, że w skibusach i szynobusie na niewielkich ekranach LED wyświetlają informację o warunkach na poszczególnych trasach i ośrodkach w Szczyrku. Choć te obrazki ze smakowitą golonką po beskidzku w roli głównej, jaką można zjeść w restauracji z przeszklonym tarasem widokowym na Hali Skrzyczeńskiej, mogliby sobie darować. Przyjechałem w końcu spalić trochę kalorii, bo przecież jest gdzie - 42 km tras daje spore możliwości. A przez ten filmik na temat dzisiejszego menu już myślę tylko o obiedzie i stoliku z widokiem na panoramę Beskidu Śląskiego.
Słowacy dotrzymali słowa
Tak, Szczyrk to dziś perełka. Słowacy dotrzymali słowa - 10-osobowa kolejka gondolowa, jaką można wjechać z parkingu „U Kowalskiego” na Halę Skrzyczeńską, to był strzał w dziesiątkę. A te cztery 6-osobowe kanapy z Soliska na Halę Skrzyczeńską i na Wierch Pośredni, a także z Hali Skrzyczeńskiej na Małe Skrzyczne i z Czyrnej na Halę Skrzyczeńską zrobiły swoje. Podobnie jak 8-osobowa kanapa z Hali Pośredniej na Wierch Pośredni. Ludzi tłum. Na szczęście nieodczuwalny, bo jest gdzie jeździć. Tras przybyło, a połączenie Szczyrkowskiego Ośrodka Narciarskiego z Centralnym Ośrodkiem Sportu z Małego Skrzycznego do Jaworzyny to genialne rozwiązanie. Nic dziwnego, że przyjeżdżają do nas nie tylko turyści z Czech czy Słowacji, ale nawet Austriacy.
Ech, to wszystko wina tej reklamy w szynobusie. Właściwie już wjeżdżając 10-osobową gondolą na Halę Skrzyczeńską zdecydowałem, by zacząć od posiłku. Nastrojowa muzyka płynąca z głośników sprzyjała tej decyzji. A że górna stacja kolejki gondolowej jest połączona z restauracją? To tylko ułatwiło sprawę. Tylko gdzie się udać? Przy górnej stacji widzę restaurację. Budynek robi ogromne wrażenie - na dachach dwóch niższych części są piękne tarasy. Niższy przylega do głównej części restauracyjnej i do stoku, a górny, dostępny z holu przy stacji gondoli, ma charakter bardziej widokowy. Najwyższa kondygnacja to restauracja a la carte. Na poziomie minus 1 znajduje się duża restauracja samoobsługowa. Jest łatwo dostępna bezpośrednio ze stoku, więc spory tu dziś ruch. Ale OK, damy radę. Poza tym na taras trochę za zimno. Po obiedzie wpadnę do znajomych goprowców, którzy mają swoje pomieszczenia w tym budynku. A potem na narty.
Ze Szczyrku prosto na Kotarz
Po całym dniu na stokach wybieram aquapark z ciepłymi wodami. Ten na Kotarzu w Brennej. Relaks przyda się po kilkugodzinnym szusowaniu. Zwłaszcza że w aquaparku są zasoby wód solankowych o właściwościach leczniczych. Na szczęście nie trzeba daleko się ruszać - zjadę w dół do centrum Szczyrku i podjadę skibusem na kolejkę, która łączy Szczyrk z Brenną. Dobrze, że w porę udało się dojść do porozumienia z ekologami w sprawie tego korytarza dla niedźwiedzi. Bo Krajowe Centrum Aktywnego Wypoczynku w Brennej od początku jego powstania szybko zyskało sobie popularność. Sześć kanap, czterogwiazdkowy hotel, który zmieści 600 osób, i aquapark z ciepłymi wodami cieszą się dużym wzięciem turystów z różnych stron kraju. Sześć kilometrów tras zjazdowych to wystarczająca ilość. Dobrze, że ktoś pomyślał też o biegówkach w rejonie Kotarza - te trasy naprawdę się sprawdzają. Podobnie jak atrakcje w sezonie letnim - kulturowy wypas owiec na zboczach Kotarza, górskie ścieżki rowerowe, czy warsztaty edukacyjne, np. wyrobu sera, to jest to.
A lokalne zioła o leczniczych właściwościach, które niegdyś porastały górskie hale, znów wróciły do łask dzięki rekultywacji pastwisk.
Wisła stolicą skoków
Z Brennej czy Szczyrku niedaleko do Wisły, która na dobre zabrała Zakopanemu tytuł polskiej stolicy skoków narciarskich. Skocznia im. Adama Małysza w Wiśle Malince doczekała się nie tylko wiatrołapów i torów lodowych, ale i dodatkowych trybun. Dzięki temu trzy konkursy Pucharu Świata w każdym sezonie ogląda tu 15 tys. osób. Droga dojazdowa wreszcie została przebudowana, a szeroki chodnik (deptak właściwie), jaki ciągnie się od ronda, zapewnia pieszym bezpieczne dotarcie pod samą skocznię.
To marzenia. Ale realne
Tak, rozmarzyłem się, ale mam powody. Tylu inwestycji, ile po roku 2014 zaplanowano w górach, nie było od dawna. Kiedy wszystkie plany wypalą, Beskidy naprawdę tak mogą wyglądać. Bo nasz malowniczy region, może niedoceniany czasem przez nas samych, jest piękny pod każdym względem o każdej porze roku. Skrzyczne, Szczyrk, Wisła, Brenna, Żywiecczyzna, cudowna Trójwieś Beskidzka - Beskidy nigdy nie stracą swojego wyjątkowego uroku.
***
Słowacka rewolucja w BeskidachW marcu 2014 słowacka firma Tatry Mountain Resorts kupiła 97 procent akcji Szczyrkowskiego Ośrodka Narciarskiego. Od tego rozpoczęła się era zmian pod Skrzycznem. W Szczyrku Biłej w tym sezonie został uruchomiony ośrodek Beskid Sport Arena, naszpikowany technologicznymi nowinkami i nowoczesnymi rozwiązaniami dla narciarzy. Końcem marca pełną parą rozpoczęła się modernizacja dolnego odcinka kolejki linowej na Skrzyczne w Centralnym Ośrodku Sportu - docelowo na tym odcinku turyści będą wyjeżdżali nowoczesnymi, wygodnymi 4-osobowymi kanapami z osłonami przeciwwiatrowymi - takimi, jakie już jeżdżą na górnym odcinku kolejki.