Jest szansa na wyrok dla lekarzy z Polnej
Za dwa tygodnie Sąd Apelacyjny w Poznaniu ogłosi wyrok w procesie dwóch ginekologów oskarżonych o popełnienie błędu w sztuce lekarskiej. Matka zmarłej domaga się skazania lekarzy.
Prof. Krzysztof D. i Arkadiusz B. raz zostali skazani na podstawie opinii zespołu biegłych z Wrocławia. Potem uniewinnieni - dzięki kolejnej opinii lekarzy z Warszawy. Ten ostatni wyrok kwestionują: prokurator i matka zmarłej pacjentki.
W listopadzie 2006 roku szpital w Słupcy wysłał Karolinę do kliniki przy ulicy Polnej w Poznaniu. Młoda kobieta od dziecka była pacjentką hematologów, którzy zdiagnozowali u niej małopłytkowość krwi. Wskazaniem była historia jej choroby oraz to, że nosiła bliźnięta. Niestety, po kilku dniach obumarł jeden płód. Potem - drugi. Na końcu odeszła matka. Z pełną świadomością, że jej dzieci nie żyją...
Odpowiedzialnością za tę tragedię konińska prokuratura obciążyła ordynatora profesora Krzysztofa D. i starszego lekarza dyżurnego szpitala Arkadiusza B. Podczas pierwszego procesu przed poznańskim Sądem Okręgowym za nieumyślne doprowadzenie do śmierci pacjentki i jej dzieci obaj lekarze zostali skazani na kary więzienia w zawieszeniu oraz grzywny. Wyrok zaskarżyli obrońcy ginekologów. Sąd Apelacyjny uchylił wyrok skazujący i zalecił powołanie innego zespołu ekspertów. Tym razem biegli z Warszawy uznali, że poznańscy lekarze nie popełnili błędu, ponieważ pacjentka cierpiała na bardzo rzadką genetyczną chorobę krwi, w 2006 roku nie diagnozowaną w Polsce. Sąd uniewinnił oskarżonych.
Ten wyrok zanegowali prokuratura oraz rodzice Karoliny. Jej mama Wanda Maślanka wielokrotnie powtarzała, że chciała poznać prawdę i usłyszeć, że są odpowiedzialni za śmierć córki i nienarodzonych wnucząt. W styczniu sąd uniewinnił Krzysztofa D. oraz Arkadiusza B.
W czwartek odbyła się rozprawa odwoławcza. Prokuratura i oskarżyciele posiłkowi w swoich apelacjach zarzucili sądowi pierwszej instancji bezkrytyczną ocenę opinii biegłych z Warszawy.
Obrońcy oskarżonych w odpowiedzi ripostowali, że lekarze nie popełnili błędu - pacjentka zmarła na oddziale intensywnej opieki medycznej. Poza tym nie mieli pełnej dokumentacji medycznej.
Adwokat Bernard Rozwałka, pełnomocnik rodziców Karoliny, przypomniał, że historia choroby dostarczona przez szpital w Słupcy, zaginęła na oddziale ginekologiczno-położniczym w Poznaniu, a starszy lekarz dyżurny - mimo przeniesienia pacjentki na OIOM, nadal miał obowiązek podejmowania decyzji, które mogły uratować Karolinę i dzieci.
Podczas rozprawy adwokat Rozwałka krytycznie wypowiedział się na temat biegłego z Warszawy, który na pytanie, dlaczego doktor B. od razu nie przystąpił do cesarskiego cięcia, stwierdził że było „za wcześnie”, a potem „było za późno”...
Jeden z obrońców profesora D., adwokat Maciej Gutowski, zapytał, dlaczego skoro opinia nie jest dobra, to prokurator nie złożył wniosku o powołanie trzeciego zespołu biegłych?
- Obumarcie pierwszego płodu nie było wskazaniem do wykonania cięcia cesarskiego
- mówił mecenas Gutowski. - Śmierć ciężarnej nastąpiła z innych przyczyn niż błąd w sztuce lekarskiej. W 2006 i 2008 roku w Polsce nie było możliwości, żeby zdiagnozować rzadką genetyczną chorobę ciężarnej.
Dopiero podczas postępowania karnego udało się ustalić, na co cierpiała Karolina.
W czwartek Sąd Apelacyjny wysłuchał argumentów stron. Wyrok ogłosi 24 maja. Oskarżeni ginekolodzy od początku nie przyznawali się do winy i takie było też ich ostatnie słowo.