Jestem szczęśliwa, że ta pani przeżyła! Pomogła pierwsza pomoc!
Rozmowa z aspirant sztabową Marzanną Boratyńską z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Łodzi
Niedawno było o pani głośno. Pomogła pani kobiecie, która zasłabła na ulicy. To pierwsza taka sytuacja w pani życiu?
Takich sytuacji w mojej karierze policjanta było wiele. Tym razem jednak udzielałam pomocy osobie, która według mojej pierwszej oceny miała zawał serca. To potwierdziło się potem w e-mailu, który dostaliśmy od syna tej pani. Przygotowanie moje jako policjanta, przebyte kursy pierwszej pomocy pomogły przede wszystkim w sprawnej ocenie stanu zdrowia tej pani. Jak również w zastosowaniu odpowiednich metod postępowania. Chodziło o przekazanie jak najwięcej informacji ratownikom, którzy przyjadą na miejsce, ale też jak najdłużej przytrzymać tę kobietę w kontakcie logiczno-słownym.
Udało się to wszystko?
Na szczęście tak. Pani miała modelowe objawy zawału serca. Zdobyta przeze mnie wiedza bardzo pomogło. Pani na szczęście przeżyła. Z e-maila, który przesłał jej syn wynika, że została uratowana. Jest po zabiegu chirurgicznym. Jestem bardzo szczęśliwa, że mogłam pomóc tej pani. Dostała drugą szansę na życie. Gdyby nie było mnie w tym miejscu i o tej porze to mogło się to skończyć tragicznie.
Pani jako policjantka z Wydziału Ruchu Drogowego pewnie nie raz musiała udzielać pomocy?
W Wydziale Ruchu Drogowego pracuję już 26 lat. Zaczynałam jako kontroler ruchu drogowego. Spotykałam się z różnymi sytuacjami. Od zadrapań, zadławień do udzielania pomocy osobom poszkodowanym w zdarzeniach drogowych. Z czasem przeszłam wiele szkoleń. Organizowała je policja, ale ja sama też się doszkalałam. Czytałam wiele nowinek z dziedziny pierwszej pomocy. Nie ważne jak jej udzielimy, ważne byśmy udzielili.
Ludzie nie raz boją się udzielić pomocy..
Mamy teraz okres pandemiczny. Istnieje więc obawa przed udzieleniem pierwszej pomocy. Czasami przechodzimy obojętnie koło osoby, która zasłabła i nie pomagamy. Kobieta, której pomogłam zasłabła na ul. Piotrkowskiej, miała około 70 lat. Gapiów nie brakowało. Nie wiem czy ktoś by pomógł, by trzeba było użyć mocno rozwiniętych metod pomocy. Na szczęście przyszła sąsiadka tej kobiety, jej równolatka. Poprosiłam by zadzwoniła po pogotowie, mówiłam co ma powiedzieć. Wszystko to realizowało.. Na szczęście poradziłam sobie. Jestem szczęśliwa, że ta pani przeżyła!