Józef Pinior - prawnik, który uratował 80 milionów. Dziś podejrzany
Józef Pinior. Na studiach mimo namów, nie zapisał się do partii. Związał się z „Solidarnością”. Był przeciwnikiem Okrągłego Stołu, chciał odrodzenia PPS, walczył o prawdę w sprawie więzień CIA. Dziś nie przyznaje się do zarzucanej mu korupcji.
Warszawa, listopad 1987 roku. Mieszkanie prof. Jana Kielanowskiego, członka KSS KOR. Grupa ok. 30 osób decyduje o reaktywacji Polskiej Partii Socjalistycznej. Jej przewodniczącym zostaje Jan Józef Lipski, a wiceprzewodniczącym Józef Pinior. We władzach znaleźli się działacze m.in. ruchu Wolność i Pokój, zdelegalizowanej „Solidarności”, Grupy Politycznej „Robotnik”. Służba Bezpieczeństwa zdobyła pełną listę nazwisk władz partii.
Odrodzenie PPS wywołało panikę w Komitecie Centralnym Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. W notatce przygotowanej z zebrania z udziałem jego członków oraz wysokich funkcjonariuszy tajnej policji dla I sekretarza KC Wojciecha Jaruzelskiego informowano, że mimo „iż w chwili obecnej przedsięwzięcie znajduje się w stadium zalążkowym, należy je traktować poważnie, nosi ono bowiem w sobie realne niebezpieczeństwo dalszego rozwoju oraz politycznej atrakcyjności, m.in. z uwagi na tradycje ruchu socjalistycznego w Polsce, konstruktywny krytycyzm o socjalistycznej orientacji wobec rzeczywistości polityczno-gospodarczej w kraju oraz atrakcyjne dla wielu środowisk (inteligencja, wolne zawody, część klasy robotniczej) eklektyczne: program i założenia”.
Bez aresztu dla Józefa Piniora. "Najważniejsze, że w Polsce są jeszcze sądy"
Ta opinia jednoznacznie pokazywała, że PPS musi zostać zniszczone i to najlepiej w zarodku - po Okrągłym Stole stało się jasne, że lewica w Polsce ma być jedna. Postkomunistyczna. Szanse PPS zniszczyła m.in. praca SB prowadzona przez tajnych współpracowników.
Józef Pinior. Dla wielu krytyków III RP cierpiących na deficyt wiedzy historycznej jeden z beneficjentów Okrągłego Stołu. Nie wiedzą, że był jego przeciwnikiem, że uważał, że trzeba obalić system komunistyczny, a nie dogadywać się z nim, że trzeba odwołać się do partii, która walczyła o polską niepodległość - do Polskiej Partii Socjalistycznej. Ale zacznijmy od początku.
Urodził się w 1955 roku w Rybniku. Jego ojciec był dyrektorem kopalni. W czasie II światowej jak wielu Ślązaków został przymusowo wcielony do Kriegsmarine. Wiele lat później, w stanie wojennym SB podczas jednego z przeszukań w domu matki Józefa Piniora, zabrało książeczkę wojskową jego ojca. Nigdy nie wróciła do rodziny.
W rodzinnym Rybniku skończył to samo liceum, którego absolwentem jest kardynał Bolesław Kominek, wielki wizjoner polskiego Kościoła katolickiego, autor słynnego listu do biskupów niemieckich „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Dlaczego na miejsce studiów wybrał Wrocław, a nie Kraków?
- Ojciec zabierał mnie tutaj do teatrów i to miasto, jego atmosfera, zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Przyjeżdżaliśmy na przedstawienia do Teatru Żydowskiego, z którym związani byli Jakub Rotbaum, Iga Kamińska czy Szymon Szurmiej - opowiadał kilka lat temu w wywiadzie dla „Gazety Wrocławskiej”.
Studia na prawie były kompromisem między marzeniami Józefa Piniora, a marzeniami jego ojca, uważającym, że mężczyzna powinien zdobyć wykształcenie, które pozwoli mu zbudować swoją karierę zawodową, zagwarantuje odpowiednią pozycję życiową.
- Prawo było czymś pośrodku - z jednej strony pozwalało mi szukać swojego miejsca w życiu, a z drugiej, tak wtedy, jak i dzisiaj, rzeczywiście daje szansę na ten pierwszy krok do potencjalnej kariery - wspominał Pinior, który na egzaminy przyjechał z ojcem.
Ze średnią bardzo dobry i dyplomem magistra prawa zaczął studiować etykę i religioznawstwo. Planował doktorat o świętym Augustynie (notatki SB przejęło podczas aresztowania Piniora, z archiwów MSW trafiły one do UOP, a dzisiaj są teczkach z materiałami sprawy 80 mln w Instytucie Pamięci Narodowej). Chciał się zająć pracą naukową, ale...
- Po prawie był wtedy obowiązek pracy, chyba że miało się zwolnienie z niego od ministra. Ja nie miałem. Ale udało mi się jakoś połączyć studia z pracą w tworzącym się wtedy we Wrocławiu wydziale operacji zagranicznych w Narodowym Banku Polskim, gdzie zostałem tłumaczem - opowiadał Pinior, który mimo namów w czasie studiów nie zapisał się ani do organizacji młodzieżowej, ani do partii, za to w 1980 roku, kiedy wybuchł strajk solidarnościowy z Wybrzeżem, pojechał do wrocławskiej stoczni - zajezdni autobusowej przy ul. Grabiszyńskiej. Jako prawnik został najpierw jednym z doradców związku, a potem jednym z najważniejszych działaczy NSZZ „Solidarność”.
W czerwcu 1981 roku podczas pierwszych wyborów w „S” wygrał wybory na rzecznika finansowego związku w regionie. Do dzisiaj tłumaczy, że nie był skarbnikiem, ale właśnie rzecznikiem. Fascynowały go wtedy lewicowe związki zawodowe działające w Izraelu, Histadrut, które w latach 70. były gospodarczą potęgą. Pinior uważał, że w Polsce związki też powinny budować zaplecze gospodarcze i być w ten sposób niezależne.
Do historii „S” przeszedł jednak 3 grudnia 1981 roku, kiedy przeprowadził akcję podjęcia z konta związku 80 milionów złotych. 10 dni później komuniści wprowadzili stan wojenny. O tym, że dolnośląska „S” jako jedyna w kraju zabezpieczyła swoje fundusze niemalże w całości przed konfiskatą, władze dowiedziały się 30 grudnia.
Po wybuchu stanu wojennego Józef Pinior zszedł do podziemia. Był wraz z Władysławem Frasyniukiem, przewodniczącym dolnośląskiej „S”, we wrocławskich fabrykach przy ulicy Grabiszyńskiej, gdzie 14 grudnia rozpoczęły się strajki okupacyjne, spacyfikowane dwa dni później. Udało im się uciec.
Po aresztowaniu w październiku 1982 roku Frasyniuka, a miesiąc później jego następcy Piotra Bednarza, Pinior stanął na czele Regionalnego Komitetu Strajkowego - kierując dolnośląskim podziemiem solidarnościowym.
23 marca 1983 roku Tymczasowa Komisja Koordynacyjna, czyli krajowe władze podziemnej „Solidarności”, w składzie: Władysław Hardek, Bogdan Lis, Eugeniusz Szumiejko i Zbigniew Bujak upoważniła Piniora do zorganizowania sieci łączności radiowej pomiędzy poszczególnymi ogniwami NSZZ „Solidarność”. Treść uchwały brzmiała: „Józef Pinior upoważniony jest do zwracania się o pomoc finansową i techniczną konieczną do zrealizowania wymienionego zadania - do zaprzyjaźnionych zagranicznych organizacji związkowych. Każdorazowa wypłata przydzielonej sumy i każdorazowe udzielenie pomocy technicznej podlega poświadczeniu dwóch członków TKK, w tym przez Józefa Piniora (poprzez podanie wymaganego hasła). Ze względów bezpieczeństwa prosimy o zachowanie sprawy w pełnej tajemnicy”. Pinior miał upoważnić jednego ze szwajcarskich działaczy do przekazania 40 tysięcy dolarów na sieć telekomunikacyjną dla podziemia i te pieniądze wkrótce miały dotrzeć do adresata. - System łączności? Miał go zorganizować dla nas człowiek, który robił takie rzeczy dla partyzantów w Ameryce Południowej. Jest tak zakonspirowany, że do dzisiaj nie pozwala ujawnić swojego nazwiska. Może wciąż robi takie rzeczy? - Pinior uśmiechał się rozmawiając o tym z autorką książki „80 milionów. Historia prawdziwa”.
Sprzęt do budowy łączności dla podziemia miał pochodzić z demobilu francuskiej armii, niedostępny dla peerelowskich służb, nie do namierzenia, nasłuchami. Ów człowiek ze Szwajcarii miał też zorganizować system wchodzenia z własnym przekazem informacyjnym na program telewizyjny.
- Rzeczywiście miało dojść do spotkania ekipy radia „Solidarność” z łącznikiem tego człowieka, który potrzebował zebrać niezbędne informacje i który robił takie rzeczy w Afganistanie dla legendarnego przywódcy partyzantki Achmeda Szaha Massuda, zamordowanego przez Al-Kaidę na dwa dni przed zamachami na Word Trade Center. Massud był przedstawicielem oświeconego, liberalnego islamu, ale wtedy, w 1983 roku, po moim aresztowaniu z planów nic nie wyszło - opowiadał Pinior, nie chcąc zdradzać więcej szczegółów.
Czy decyzja o zbudowaniu dla podziemnej „Solidarności” systemu łączności przyspieszyła rozkaz aresztowania Józefa Piniora? Być może. Na pewno jednak datę tego wydarzenia wybrano szczególną - 23 kwietnia przypadają imieniny Wojciecha...
Po aresztowaniu Pinior trafił do Warszawy, na Rakowiecką, gdzie spędził rok. W tym czasie Prokuratura Krajowa analizowała, czy można mu postawić zarzuty za ukrycie 80 mln zł „S”. Uznano, że nie można - oficjalnie nieoficjalny RKS utrzymywał, że pieniądze zostały podjęte na mocy uchwały Zarządu Regionu. W ten sposób cała operacja była legalna, bo statut związku przewidywał podjęcie z konta znacznej sumy pieniędzy na ważne cele statutowe.
Pinior - początkowo chciano postawić zarzuty z paragrafu, z którego w erze Gomułki skazano na karę śmierci oskarżonych w tzw. aferze mięsnej - ostatecznie był sądzony za działalność antypaństwową i łamanie dekretu o stanie wojennym. Co ciekawe, władza uznała, że w przeciwieństwie do procesów Frasyniuka i Bednarza, akurat jego proces nie będzie relacjonowany przez media. Wystarczyła obszerna relacja z aresztowania i teksty o tym, że przywódca ‚S” defrauduje pieniądze robotników. Te esebckie wrzutki żyją zresztą swoim życiem do dzisiaj, bo nieustannie pod każdym tekstem o Józefie Piniorze pojawiają się komentarze, że nie rozliczył się z 80 milionów. Rozliczył się, na pierwszym zjeździe reaktywowanej „S”. Złożył nie tylko rozliczenie z wydanych pieniędzy, ale oddał też do kasy związku 50 tysięcy dolarów co pod koniec lat 80. było astronomiczną kwotą.
Do dzisiaj czkawką odbija się też Piniorowi sprawa uchwały upoważniającej go do podjęcia pieniędzy. Przez lata bowiem utrzymywał, że taka uchwała była, podczas gdy w istocie nie została w ogóle podjęta. Jeden z członków Komisji Krajowej, Eugeniusz Szumiejko, przyznawał, że gdyby istniała, to nic by nie wyszło z całej operacji - nie dałoby się utrzymać sprawy w tajemnicy przez blisko dwa tygodnie do wybuchu stanu wojennego. W 2001 roku zaś Barbara Labuda, jedna z najważniejszych postaci RKS do aresztowania w październiku 1982 roku (aresztowano ją razem z Frasyniukiem), na łamach Magazynu Gazety Wyborczej, przyznała, że na jej wyczucie Pinior całą akcję wymyślił i zorganizował sam. Po pacyfikacji strajku w Szkole Pożarnictwa, stało się jasne, że władza idzie na zwarcie.
Pinior, w 1984 roku skazany na cztery lata więzienia, wyszedł na wolność na mocy amnestii miesiąc po procesie. Rok później cywilny proces wytoczyło mu Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych, które z koncesji władzy zastąpiło zdelegalizowaną „Solidarność”. OPZZ chciało zwrotu pieniędzy „S” wraz z odsetkami - w archiwach IPN zachowane są dokumenty pokazujące, że była to decyzja polityczna, uzgadniana na najwyższym szczeblu. Odstąpiono od sądzenia się z Piotrem Bednarzem, również podpisanym na czeku na owe słynne 80 milionów. Władza uznała, że robotnika, w dodatku cudem wyrwanego śmierci po próbie samobójczej podjętej w więzieniu w 1984 roku, szarpać nie będzie.
Pinior proces przegrał. Komornika miał do 1992 roku.
W 1988 roku znów trafił za kratki - m.in. skazano go za pobicie pracownika straży przemysłowej w jednym z wrocławskich zakładów podczas strajku. Przyjaciele sobie pokpiwali, że kogo jak kogo, ale Piniora akurat trudno podejrzewać, że jest bokserem, ale nie zmienia to faktu, że ten wyrok, mimo swojej absurdalności, ciążył na nim również w wolnej Polsce. Rząd Hanny Suchockiej odrzucił wniosek o jego kasację. Afera rozpętała się dopiero, kiedy sprawę opisał... Jerzy Urban na łamach swojego tygodnika „Nie”.
PPS się Piniorowi nie udało. Okrągły Stół wtedy, w 1989 roku, traktował jako swoją polityczną porażkę. W 1990 został liderem trockistowskiego Socjalistycznego Ośrodka Politycznego. Wraz z jego działaczami został w lutym tego samego roku usunięty z PPS-Rewolucja Demokratyczna, w której był członkiem rady naczelnej. Próbował podjąć pracę naukową na Wydziale Prawa na Uniwersytecie Wrocławskim, ale na posiedzeniu Rady Wydziału jeden z jego łączników z podziemia zapytał: - A gdzie ten pan był od czasu obronienia dyplomu, czyli od 1978 roku?
Zatrudnił go Józef Kaleta, rektor ówczesnej Akademii Ekonomicznej, dzisiaj Uniwersytetu Ekonomicznego, który do PZPR należał do rozwiązania partii i brał udział w obradach Okrągłego Stołu z ramienia strony rządowej, a później w latach 1991-2001 był posłem z ramienia Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Szansą okazał się wyjazd na stypendium naukowe do nowojorskiej New School, mekki lewicowo-liberalnych socjologów, gdzie był seminarzystą samego Erica Hobsbawma. W Nowym Jorku pracował nad problemami związanymi z przechodzeniem społeczeństw z reżimów autorytarnych do demokracji liberalnej.
Po powrocie do kraju w 1994 roku znów próbował sił w polityce. Od 1996 do 1999 był członkiem Unii Pracy, w której od 1998 do 1999 pełnił funkcję wiceprzewodniczącego. Od 2002 do 2003 był pełnomocnikiem wojewody dolnośląskiego ds. referendum unijnego, zaś od 2003 do 2004 ds. europejskich. To z tamtych czasów pochodzi wiele kontaktów Piniora w samorządach na Dolnym Śląsku.
Jeździł, przekonywał, tłumaczył. Udało mu się namówić do nieformalnej współpracy na rzecz referendum unijnego metropolitę wrocławskiego kardynała Henryka Gulbinowicza, który zorganizował kilka spotkań z księżmi, by Pinior mógł ich przekonać, że warto zrobić wszystko, by Polska została członkiem Unii Europejskiej. I tak się stało 1 maja 2004 roku. W tym samym roku Pinior wreszcie dostał szansę od losu - z Sojuszu Lewicy Demokratycznej wyszła grupa dysydentów na czele z Markiem Borowskim i Andrzejem Celińskim. Pinior wystartował do PE z ramienia Socjaldemokracji Polskiej i zdobył mandat europosła.
Został wiceprzewodniczącym Komisji Praw Człowieka - co zresztą wynikało z jego osobistych zainteresowań i doświadczeń. W wielu rozmowach nie krył, że w ten sposób spłaca dług - sam był więźniem sumienia Amnesty International.
W 2005 roku w Stanach Zjednoczonych wybuchła afera. Dziennikarka „The Washington Post” Dana Priest opublikowała artykuł, z którego wynikało, że CIA stworzyła sieć nielegalnych więzień na terenie Azji, Afryki Północnej i Europy, gdzie przetrzymywano i torturowano ludzi podejrzanych o terroryzm. Bez przedstawienia zarzutów, bez procesu. W 2003 roku Stany Zjednoczone razem z Wielką Brytanią zaatakowały Irak - Saddama Hussajna oskarżono, jak się okazało później, bezpodstawnie, o posiadanie broni masowego rażenia. Polska, w której rządził wtedy Leszek Miller jako premier i Aleksander Kwaśniewski jako prezydent, przystąpiła do tzw. antyterrorystycznej koalicji, która była odpowiedzią na atak Al-Kaidy na Stany Zjednoczone w 2002 roku, rok po zamachu na World Trade Center.
Dlaczego CIA nie utworzyło tajnych więzień na amerykańskim terytorium? Jakkolwiek wydawać się może dziwne, Amerykanie bardzo poważnie traktują swoją konstytucję, a tam jest napisane wprost, że tortury w Stanach Zjednoczonych są zakazane.
Kiedy z kolejnych dziennikarskich materiałów zza oceanu zaczęło wynikać, że tajne więzienia mogły istnieć w krajach należących do Unii Europejskiej, sprawie zaczął się przyglądać Parlament Europejski.
Pinior od początku domagał się wyjaśnienia tej kwestii, stając w kontrze do wszystkich polskich europarlamentarzystów, którzy niezależnie od opcji politycznej uznali załatwianie amerykańskich interesów za polską rację stanu. Był jedynym Polakiem, który głosował za powołaniem specjalnej komisji PE do wyjaśnienia sprawy tajnych więzień CIA, zostając później jej członkiem. Co ciekawe, Piniora w PE nie ma od dwóch kadencji, a ten konsesus ponadpartyjny trwa nadal - podczas ostatniego głosowania w tej sprawie wszyscy polscy europosłowie głosowali za odrzuceniem raportu PE.
W Polsce najpierw o sprawie milczano. Potem ją na zmianę bagatelizowano i ośmieszano. Liga Polskich Rodzin rozpoczęła nawet akcję zbierania podpisów pod petycją o pozbawienie Józefa Piniora obywatelstwa polskiego.
W 2012 roku byłemu szefowi Agencji Wywiadu Zbigniewowi Siemiątkowskiemu postawiono zarzuty udziału w zorganizowaniu w Polsce ośrodka, w którym CIA w latach 2002-2003 przetrzymywała jeńców podejrzewanych o terroryzm”. Prokuratura Apelacyjna w Krakowie odmówiła komentarzy ze względu na tajemnicę państwową. Śledczy zarzucili Siemiątkowskiemu przekroczenie uprawnień oraz naruszenie prawa międzynarodowego poprzez „bezprawne pozbawienie wolności” i „stosowanie kar cielesnych” wobec jeńców wojennych. Jak informowały wtedy media, postawienie zarzutów było możliwe , bo prokuratura otrzymała od Agencji Wywiadu pełną dokumentację współpracy z CIA w pierwszym okresie wojny z terroryzmem.
Dwa lata później Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu zasądził dwóm mężczyznom, którzy w polskim śledztwie uzyskali status pokrzywdzonych, odszkodowanie za przewlekłość postępowania. Pinior był wtedy senatorem z ramienia Platformy Obywatelskiej. Leszek Miller odszkodowanie ocenił jako niesprawiedliwe i niemoralne. A Pinior w wywiadzie dla „Gazety Wrocławskiej” odniósł się do tych słów tak: - Nie kopie się leżącego, ale to Leszek Miller, który jako premier polskiego rządu zgodził się na prywatne więzienie amerykańskich tajnych służb, ponosi za zaistniałą sytuację odpowiedzialność. Nie tylko moralną, ale też możliwe, że i prawną. Trybunał zasądził dwóm mężczyznom, przebywającym w bazie amerykańskiej w Guantanamo - Abu Zubajdzie i Abd al-Rahimowi al-Nashiriemu - a którzy w polskim śledztwie w sprawie tajnego więzienia CIA w Polsce mają status pokrzywdzonych, odszkodowania za przewlekłość postępowania. Żadnemu z nich strona amerykańska nie postawiła zarzutów procesowych, a w dodatku wobec pierwszego wycofano się z fantastycznych oskarżeń, bo sami Amerykanie uznali, że zeznania uzyskane w czasie tortur są niewiarygodne. Ten człowiek jest poważnie chory psychicznie.
Pinior przypominał też, że polski wywiad za udostępnienie Amerykanom swojego ośrodka w Starych Kiejkutach na Mazurach dostał 15 milionów dolarów przywiezione w kartonowych pudłach. W 2002 roku polski parlament zmienił ustawę o wywiadzie tak, by przyjęcie pieniędzy od obcej tajnej służby - do tamtej pory nielegalne - można było zalegalizować. Po odebraniu gratyfikacji znów wprowadzono zmiany, które znów uniemożliwiają branie pieniędzy od obcych wywiadów. - Polska, która swoją legendę zbudowała na zrywie solidarnościowym w 1980 roku, na opozycji w czasie stanu wojennego i pokojowej transformacji w 1989 roku, która chce pouczać autorytarny rząd Władimira Putina w kwestii łamania praw człowieka, sama dała przyzwolenie na ich łamanie - mówił dwa lata temu Pinior, podkreślając, że w Polsce trzeba bronić rządów prawa. Największego osiągnięcia w przełomie demokratycznym w przełomie po 1989 roku.
W 2015 roku przegrał wybory do Senatu z Jarosławem Obremskim, dziś w klubie PiS. PO nie wystawiła go w okręgu, z którego zdobył mandat w 2011 roku - o Senat walczyli tam ze sobą kandydat Grzegorza Schetyny i kandydat Jacka Protasiewicza. Senat zdobył PiS.
29 listopada Centralne Biuro Antykorupcyjne zatrzymało Józefa Piniora. Postawiło mu zarzut korupcji, do której się nie przyznał. Kiedy prokuratura zawnioskowała o areszt, do Poznania przyjechali przyjaciele Piniora z podziemia, m.in. Karol Modzelewski i Danuta Kuroń. Czekali w sądzie, aż do ogłoszenia decyzji, że będzie odpowiadać z wolnej stopy.
Polska znów się podzieliła?