Joanna Madej: Wielką wartością Łodzi są mieszkający tu ludzie
Rozmowa z Joanną Madej, łódzką przedstawicielką sportów samochodowych
Jest pani jedyną w Łodzi kobietą, przedstawicielką sportów samochodowych?
Tak, jedyną. Moja pasja rozpoczęła się dzięki rodzinie. Z motoryzacją związani są wszyscy. Mój chrzestny startował w wyścigach samochodowych. Potem w wyścigach i rajdach samochodowych startował mój brat. To brat zabrał mnie na pierwszy rajd i tak się wciągnęłam.
Jeździła pani rajdowo po łódzkich ulicach?
Na ulicach się nie ścigam! Ale wiadomo, że zaczynałam swoją rajdową przygodę w Łodzi. Od Konkursowych Jazd Samochodem, które odbywały się na łódzkich placach. Startowałam w nich by zdobyć licencję i jeździć w Mistrzostwach Polski.
A jakimi kierowcami są łodzianie?
Powolnymi! Przeprowadzano badania z których wynika, że Łódź, a konkretnie jeżdżący tu kierowcy, są najwolniejsi jeśli chodzi ruszanie spod świateł. I rzeczywiście tak jest. Nie wiem z czego to wynika. Nie jesteśmy przygotowani do tego, by ruszyć na zielonym świetle. Dopiero gdy ukazuje się zielone światło zaczynamy szukać biegu, włączać sprzęgło. Wiadomo, że cenne sekundy uciekają. Myślę, że łódzcy kierowcy jeżdżą tak jak Polacy. Kobiety jeżdżą bardzo ostrożnie i niepewnie, mężczyźni brawurowo i niebezpiecznie.
Pochodzi pani z Łodzi?
Jestem z urodzenia łodzianką, nie z pokolenia. Moja mama i tata pochodzą z Warszawy.
Jak patrzy pani na swoje rodzinne miasto?
Jestem lokalnym patriotą. Zaraz po maturze wyjechałam na studia do Trójmiasta. Potem mieszkałam w Krakowie, parę lat za granicą. Ale zawsze z wielką przyjemnością wracałam do Łodzi. Dobrze się tu czuje. Podoba mi się, że mamy wreszcie gospodarza i to miasto się pięknie rozwija. Zmienia się w dobry sposób i cieszę się, że jest bardzo przyjazne dla motocyklistów.
Co jest takiego wyjątkowego w Łodzi?
Ludzie! Wszyscy, którzy tu przyjeżdżają podkreślają, że jesteśmy bardzo gościnni, otwarci. Myślę, że wynika to ze specyfiki Łodzi. My tu nie mamy wody, rynku. Łódź jest inna niż każde polskie miasto. Ale mamy ul. Piotrkowską.
Ma pani w Łodzi miejsca bliskie swojemu sercu?
Na pewno z racji dzieciństwa, miejsca gdzie się wychowałam uwielbiam park im. 3 Maja. Z radością tam wracam, odpoczywam. Wychowałam się bowiem w okolicach Radiostacji. Bardzo lubię Las Łagiewnicki z Arturówkiem. To są miejsca, którymi powinniśmy się chwalić. Nie znam drugiego miasta, które by miało na swoich obrzeżach takie lasy. Tam lubię jeździć na rowerze. I lubię ul. Piotrkowską. Jeśli mam gdzieś zaprowadzić gości z zagranicy to nie idę najpierw do Manufaktury, ale na ul. Piotrkowską i pokazuje im secesyjne kamienice.
Gościom z zagranicy Łódź się podoba?
Bardzo! Podoba się im to, że Łódź jest różnorodna. To, że można spotkać tu ludzi z całego świata. Jesteśmy dalej wielokulturowym miastem.
Czego by pani życzyła Łodzi?
By mieszkający tu ludzie częściej się uśmiechali, zauważali więcej pozytywów i by nasze miasto się nie wyludniało. Naprawdę warto tu zostać i dać Łodzi szansę, a ona się odwdzięczy.