Jubileusz Teatru im. Stefana Jaracza barwny jak operetka
W rzeczywistości, w której coraz trudniej o trwałe elementy, są miejsca, których wieloletni dorobek ma znaczenie szczególne, ponieważ niesie decydujący wpływ na tożsamość społeczności, dla której pracuje. Jak Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi.
Teatr im. Stefana Jaracza, zajmujący siedzibę u zbiegu ulic Kilińskiego i Jaracza, to najstarszy teatr w Łodzi i jeden z pięciu najstarszych w kraju. Trwający obecnie sezon artystyczny jest sto trzydziestym w historii tej instytucji, bo to spadkobierca tradycji polskiej sceny w Łodzi, kontynuator dorobku najstarszej stałej sceny w mieście uruchomionej 6 października 1888 roku z inicjatywy Łucjana Kościeleckiego przy ulicy Piotrkowskiej.
Po pożarze gmachu przy głównej ulicy miasta teatr został przeniesiony do budynku przy ul. Cegielnianej 63 (obecnie ul. Jaracza 27), gdzie działa do dziś. Zanim teatr zyskał jako patrona Stefana Jaracza, znany był jako Teatr Polski, a później jako Teatr Miejski. W czasie II wojny światowej scena działała jako niemiecki Theater zum Litzmannstadt. Po wyzwoleniu, zespół Teatru Wojska Polskiego kierowany przez Władysława Krasnowieckiego obrał jako swoją siedzibę gmach obecnego teatru. Po przeniesieniu się w 1949 r. części zespołu Teatru Wojska Polskiego do Warszawy teatrowi nadano imię właśnie Stefana Jaracza.
Przez te wszystkie lata w teatrze pracowało wiele znakomitości. Nie sposób wymienić ich wszystkich - dość wspomnieć, że byli wśród nich: Aleksander Zelwerowicz, Arnold Szyfman, Leon Schiller, Stanisława Wysocka, Karol Adwentowicz, Stefan Jaracz, Irena Solska, Bolesław Leśmian, Władysław Krasnowiecki, Ludwik Solski, Juliusz Osterwa, Mieczysława Ćwiklińska, Józef Węgrzyn, Kazimierz Junosza-Stępowski. Scenografię projektowali wielcy artyści, jak np. Konstanty Mackiewicz, Andrzej Pronaszko, Władysław Daszewski. Właściwie wszyscy najwybitniejsi twórcy - legendy polskiego teatru, m.in. Andrzej Łapicki, Aleksander Bardini, Jadwiga Chojnacka, Jacek Woszczerowicz, Zofia Mrozowska, Ryszarda Hanin, Hanna Małkowska, Krzysztof Chamiec, Janusz Gajos, Jan Świderski, Elżbieta Barszczewska, Władysław Hańcza, Barbara Ludwiżanka, Jan Peszek mieli i mają w swojej biografii „łódzki epizod” związany z Teatrem im. Stefana Jaracza. Z tego zespołu wyszli także najwięksi polscy reżyserzy - m.in. Kazimierz Dejmek, Lidia Zamkow, Janusz Warmiński, Jerzy Grzegorzewski, Mikołaj Grabowski. Na tej scenie odbyły się pierwsze na ziemiach objętych zaborem rosyjskim wystawienia dramatów Stanisława Wyspiańskiego, Juliusza Słowackiego, Zygmunta Krasińskiego, a i wiele prapremier w okresie powojennym.
Swój jubileusz Teatr im. Stefana Jaracza świętuje pod hasłem „Jaracz mnie jara”. - Każdy jubileusz to okazja do spojrzenia wstecz i pretekst do wspomnień- podkreślił przy tej okazji obecny dyrektor łódzkiego teatru Waldemar Zawodziński. - Teatrowi imienia Jaracza ja sam sekunduję od ponad 30 lat, najpierw jako etatowy reżyser, a od blisko ćwierćwiecza jako dyrektor. W mojej pamięci wciąż żywe są sceny z „Bram raju”, którymi debiutowałem w Łodzi ponad trzy dekady temu. Przez myśl mi wtedy nie przeszło, że już wkrótce to ja będę decydował o obliczu artystycznym tej szacownej instytucji. Jako 33-latek, któremu powierzono jeden z najstarszych polskich teatrów, nie do końca zdawałem sobie sprawę ze skali odpowiedzialności. Młodzieńczy entuzjazm, z jakim przekładałem siły na zamiary, gasił wątpliwości zanim zdążyły się na dobre pojawić. Ale wraz z upływem czasu i nabywanym doświadczeniem rosła świadomość roli, której się podjąłem. Jako dojrzały człowiek i artysta jestem bardziej świadomy ograniczeń i możliwości, lepiej radzę sobie z problemami, a jednocześnie w pełni świadomie biorę odpowiedzialność za zespół, za repertuar, za edukację i kształtowanie gustów widowni, słowem- za kontynuowanie najlepszych tradycji.
Jubileuszowy sezon rozpoczęła premiera spektaklu „Seksualne neurozy naszych rodziców” Lukasa Bärfussa w reżyserii Waldemara Zawodzińskiego (udana), kolejnym premierowym przedstawieniem były „Trzy siostry” Antoniego Czechowa wyreżyserowane przez Jacka Orłowskiego (równie dobre). Jednak oficjalną inaugurację obchodów stanowiła premiera „Operetki” Witolda Gombrowicza w reżyserii Waldemara Zawodzińskiego (znakomita). To obsadowo największe przedstawienie łódzkiego teatru: 37 osób na scenie. W spektaklu została wykorzystana muzyka prof. Tomasza Kiesewettera, skomponowana do legendarnej prapremiery „Operetki” z 1975 roku w reżyserii Kazimierza Dejmka.
- W przypadku „Operetki” Gombrowicz podkreślał, żeby nie zdzierać mu w inscenizacjach maski błazna. Podjął próbę opowiedzenia o szaleństwie i bolesności XX wieku, ale dokonując radykalnego zwrotu, polegającego na tym, żeby opowiedzieć o tym gatunkami teatralnymi uznawanymi za niższe, rozrywkowe - dodawał Waldemar Zawodziński.
Na jubileusz 130-lecia przygotowano również album zatytułowany „Niezapomniane”, zawierający galerię unikatowych zdjęć (około 200 z ponad czterech tysięcy znajdujących się w teatralnym archiwum) autorstwa wybitnych polskich fotografików, m.in. F. i L. Myszkowskich, E. Hartwiga, G. Wyszkowskiej, S. Brzozowskiego, J. Malarskiego, A. Brustmana, W. Górki, S. Sachno, A. Września, R. Sakowicza, U. Karpińskiej. Fotosy utrwalają takich tuzów, jak Woszczerowicz, Jaracz, Krasnowiecki, Zamkow, Skarżanka, Hanin, Zelwerowicz, Świderski, Hańcza, Ludwiżanka, Chamiec, Walczak, Przybylski, Wołłejko, Łapiński, Kreczmar, Warmiński, Górecka. Dokumentują dorobek wielkich reżyserów od Schillera, poprzez Daczyńskiego, Wiercińskiego, Bardiniego, Broniewską, Domańską, Żukowskiego, Grzegorzewskiego, Maciejowskiego, Prusa, Hussakowskiego aż po pokolenie współczesnych - Zawodzińskiego, Dudę--Gracza, Orłowskiego, Grzegorzka, Augustynowicz, Bogajewską.
W styczniu odbędzie się premiera „Nocy Helvera” Ingmara Villqista, przygotowana przez Małgorzatę Bogajewską. Wystąpią Milena Lisiecka i Mariusz Słupiński. Kolejną propozycją będzie teatralna wersja doskonale znanych z kina, kontrowersyjnych „Idiotów” Larsa von Triera - spektakl zrealizuje młody reżyser, dramaturg i scenarzysta Marcin Wierzchowski.
- Chcemy też wprowadzać na naszą scenę po wielu latach nowe gatunki teatralne - mówi Waldemar Zawodziński, zapowiadając na kwiecień premierę rozśpiewanej „Opery za trzy grosze” Bertolta Brechta z muzyką Kurta Weilla. Widowisko wyreżyseruje Wojciech Kościelniak, odbyły się już castingi do głównych ról.
Waldemar Zawodziński zaś planuje wystawić w swojej reżyserii „Cabaret” Joe Masteroffa i Johna Kandera, z piosenkami Freda Ebba. Prace zaczną się wiosną, premiera prawdopodobnie odbędzie się na początku następnego sezonu.
W przygotowaniu są jeszcze „Ciemności kryją ziemię” Jerzego Andrzejewskiego, łódzka scena zaprosi poza tym do współpracy zdolnych studentów Wydziału Reżyserii Dramatu Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie. Karol Klugowski miałby wyreżyserować tekst Wernera Schwaba „Wreszcie martwy. Wreszcie brakuje powietrza”, Radosław Stępień- spektakl „Kaspar Hauser”, nawiązujący do różnych interpretacji, także kinowych, tej legendy, a sztuka dla Ewy Rucińskiej jest jeszcze wybierana, będzie to tytuł z repertuaru francuskiego. Zimą lub wiosną następnego sezonu kolejny spektakl na scenie „Jaracza” ma przygotować Mariusz Grzegorzek.
- Z wieloma twórcami prowadzę rozmowy, mam nadzieję, że w Łodzi pojawią się nowe reżyserskie osobowości, które w naszym teatrze jeszcze nie pracowały - zapewnia Waldemar Zawodziński. - Zobowiązałem się też do tego, żeby w każdym sezonie realizować jeden kameralny spektakl własnym sumptem. Pod uwagę biorę kilka tytułów, między innymi „Spóźnione odwiedziny” Jordana Tannahilla. Tekst świetnie przedstawia współczesną schizofrenię człowieka rozdartego pomiędzy zewnętrznym przymusem bycia tolerancyjnym a wewnętrznym oporem wobec tego. Bardzo dobrze skrojona sztuka, w sam raz dla widza ze świata produkującego ludzi pozorujących.
Dyrektor „Jaracza” zapowiada przy tym, że w zespole pojawią się nowi aktorzy. - Mamy znakomity zespół, który systematycznie będzie wzbogacany. Czeka nas, jak sądzę, niejedno odkrycie - mówi Waldemar Zawodziński.
Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi z zadowoleniem świętuje, ale też i z optymizmem i nadzieją patrzy w przyszłość. Planów, projektów i zdolnych artystów jest na łódzkiej scenie wielu. Oby tylko nikt nie przeszkadzał.