Jestem dumna z mojego miasta!
Rozmowa z harcmistrzem Natalią Patorską-Grzelewską, komendantem Chorągwi Łódzkiej Związku Harcerstwa Polskiego
Komendantka Chorągwi Łódzkiej ZHP jest łodzianką?
Od urodzenia! Powiem więcej, jestem rudzianką!
Ruda Pabianicka zajmuje szczególne miejsce w pani sercu ?
Tak. Jestem rudzianką z dziada pradziada. W Rudzie Pabianickiej spędziłam dzieciństwo. I dziś mieszkam tam ponownie. Myślę, że niedługo przeprowadzę się w okolice ul. Popioły. To uwielbiane przeze mnie miejsce.
Tam zaczęła się pani przygoda z harcerstwem?
Początkowo była to Szkoła Podstawowa nr 93 przy ul. Municypalnej, a później moja ukochana podstawówka przy ul. Dubois. Gdy do niej chodziłam była to Szkoła Podstawowa nr 143. Potem przekształcono ją w gimnazjum, ale pewnie znów będzie podstawówką. Może wróci jej szczytny numer? Była przecież jedną z dwóch łódzkich placówek oświatowych należących do Klubu Przodujących Szkół.
Jak zaczęła się przygoda z harcerstwem?
Rodzice wysłali mnie na kolonie zuchowe ze swoim znajomym. Potem były zuchy w mojej szkole podstawowej, drużyna harcerska. Przeszłam wszystkie stopnie harcerskie, od zucha, bycie szeregową w drużynie harcerskiej. Byłam zastępową, przyboczną, przez pięć lat drużynową. Właśnie w mojej szkole przy ul. Dubois. W końcu zostałam instruktorem Hufca Łódź - Górna.
Młodzi łodzianie garną się do harcerstwa?
Myślę, że tak. W Łodzi działa pięć hufców, jedne są mniejsze, drugie większe. Najmniejszy jest Hufiec Łódź - Śródmieście. Od kilku lat notujemy przyrost harcerzy. W całym województwie jest ponad 9.100 harcerzy, zuchów, instruktorów, a w Łodzi ok. 2.500.
Co daje dziś harcerstwo?
Na pewno szansę na nawiązanie przyjaźni. Koledzy i koleżanki, których dzięki harcerstwu poznałam w szkole podstawowej i średniej, są dalej moimi przyjaciółmi. Także męża poznałam na kursie drużynowych. A jesteśmy razem już blisko 40 lat. Harcerstwo daje też wiele innych rzeczy - umiejętności, poczucie wartości, uczy samodzielności. Poznaje się świat, techniki, które przydają się w życiu zawodowym. Na pewno kształtuje charakter człowieka.
Niedługo wiele dzieci, młodzieży wyjedzie z wami na wakacje...
Mogę ze spokojem powiedzieć, że jesteśmy największym organizatorem wypoczynku dzieci i młodzieży na terenie woj. łódzkiego. W ubiegłym roku mieliśmy 120 placówek wypoczynku. W tym roku rejestracja się rozpoczęła, przyjmujemy po kilka zgłoszeń dziennie. Wypoczywamy przede wszystkim poza Łodzią, ale organizujemy też zajęcia dla tych, którzy zostają w mieście.
Jakie miejsce w pani życiu zajmuje Łódź?
Podstawowe! Tu się urodziłam, wychowałam, kończyłam szkoły. Potem ukończyłam Uniwersytet Łódzki, choć przez chwilę miałam plany związane z Warszawą. Zawodowo od ukończenia studiów też jestem związana z Łodzią.
Moim drugim domem jest siedziba Chorągwi Łódzkiej ZHP. Ja do tego budynku, dawnego pałacyku Richterów, jestem przyzwyczajona. Ale wiele osób jest zaskoczonych tym jak wygląda siedziba harcerzy. To obiekt zabytkowy, trwa remont jego kolejnej części. Wzięliśmy udział w Nocy Muzeów otwierając swe podwoje dla wszystkich.
Czuje się w tym pałacu ducha dawnych właścicieli?
Na pewno. Szczególnie w sali nazywanej przez nas lustrzaną. To stara alkowa pani domu. Tam po nocy szykowała się do codziennego życia. W tej sali jest pełno wbudowanych w ściany szaf, luster. Dziś taki pokój nazywalibyśmy ją garderobą.
Harcerze robią coś dla Łodzi?
Robią wiele dla swojego miasta, mieszkających tu dzieci. Ostatnio można było nas spotkać 2 maja w Manufakturze w czasie Święta Flagi. Każdy z hufców organizował też imprezy dla dzieci.
Jest pani dumna z Łodzi?
Jestem i nie chciałabym mieszkać gdzie indziej. Łódź się rozwija, pięknieje. Ludzie denerwują się remontami, a mnie cieszy każdy wyremontowany budynek, ulica.