Jeżeli coś wydłużymy, coś trzeba będzie skrócić [ROZMOWA]

Czytaj dalej
Matylda Witkowska

Jeżeli coś wydłużymy, coś trzeba będzie skrócić [ROZMOWA]

Matylda Witkowska

Z Tomaszem Bużałkiem z Biura Strategii Miasta Urzędu Miasta Łodzi rozmawia Matylda Witkowska.

Jeżeli coś wydłużymy, coś trzeba będzie skrócić [ROZMOWA]

Po co są te zmiany w komunikacji?
Mieszkańcy Łodzi od lat narzekali na źle działającą komunikację miejską. Kiedy na przełomie 2015 i 2016 r. przeprowadzono konsultacje społeczne, 90 proc. osób wskazało, że komunikacja miejska wymaga zmiany. Częstotliwości były zbyt niskie, w rozkładach były zbyt duże luki, czekało się w nieskończoność. W efekcie uciekali pasażerowie. Potrzeba zmiany była ewidentna.

Nie wystarczyło zwiększyć tej częstotliwości?
Żeby wyrównać częstotliwość musieliśmy część linii pozmieniać, by nie było tak, że jedne pojazdy są przepełnione, a inne jeżdżą puste. Barierą było to ile MPK ma taboru i ile miasto może wydać.

Czyli żeby gdzieś dodać kursów, gdzieś trzeba było odjąć?
W dużej mierze tak, ale przede wszystkim staraliśmy się uporządkować godziny odjazdów, wyeliminować sytuację, gdy kilka autobusów odjeżdża jednocześnie. Zrobiliśmy to systemowo jedną częstotliwością.

Przesiadek jest więcej czy mniej?
Ich liczba jest porównywalna. Jednak część osób mogła do tej pory jechać bez przesiadek, a teraz je ma, za to inni teraz mogą jechać bezpośrednio.

Dlaczego wszystko wprowadzane jest naraz?
Dzięki temu z nowościami zapoznajemy się raz, potem będzie się już nam wygodnie korzystać. Gdybyśmy to robili etapami, za każdym razem byłoby zamieszanie, reorganizacja, nowa kampania informacyjna. Mielibyśmy poczucie ciągłego chaosu.

Braliście pod uwagę, że ludzie się starzeją?
Tak. To, że autobusy wjeżdżają teraz w osiedla jest podyktowane właśnie względami osób starszych, bo to one mają największe problemy z dotarciem do komunikacji.

Za pół roku system ma być oceniony i możliwe są zmiany. Co można w nim zmienić, a co jest wprowadzone nieodwołalne?
Nie ma takiej możliwości, abyśmy odeszli od jednolitego taktowania, bo to zniweczy cały nasz wysiłek. Jeśli chodzi o trasy, to jesteśmy bardzo otwarci. Na jesieni zaplanowaliśmy dużą ewaluację, która zbada liczbę pasażerów i ich opinie. Pamiętajmy jednak, że każda zmiana będzie musiała mieć pokrycie w liczbie taboru i w budżecie miasta. Nie możemy wszystkiego wydłużyć i wszystkiego dodać, bo to jest nierealne. Jeżeli komuś coś damy, to komuś trzeba będzie zabrać.

Moce MPK są wykorzystane maksymalnie?
Tak. Będą jeszcze zmiany w przypadku tramwajów. Przewoźnik doszkala nowych prowadzących, trwają przymiarki do zakupów taboru. Jeśli chodzi o autobusy, to większego przyspieszenia nie należy się spodziewać. Dlatego jeśli myślimy o wydłużeniu linii 57, to zawsze kosztem czegoś.

Na jakim mieście się wzorowaliście wprowadzając zmiany?
Jednolite częstotliwości funkcjonują w każdym szanującym się dużym mieście. Bo to jedyny sposób by zapewnić przesiadki i atrakcyjność transportu publicznego. Są m.in. w Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Gdańsku. Warszawa ma kilka częstotliwości, z czego najwyższa wynosi już 4 minuty. Gdańsk ma 10-minutową, Kraków przymierza się do jej zwiększenia z 10 na 7,5 minuty.

Istnieje idealny model teoretyczny transportu?
Teoretycznego nie ma. Mamy tylko przykłady lepszych i gorszych komunikacji w innych miastach. Dobrą komunikację mają Zurych, Wiedeń, Helsinki, Berlin, Frankfurt nad Menem. Zawsze jest układ szkieletowy z bardzo wysoką częstotliwością i bardzo dobrą punktualnością. Pozostałe rozwiązania są różne. Są linie, które do szkieletu dowożą, są linie boczne.

A łódzki system jest idealny? Bo według pasażerów jest fatalny...
Cały czas trwają jeszcze prace nad punktualnością i nad informacją dla mieszkańców. Zostaje też koordynacja rozkładów, nad którą ZDiT musi jeszcze popracować. Jednak nowy system jest zdecydowanie lepszy od poprzedniego. Na wielu trasach można wyjść na przystanek bez sprawdzania rozkładu, jest wiele nowych relacji. Częstotliwość moim zdaniem nie jest docelowa i w ciągu kilku lat powinna zacząć rosnąć. Przed Expo powinniśmy się przymierzyć do przeskoczenia z 12 minut na 10 albo 7,5.

To jest realne?
Tak, jeśli zaczniemy zdobywać więcej pasażerów. To kwestia zatrzymania spirali śmierci transportu publicznego. Było coraz mniej pasażerów, coraz gorsze rozkłady i jeszcze mniej pasażerów. Jeśli się to odwróci, będziemy mogli dokładać kursy.

Matylda Witkowska

Od kilkunastu lat jestem dziennikarką Dziennika Łódzkiego. W pracy zajmuję się zdrowiem, ochroną środowiska i miejskimi problemami. Ale piszę też o tym, co w życiu łodzian jest przyjemne: w mojej działce są imprezy, kulinaria oraz duma i serce Łodzi czyli ulica Piotrkowska. Prywatnie jestem urodzonym mieszczuchem. Cieszy mnie moda na miasta zielone i dobre do życia, wolę jeździć rowerem niż autem. Fascynuje mnie to, co niezwykłe. Ktoś widział w Łodzi ufo? Chętnie tam podjadę.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.