Jest sklep, ale wjazdu nie ma
W Suchowoli, przy drodze krajowej nr 8, stoi Biedronka. Ale wjazd do niej zagrodzony jest bramkami. Bo, według administratorów drogi, klienci skręcający na sklepowy parking stwarzają zagrożenie dla ruchu. O tych, którzy gwałtownie hamują w poszukiwaniu wjazdu, urzędnicy nie pamiętają...
Mamy już dość problemów z dojazdem do Biedronki. Ta absurdalna sytuacja trwa od dwóch lat i nic się nie zmienia! - zaalarmował nas pan Kazimierz, mieszkaniec jednej z podsuchowolskich wsi. Chodzi o dojazd do sklepu Biedronka w Suchowoli. A właściwie o jego... brak. Bo choć dyskont znajduje się tuż przy krajowej „ósemce”, to - aby zrobić w nim zakupy - trzeba najpierw znaleźć boczny wjazd, a potem przejechać tak zwaną drogą zagumienną ponad kilometr. I to się klientom nie podoba. Bo nawierzchnia objazdu jest w fatalnym stanie. Same wertepy i dziury, więc bez trudu można w nich pogubić koła. Poza tym klienci nie rozumieją, dlaczego nie mogą wjechać do sklepu wprost z „ósemki”.
- Kiedy w październiku, dokładnie dwa lata temu powstał ten sklep, wszyscy byliśmy zadowoleni, bo na niego czekaliśmy! I przez jakiś czas nie było kłopotów z wjazdem. Ale po kilku tygodniach ustawiono przed parkingiem metalowe bramki - denerwuje się pan Marian, klient, którego spotkaliśmy w Biedronce. - Najpierw ustawiono je na wysokości wjazdu, ale tym klienci specjalnie się nie przejmowali i wjeżdżali po chodniku. Zagrodzono więc teren parkingu na całej jego szerokości, tym samym definitywnie blokując nam wjazd z szosy.
Okazało się, że za zablokowaniem wjazdu stoi Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad w Białymstoku. Od rzecznika urzędu dowiedzieliśmy się, że ustawienie bramek było konieczne, ponieważ kierowcy nie respektowali znaków poziomych na jezdni, które uniemożliwiały lewoskręt. Teraz jednak do ulubionego dyskontu klienci nie mogą też skręcić z prawego pasa (jadąc w kierunku Białegostoku).
- To z uwagi na bezpieczeństwo na drodze. W tym miejscu jest duży ruch i prawoskręt wprowadziłby chaos - tłumaczy Rafał Malinowski, rzecznik GDDKiA. Burmistrz Suchowoli Michał Matyskiel jest innego zdania. Uważa, że to właśnie brak wjazdu do sklepu stwarza prawdziwe niebezpieczeństwo: - Bo kierowcy, jadąc np. z Białegostoku do Augustowa czy też w przeciwnym kierunku, i widząc Biedronkę, hamują przy sklepie szukając wjazdu na parking. Apelowałem w tej sprawie do GDDKiA. Zareagowali... zwracając się do policji z prośbą o zwiększenie patroli w tym rejonie - irytuje się Matyskiel.
Co ciekawe, niemal na przeciwko Biedronki znajduje się inny sklep. Wprawdzie lewoskrętu do niego nie ma, ale za to jest możliwość prawoskrętu. Na pytanie, dlaczego do jednego marketu trzeba wjeżdżać objazdami po kiepskich drogach, a do drugiego można wprost z „ósemki“, w GDDKiA usłyszeliśmy, że dwa publiczne prawoskręty w tym samym miejscu stworzyłyby zagrożenie na drodze.
- Jeżdżę po Polsce od kilku lat. Ale takiego cyrku jeszcze nie widziałem - mówi przedstawiciel handlowy, spotkany na parkingu przed dyskontem. - To normalne, że po dwóch stronach jezdni są staje paliw czy sklepy i zawsze można do jednego z nich wjechać skręcając w prawo. A nie tak jak tu - jakimś koszmarnym objazdem.
Właściciel Biedronki Sławomir Radulski do GDDKiA wielokrotnie składał już wnioski i o możliwość wybudowania lewoskrętu, i o prawoskręt. I ciągle dostaje decyzje odmowne. Mimo, że niezależny ekspert, który wydał opinię w tej sprawie, nie widzi przeszkód, by do dyskontu można było wjeżdżać wprost z szosy. W końcu więc sprawa znalazła swój finał na wokandzie. Proces będzie się toczył przed WSA w Warszawie. Właściciel sklepu czeka na termin pierwszego posiedzenia sądu.
Tymczasem przed białostockim Sądem Okręgowym toczą się dwa inne postępowania w sprawie Biedronki. Pierwsze dotyczy strat finansowych, których inwestor doznał na skutek opieszałości urzędniczej poprzedniego burmistrza Suchowoli, przez co supermarket miał ruszyć ze znacznym opóźnieniem. Drugie zaś właścicielowi sklepu wytoczyła gmina. Dotyczy ono wspomnianego, dziurawego objazdu. Urząd chce sam wykonać dojazd do dyskontu lokalną drogą, obciążając Radulskiego kosztami przebudowy tej już istniejącej drogi. Właściciel zobowiązał się bowiem do jej przebudowy, jednak od 2011 r. tego nie robi.
- Utwardziłem ją tylko kruszywem, tak, by nie wymagało to żadnych dodatkowych zezwoleń- tłumaczy Radulski.
Zrobił tak, mimo że - zgodnie z wykonaną przez niego dokumentacją - droga miała mieć parametry umożliwiające poruszanie się po niej 40-tonowych ciężarówek. Przeszkodą, która uniemożliwia mu wywiązanie się z całej umowy jest to, że Starostwo Powiatowe domaga od niego, by wystąpił o zezwolenie na budowę drogi, uznając że samo zgłoszenie na przebudowę nie wystarcza. Stanowisko starostwa podtrzymała wyższa instancja. A przedsiębiorca stoi na stanowisku, że zobowiązał się do przebudowy, a nie budowy drogi.
Zdaniem burmistrza, kwestia, czy nazwiemy zrobienie drogi przebudową czy budową nie ma znaczenia, gdyż Radulski w umowie zobowiązał się do jej wykonania oraz do pozyskania wszelkich wymaganych prawem zezwoleń. A tego nie zrobił. Stan drogi ze względu na poruszające się nią tiry jest coraz gorszy i gmina obawia się, że kiedyś dojdzie do pozwów za zniszczone jej stanem zawieszenia samochodów. Stąd plan, że to gmina sama wybuduje drogę, a jej kosztami obciąży Radulskiego.
Obie strony zgadzają się co do tego, że najwygodniejszy zjazd do supermarketu byłby z krajowej „ósemki“. Ale czy będzie to możliwe, dowiemy się najwcześniej w przyszłym roku, gdy sprawę rozpatrzy warszawski sąd.
Miejscowi klienci Biedronki zapowiadają, że wyrokiem sądu przejmować się nie zamierzają. I nie spoczną, póki do ulubionego sklepu nie będą mogli wjeżdżać jak do każdego innego w tym miasteczku. - A jak będzie trzeba, zrobimy protest przed GDDKiA. W końcu siedzą tam za nasze pieniądze! Niech więc działają na naszą korzyść -kończy zdeterminowany klient.