Jolanta Jarecka: Całkowicie zaprzedałam duszę Bieszczadom
- Jestem przerażona tym, co się dziś dzieje. Ta książka jest też moim głosem w tej sprawie - mówi Jolanta Jarecka, pisarka, autorka powieści „Hylaty”, która rozgrywa się w Bieszczadach.
Jesteś z Bieszczad, tu się urodziłaś i dlatego o nich piszesz?
Urodziłam się w Bieszczadach. 4 - 5 lat temu dowiedziałam się, że jestem bardziej bieszczadzka, niż mi się wydawało (śmiech). Moi dziadkowie byli małżeństwem mieszanym. Babcia była Rusinką, więc mam też korzenie bojkowskie. I to się też pojawia gdzieś w książce, te historie wysiedlenia Bojków, odarcie ich ze świadomości, kultury, historii. Ja czuję, że zabrano mi część tego, co powinno mnie tworzyć. Po 1947 roku Bojkowie przestali istnieć, zniknęli z tych ziem. Bieszczadom wycięto pewną historię, a wielu ludziom wyrwano ją z życia, tak jak mnie. Podobnie jest z jedną z bohaterek książki. Jej historia nie ma ciągłości. Zresztą wszyscy bohaterowie „Hylatego” noszą w sobie pewną traumę. Nie do końca potrafią ją zrozumieć, nie do końca wiedzą, że ją noszą. Właśnie dlatego, że ich historia nie jest pełna, że czegoś w niej brakuje. Brak rozliczenia z przeszłością powoduje, że oni coraz bardziej spadają, nie mają siły walczyć z losem, który ciągnie ich w coraz głębsze odmęty.
W dalszej części przeczytasz:
- jak Jolanta stworzyła kino w byłym parku konnym
- jak powstawała książka "Hylaty"
- co łączy bohaterów książki
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień