Józef Stogowski, nasza legenda. Słynny hokeista będzie miał symboliczny grób
Ponad 80 lat po śmierci Józefa Stogowskiego, słynnego hokejowego bramkarza, na cmentarzu św. Jerzego zostanie odtworzony jego symboliczny grób. Akcja, którą zapoczątkował Michał Gordon, kończy się sukcesem.
Na łamach "Nowości" temat poszukiwań miejsca, gdzie niegdyś pochowano Stogowskiego, poruszyliśmy jesienią. Nie przypuszczaliśmy wówczas, że czeka nas fascynujące i niemal detektywistyczne śledztwo. Po kilkunastu tygodniach nadeszła pora na przedstawienie jego efektów. Warto więc zaparzyć sobie ulubioną kawę lub herbatę i wraz z nami wyruszyć w tę sportową podróż w czasie - możemy obiecać, że będzie ona zajmująca.
Na początek krótkie przypomnienie: z inicjatywą odnalezienia grobu Józefa Stogowskiego wyszedł Michał Gordon, członek Stowarzyszenia Ognisko Miłośników Biegania TKKF Rekreacja, przewodnik miejski po Toruniu, archiwista MZK, a także autor strony "Historie sportowe" na Facebooku.
Zadanie łatwe nie było - Stogowski, legendarny toruński sportowiec, trzykrotny olimpijczyk i chorąży reprezentacji Polski na igrzyskach w Lake Placid w 1932 roku, zmarł w dość młodym wieku 82 lata temu. Nie miał żony i dzieci, a miejsce jego pochówku ulegało degradacji. Zaniedbany i coraz bardziej zniszczony grób na cmentarzu św. Jerzego został więc szybko usunięty. Na przestrzeni lat kolejne publikacje poświęcone wybitnemu sportowcowi powtarzały informację, że "grób Stogowskiego nie przetrwał do naszych czasów". Ryszard Molewski, prezes Kujawsko-Pomorskiego Okręgowego Związku Hokeja na Lodzie, wspominał, że przed laty w Toruniu już raz pojawił się pomysł odnalezienia lokalizacji nieistniejącego grobu, ale wówczas starania podjęte przez miasto spełzły na niczym.
Michał Gordon rozpoczął jednak poszukiwania w archiwum diecezjalnym i udało mu się ustalić, że Józef Stogowski został pochowany w grobie numer 233 na części należącej do parafii świętojańskiej. Co to oznacza? Niestety, tu pojawiły się kolejne trudności. Numeracja grobów na przestrzeni lat ulegała poważnym zmianom, a zasady przełożenia tej sprzed lat na tę dzisiejszą to następna zagadka, tym razem taka, której rozwiązać się nie udało. Gordon rozmawiał za to m.in. z Jerzym Mrozem, autorem artykułu o Stogowskim, który „Nowości” opublikowały w 1987 roku. Nowych informacji nie brakowało, ale wciąż nie pojawiała się w nich dokładna lokalizacja grobu. W poszukiwania zaangażował się też Marcin Orłowski, znawca cmentarza św. Jerzego, w okolicy 1 listopada co roku prowadzący wycieczki po najstarszej toruńskiej nekropolii. W archiwum diecezjalnym udało mu się znaleźć numery innych grobów, m.in. istniejących do dziś, a niegdyś oznaczonych jako 231 i 239. Wydawać by się mogło, że powinny być koło siebie, a tymczasem okazało się, że są w zupełnie różnych sektorach...
Po naszym wcześniejszym artykule do "Nowości" odezwał się również Eryk Stogowski, który przekazał wiadomości dotyczące rodziny słynnego hokeisty, a także poinformował o istniejącym do dziś na cmentarzu św. Jerzego, choć mocno zniszczonym, grobie Wandy i Jana Stogowskich - Jan i Józef mieli tego samego ojca, który żenił się dwukrotnie.
Naoczny świadek
Prawdziwy przełom przyszedł w grudniu, nieco przed świętami Bożego Narodzenia. Z naszą redakcją skontaktowała się Małgorzata Horst-Mueller, która przedstawiła historię Józefa Krysińskiego, swojego pradziadka, dziś 95-letniego i mieszkającego na stałe w Kanadzie. Ojciec pana Józefa przed II wojną światową znał dobrze toruńskich hokeistów, a on sam dorastał tym samym w sportowym środowisku. Gdy Józef Stogowski zmarł, obaj panowie Krysińscy poszli na pogrzeb, a młodszy z nich zapamiętał na lata, gdzie pochowano jego idola z okresu dzieciństwa.
- Kilka lat temu, będąc w Polsce, pradziadek wybrał się na cmentarz i mniej więcej zlokalizował miejsce, gdzie był grób, bo pamiętał je z czasów, gdy bywał regularnie na cmentarzu - powiedziała pani Małgorzata. - Według jego opowieści grób znajdował się w rejonie miejsca, gdzie obecnie spoczywają Ornassowie - oczywiście nie co do centymetra. Obok znajdują się też groby znanych w Toruniu państwa Szumanów.
Grób Ornassów, w sąsiedztwie którego miał być pochowany w 1940 roku Józef Stogowski, to również nieprzypadkowa mogiła. Jan Chryzostom Ornass to znany toruński prawnik zmarły 91 lat temu. W2007 roku doroczna kwesta prowadzona na cmentarzu pozwoliła pozyskać środki na renowację właśnie jego grobu.
Relacja Józefa Krysińskiego, naocznego świadka pogrzebu Józefa Stogowskiego, zapewne już ostatniego żyjącego do dziś jego uczestnika, pozwoliła na możliwie najdokładniejsze ustalenie, w jakiej części cmentarza pochowano słynnego sportowca.
- On ma już prawie 95 lat, ale fakt, że pod koniec życia mógł pomóc w ustaleniu jakichś ważnych szczegółów, na pewno sprawił mu sporo radości - powiedziała Małgorzata Horst-Mueller.
Nie trzeba chyba dodawać, że przekazane informacje ucieszyły także wszystkich tych, których zainteresował temat miejsca pochówku Stogowskiego i którzy włączyli się w szukanie jakichkolwiek danych na jego temat, w tym przede wszystkim Michała Gordona. Bo o ile wcześniej z braku konkretnych danych pojawiły się już koncepcje, by upamiętnienie "Stogi" znalazło się w miejscu czysto symbolicznym, o tyle relacja z Kanady pozwoliła znaleźć lokalizację możliwie najbardziej dokładną.
- Jestem bardzo zadowolony, bo naprawdę nie sądziłem, że to wszystko pójdzie tak szybko i tak sprawnie - powiedział Gordon. - Byłem przekonany, że poszukiwania zajmą więcej czasu i będą mniej owocne. Tymczasem po tylu latach udało się znaleźć naocznego świadka, który pomógł nam zlokalizować grób. Nawet, jeśli nie jest to wskazanie z dokładnością co do centymetra, to i tak dzięki jego relacji jesteśmy w stanie wskazać miejsce. Są też inne wspomnienia, które w latach 80. zbierał od wówczas żyjących osób Jerzy Mróz, i one potwierdzają, że to była mniej więcej ta lokalizacja - od strony ul. Gałczyńskiego, blisko głównej alei cmentarza, w pobliżu grobowca rodziny Szumanów. Wszystko się zatem zgadza i potwierdza. Cieszę się więc bardzo, że udało nam się znaleźć ten rejon cmentarza, w którym pochowano Józefa Stogowskiego - powiedział pomysłodawca poszukiwań.
Będzie nowy grób!
Ustalenie miejsca pochówku hokeisty to jedno, ale to, co najważniejsze, tak naprawdę dopiero nastąpi. Michał Gordon i Stowarzyszenie Ognisko Miłośników Biegania TKKF Rekreacja planują bowiem postawić Stogowskiemu nowy grób.
Jego lokalizacja jest już ustalona z księdzem Markiem Rumińskim, proboszczem zarządzającej tą częścią cmentarza parafii św. Janów. Nowy symboliczny grób Józefa Stogowskiego znajdzie się tuż obok wspomnianego grobu rodziny Ornassów.
- Chcemy wykorzystać płytę z odzysku, żeby był to grób retro, a nie coś zupełnie nowego, co by nie pasowało do upamiętnienia osoby, która żyła wiele lat temu - mówi Michał Gordon. - Przy grobie znajdzie się też tabliczka z informacją, kim był Stogowski, taka jak te, które są przy grobach innych zasłużonych torunian. Ponadto mamy zamiar ufundować tablicę na jednym z budynków, w których w trakcie swojego życia mieszkał Józef Stogowski, oczywiście po uzyskaniu zgody administratora. Rozmawiałem już z Michałem Targowskim, wiceprezesem Towarzystwa Miłośników Torunia, i jest pomysł, żeby rok 2023 był rokiem sportowców. W przypadku uzyskania dofinansowania podobne tabliczki upamiętniłyby więc nie tylko Stogowskiego, ale i innych toruńskich olimpijczyków - Józefa Wiśniewskiego, czy Melanię Sinoracką. Jeśli możliwości finansowe na to pozwolą, w dalszej kolejności chcemy także odnowić grób Wiśniewskiego, również hokeisty i bramkarza, olimpijczyka z 1964 roku, oraz stworzyć tablicę upamiętniającą wszystkie zmarłe osoby, które kiedyś pochowano na cmentarzu św. Józefa, a których grobów już dzisiaj nie ma. To jest jednak dalszy plan, a na razie podstawowym celem jest wykupienie kwatery i stworzenie symbolicznego grobu Józefa Stogowskiego.
A zaznaczyć warto, że akcję wesprzeć będzie mógł każdy kibic i w ten sposób przyczynić się do tego, że po kilkudziesięciu latach na cmentarzu św. Jerzego znów znajdzie się mogiła wybitnego zawodnika. Stowarzyszenie Ognisko Miłośników Biegania TKKF Rekreacja chce pozyskać niezbędne środki na postawienie nowego nagrobka poprzez trzy sposoby działania.
- Po pierwsze założymy zbiórkę na jednym z portali. Po drugie będzie można wpłacać środki na nasze konto w ramach celów statutowych z dopiskiem, że jest to wpłata na grób Józefa Stogowskiego. A po trzecie - chcemy prowadzić zbiórkę do puszek w trakcie meczów hokejowych, choć to musi być oficjalnie zarejestrowane jako zbiórka publiczna. Jesteśmy w trakcie dopełniania formalności związanych ze zbiórką i mamy nadzieję, że ruszy ona już pod koniec stycznia. Zbiórka ma się odbyć na Tor-Torze przy okazji meczu hokejowego KH Energi. Planujemy uzgodnić z władzami klubu, żeby w jego mediach społecznościowych z wyprzedzeniem informowano kibiców, że mogą się spodziewać osób z puszkami, które będą zbierać pieniądze na ten cel - mówi Gordon.
W planach pomysłodawcy odtworzenia grobu Stogowskiego jest także skontaktowanie się z innymi klubami sportowymi z Torunia. "Stoga" uprawiał bowiem szereg dyscyplin i, jak przystało na zawodnika z lat międzywojennych, był sportowcem naprawdę bardzo wszechstronnym. Jeśli więc wszystko pójdzie zgodnie z planem, zbiórka może być prowadzona nie tylko przy poparciu ze strony klubu hokejowego.
- Trzeba pamiętać, że Stogowski to nie tylko hokeista. To również piłkarz, lekkoatleta, tenisista, człowiek naprawdę multidyscyplinarny, który zresztą był związany nie tylko z Toruniem. Grał także w AZS-ie Poznań, więc chcę, żeby nasza akcja wyszła poza Toruń. Rozmawiałem już ze Sławomirem Kruszkowskim, byłym wioślarzem, a dziś toruńskim radnym, który ma się bezpośrednio skontaktować ze znanym mu dobrze środowiskiem poznańskiego AZS-u i namówić je na włączenie się do naszej akcji - ma nadzieję Michał Gordon.
Hokejowe początki w miejskim parku
Plan upamiętnienia Józefa Stogowskiego zakończy się więc sukcesem, podobnie jak sukcesem kończą się poszukiwania miejsca na cmentarzu, gdzie oryginalnie znajdował się jego grób. Niejako przy okazji tych poszukiwań udało się natomiast zweryfikować wiele informacji dotyczących życiorysu hokeisty
Wspomniany Jerzy Mróz przekazał Michałowi Gordonowi szereg materiałów, które otrzymał jeszcze w latach 80. Szczególnie ciekawe okazały się odręczne notatki ofiarowane przez Mieczysława Pałasza, wówczas już blisko 80-latka, który w dwudziestoleciu międzywojennym na bieżąco śledził przebieg kariery Stogowskiego (uważał go za najwybitniejszego sportowca w historii Torunia), a w grudniu 1937 roku odwiedził go w jego mieszkaniu. Kilkunastostronicowe wspomnienia Pałasza były fabularyzowaną relacją ze spotkania z idolem, w której nie zabrakło wywiadu ze Stogowskim i jego wspomnień. I choć zaznaczyć trzeba, że cała treść została odtworzona przez jej autora po kilkudziesięciu latach, a ludzka pamięć do szczegółów bywa zawodna, to i tak nie brak w niej fragmentów, które odsłaniają nowe, nieznane do tej pory karty w sportowym CV Stogowskiego.
Mieczysław Pałasz przekazując swoje notatki „Nowościom” podkreślał, że liczy na to, że zostaną one opublikowane. W latach 80. najprawdopodobniej tak się nie stało(a przynajmniej nie udało nam się ich znaleźć w archiwalnych wydaniach), ale dziś nadrabiamy tamto niedopatrzenie.
- Radość z odzyskania niepodległości wyzwoliła dużo energii w społeczeństwie - miał wspominać Stogowski. - Ruch sportowy był kontynuacją Towarzystwa Gimnastycznego Sokół z czasów zaborów. Ofiarni działacze Bolesław Makowski, Jakub Sulecki i wielu innych weszło jakby z marszu do organizacji sportu w wolnej Polsce. Mimo szalejącej inflacji działacze sportowi i sportowcy oddani byli sprawie bez reszty. Dodajmy, że dotacji nie było żadnych. Organizacja Sokół kontynuowała tymczasem swą pracę w sekcji gimnastycznej, powstała sekcja piłkarska, rozwijała się sekcja lekkoatletyczna. Później sekcję piłkarską zlikwidowano i nastała fuzja z nowym dobrze zapowiadającym się Toruńskim Klubem Sportowym.
Dalej Stogowski wspomina początki swojej kariery sportowej i opowiada, że już w 1917 roku, a więc jeszcze przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości, na Wszechświatowym Zjeździe Sokołów w Warszawie, wygrał bieg sprinterski na dystansie 100 metrów i uzyskał w nim czas 11,4 sekundy (na igrzyskach olimpijskich w 1920 roku taki wynik mógłby dać mu awans do ćwierćfinału), opowiada o karierze piłkarskiej, o wywalczonym mistrzostwie Torunia w tenisie.
W końcu przychodzi pora na hokej i tu mamy zaskoczenie - okazuje się, że przyszły as bramki początkowo... miał problemy z jazdą na łyżwach i utrzymaniem się na lodzie!
- Twórcami i nauczycielami gry w hokeja na lodzie byli przede wszystkim Roman Szczerbowski i sędzia hokejowy Gonczerzewicz. Właśnie oni i koledzy klubowi uznali, że będę dobrym bramkarzem. Mówili, ze pół bramki osłonię ciałem. Przyznam, że na początku kiepsko trzymałem się na lodzie. Ćwiczyłem intensywnie na zamarzniętym stawie w parku miejskim nie pokazując się znajomym. Za rok byłem już etatowym bramkarzem TKS-u. Klub ten dzięki utalentowanym uczniom Szczerbowskiego z miejsca był najlepszą drużyną na Pomorzu.
Mieczysław Pałasz zapytał też swojego rozmówcę o metody szlifowania hokejowego warsztatu. Stogowski miał bowiem stać w bramce, do której non stop strzelali chłopcy. Każdy wpuszczony gol miał kosztować 20 groszy, ale bramkarz ze śmiechem odparł, że jednak uniknął bankructwa.
Nie brak też wspomnień o czysto amatorskim charakterze sportu tamtych lat - Stogowski podkreślił, że aby pojechać na zawody musi brać urlop w pracy w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych przy ul. Żeglarskiej.
Feralny uraz głowy
Dwa i pół roku po tej rozmowie słynny hokeista już nie żył. Dzisiejsze notki biograficzne podają różne informacje na temat przyczyny zgonu w wieku zaledwie 40 lat - najczęściej pojawia się informacja o urazie doznanym na lodowisku, ale niektórzy piszą o chorobie nowotworowej.
Wszystko wskazuje na to, że prawdziwa jest pierwsza wersja. Hokej czasów Stogowskiego to dla bramkarzy gra bardzo ryzykowna - on sam bronił po prostu w czapce. - Przyznaję, że po lekkiej kontuzji czaszki w jednym starciu jestem ostrożniejszy. Wkrótce mają wyposażyć bramkarzy w kaski - mówił w rozmowie z Mieczysławem Pałaszem.
Dziś nie ustali się już, czy to właśnie wspomniana kontuzja okazała się poważniejsza w skutkach i długofalowo doprowadziła do śmierci Stogowskiego, czy też na jednym urazie się nie skończyło.
W sierpniu 1939 roku bramkarz udał się do Warszawy na operację czaszki i tam zastał go wybuch IIwojny światowej. Zimą 1939/1940 roku powrócił do Torunia, a 14 maja zmarł.
Skromne pożegnanie
W okupacyjnej prasie pojawił się niemieckojęzyczny nekrolog mówiący o śmierci „Josepha Stogowskiego”. Msza święta została odprawiona w kościele Najświętszej Marii Panny, a kondukt żałobny wyruszył na cmentarz z domu przy ul. Bydgoskiej 8, gdzie sportowiec mieszkał, przez Matejki aż na Gałczyńskiego.
I tu znów wracamy do notatek, które Michał Gordon otrzymał od Jerzego Mroza. Nie brak w nich także wspomnień Wandy Sekierskiej, krewnej Stogowskiego, która wspominała, że pogrzeb odbył się w ładny dzień, a karawan zaprzęgnięty był w konie. Ceremonia była skromna i nie zgromadziła zbyt wielu ludzi.
Stogowski został pochowany w grobie, na którym nazwisko wyryto bez podawania jakichkolwiek dodatkowych informacji o sportowych zasługach. Po lewej stronie pomnika widniało imię hokeisty, a po prawej imię jego matki.
Według relacji Mieczysława Pałasza grób wspaniałego sportowca istniał jeszcze w latach 50. ubiegłego wieku - on sam został do niego zaprowadzony przez Wiktora Trenka, następcę Stogowskiego w roli najlepszego bramkarza toruńskiego klubu. Panowie w trakcie swojej wizyty na cmentarzu św. Jerzego zobaczyli zapomnianą mogiłę, której stan robił smutne wrażenie. Najprawdopodobniej wkrótce później kwatera, którą nikt się nie opiekował, ustąpiła miejsca nowemu nagrobkowi.
W kolejnych latach imię Józefa Stogowskiego otrzymało lodowisko Tor-Tor, ale o miejscu pochówku pamiętało coraz mniej osób. W ostatnich tygodniach 2022 roku poprzez swoją relację przypomniał je Toruniowi Józef Krysiński.
I tak kończy się ta opowieść, choć przed nami piękny epilog - Józef Stogowski doczeka się nowego symbolicznego grobu. Drugi raz to miejsce zapomniane już nie będzie.